2. Malfoy Minor.
Kiedy dowiadujemy się, że nie mamy już nic oprócz domu i matki przychodzi ulga. Ulga spowodowana świadomością posiadania czegokolwiek. Pozorne bezpieczeństwo jakie zapewniła mi ta myśl zostało zburzone, tak jak i mój dom w którym się wychowałem. Malfoy Minor znajdujące się w Wielkiej Brytanii, w hrabstwie Wiltshire przestało istnieć wraz z moim umieszczeniem w Azkabanie. Zastanawiałem się jedynie dlaczego Narcyza nie przekazała mi tak istotnego faktu.- Chodź mówiłem, że nie ma po co się tu deportować. - Pojawił sie chwilę po mnie. Wpatrywałem się w ruiny dziedzictwa Malfoyów. Czarne róże uwielbiane przez ciotkę Bellatrix nadal rosły. Niepielęgnowane zarosły większą część placu przed dworem. Krzewa która niegdyś miały prostokątny lub okrągły kształt, teraz straszyły swoimi swawolnymi łodygami.
- Kto ośmielił się to zrobić!
- Rozumiem twój gniew, ale nie możesz teraz kiedy jesteś już wolny, prawie wolny podkreślmy, sprawić że znowu stał byś się w ich oczach złoczyńcą.
- I tak już nim jestem. Wiesz o co pytali? Wiesz że rzucali na mnie niewybaczalne zaklęcie? Takie jest to twoje perfekcyjne Ministerstwo! - Żachnąłem się, robiąc grymas i obniżając głos po chwili dodałem. - Biegnij pieseczku im wyszczekać, to co właśnie powiedziałem. - Nie wiem w którym momencie przestałem rozmawiać, a zacząłem cedzić zimno słowa pełne nienawiści. Popchnąłem go, a kiedy złapałem na powrót poły kurtki jeansowej, zahipnotyzowała mnie jego para zielonych oczu, których koloru wcześniej nie zauważyłem. Czułem gulę w gardle. Nie sądziłem, że pozwolę sobie na tyle emocji. Że coś po wyjściu z tego piekielnego Azkabanu jeszcze sprawi mi taki ból. I mimo, że czyn ten zhańbił mnie jeszcze bardziej nie mogłem powstrzymać pojedynczej łzy. Starł ją chłodnym palcem, a ja natychmiast strzepnąłem jego dłoń zaciskając zęby.