niedziela, 30 października 2011

Dropsy w szkolnej szawce - IV

            Po zamknięciu drzwi za przyjacielem wcale nie było lepiej. Można nawet powiedzieć, że gorzej bo zamiast podniecenia Mark czuł żal, gorycz, smutek i złość - do siebie. Wszystko to zadziało się zbyt szybko. Nadal gubił się w tym wszystkim. Nadal niczego nie był pewny. Nadal.. niczego nie rozumiał tak jak Lukas, który rozdrażniony wszedł właśnie do domu i od razu ściął się z siostrą.
- Wyjdź stąd! - Darł się po paru próbach niepowodzenia brązowowłosy.
Chciał w tej chwili zostać sam. Nie wiedział co się dzieje z jego przyjacielem. Chciał mu pomóc, a blondyn zamykał się przed nim. Niesamowicie go to frustrowało. Być może to właśnie poczucie bezsilności  denerwowało go w tym najbardziej.
- Kazałem ci do cholery wyjść!! - Wstał zamaszyście i popchnął ją.
Ta upadła na podłogę uderzając plecami o ścianę i krzyknęła z bólu. Łzy popłynęły jej po policzkach. Lucas nie chciał jej skrzywdzić, nie był z tych których bawiło zadawanie bólu innym, ale w tym momencie nad sobą nie panował. Kiedy dziewczyna wybiegła i schowała się w swoim pokoju trzaskając, że futryna zaskrzypiała, ten kręcił się w te i z powrotem otwierając i zamykając bez przekonania drzwi wejściowe. Miał ochotę wrócić do mieszkania przyjaciela jednak nie miał na tyle odwagi by przekroczyć próg. Bił się w myślach planując rozmowę jutro w szkole.
- Konfrontacja to jedyne wyjście. Mark wyciągnę to z ciebie choćby nie wiem co!
Tylko odrobina wysiłku była w stanie go teraz rozluźnić. Przebrał się w dresy i zapinając bluzę pod samą szyję wyszedł na dwór. Było już ciemno, a jego rodzice mieli wrócić około 19.30. Spojrzał na zegarek. Jak Chloe posiedzi pół godziny w domu sama nic jej się nie stanie. Podskoczył parę razy w miejscu i zaczął powoli truchtać. Założył słuchawki włączając radio. Nie chciał teraz o niczym myśleć. Chciał się zrelaksować.
Może minęło ponad dwadzieścia minut kiedy poczuł szarpnięcie, cios w twarz, a zaraz po tym kosę przez co gruchnął na chodnik niczym kłoda. Napastnicy wyrwali mu telefon wraz ze słuchawkami i uciekli nie czekając aż ich ofiara odzyska rezon.
- Kurwa!
Powrót do domu nie był niczym przyjemnym. Poobijany Lukas natarł się od razu, na samym wejściu na rodziców, nagle ożywieni jego przyjściem. Matka podbiegła do niego pociągając go za poły ubrania do światła. Aż zasłoniła usta widząc twarz swojego pierworodnego.
- Boże, George widzisz co on sobie zrobił?! Chryste Panie gdzieś ty był?!
- Mamo, nic mi nie jest.
- W szkole się biłeś?!
- Nie..
Przyznał nieco zawstydzony swoją głupotą i spuścił wzrok kiedy spotkał karcące spojrzenie ojca, który zainteresował się interwencją żony.
- Skąd to masz?
Ton jego drugiego rodzica, był bardzo surowy. Blondyn wiedział, że z tej sytuacji nie wyniknie nic dobrego.
- To nic takiego.. byłem pobiegać. Zabrali mi telefon i zostawili to.
Wskazał na podbite oko i rozcięty łuk brwiowy. Chloe również dołączyła do dyskusji rodziców. Zamierzała odegrać się na bracie za jego poprzednie zachowanie.

Cholerna skarżypyta, tylko otwórz twarz, a mnie popamiętasz..
Lukas nie chciał słuchać ich wywodów, próbował ich wyminąć i ukryć się w pokoju, ale drogę zastąpiła mu Chloe.
- Może pochwalisz się mamie jak mnie dzisiaj pobiłeś? 
Uśmiechnęła się pewna swojego zwycięstwa i puściła mu oczko, czego nie mogli zauważyć rodzice.
- Co takiego?!
- Mamo, popchnąłem ją tylko nie chcący!
- Ojciec już chyba rozmawiał z tobą na temat traktowania młodszej siostry. Zawiodłam się na tobie. Przebierz się i jedziemy do szpitala zszyć ci brew. Czy chociaż jednego dnia nie można was zostawić samych żebyście się nie pozabijali?! A na telefon zarobisz sobie sam, mam już dosyć twoich wyskoków. Jeżeli nie szanujesz mojej i twojego ojca pracy nie dostaniesz nowego telefonu. Kieszonkowe też ci zabieramy. Pośpiesz się, ojciec nie będzie na ciebie czekał nie wiem ile.
Kiedy skończyli dyskusję zegar wybił w pół do 21. Czarny jaguar mijał z dużą prędkością kolejne ulice dzielące jego kierowcę i jednego pasażera od szpitala miejskiego. Między ojcem i synem panowała cisza, żaden z nich nie zamierzał się odezwać. Oboje mieli żal do siebie.
 ****

I takim oto sposobem mamy kolejny rozdział. Muszę przyznać, że pisany bez weny i w najbliższej przyszłości właśnie takie tylko będą tu gościć zanim tego wszystkiego nie ogarnę. Listopadowa szaruga pogłębia jedynie niechęć do wszystkiego i depresję.. Pozostałym lubiącym jesień wysyłam gorące buziaki :* Zapraszam na kolejne rozdziały już za tydzień. Ciao !



3 komentarze:

  1. Yo, Dam-chan. Tu Kana. (: Założyłam bloga. Wiem, że nie mam talentu, w dodatku dodaję prolog, a nawet nie wiem, o czy m będzie ta historia... ale jest. http://guardian-of-my-heart.blogspot.com/ Zapraszam Ciebie, Kochana. Mam nadzieję, że przeczytasz i powiesz mi, że nie jest aż takie złe, jak kiedyś. (Chociaż Samotna Łza była urocza //ale tylko w mojej wyobraźni//) Bai-bai~ :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na więcej! Mogłabyś poinformować mnie o nowych rozdziałach na blogu?

    Autorka:
    ~ http://big-yaoi-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, Mark idioto tak to ty nic nie zdziałasz, a Lucas och ma przerabane...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoją opinię.