środa, 14 sierpnia 2013

Dropsy w szkolnej szafce - VI


Deszcz na nowo lunął, a cała słodycz po lodach rozeszła się niczym mgła w letni, chłodny wieczór. Godzina osiemnasta niosła ze sobą ochłodzenie wraz z unoszącym się coraz niżej słońcem. Drzewa szumiały pod wpływem wiatru, tak jak deszcz który poddawał mu się smagając ludzi na ulicach pod różnymi kontami padania. Kropne uderzały o kolorowe parasole wywołując donośne dudnienie. Opady wydawały się nie mieć końca. Niebo stało się szare, przez co ogólny efekt widać było po minach przechodniów. Jedynie kierowcy samochodów wydawali się niewzruszeni nagłą zmianą pogody. Lucas siedział z przymkniętymi oczami podkulając pod siebie nogi i pozwalając aby deszcz skapywał mu na odchyloną do tyłu twarz. Dzięki temu nie było widać przyczyny jego pobytu. Żałował, strasznie żałował swoich wybuchów

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Dropsy w szkolnej szafce - V



Sterylne, szpitalne powietrze drażniło Lucasa w jego drogi oddechowe. W głowie dudniło mu niczym w studni do której ktoś co chwila wrzucał jakiś przedmiot odbijający się od kamiennych ścianek wytwarzając niemiłe dźwięki. Osoba mu towarzysząca, miała nieobecny wyraz twarzy, jak gdyby nadal była w samochodzie, patrząc w dal. Jego ojciec Gregor nie był złym człowiekiem, był jedynie odrobinę zamyślony w tej chwili. Podszedł do recepcji, kiedy to ciemnowłosy ruszył korytarzem, zabawnie ciągnąc za sobą stopy, przez co szurał dość głośno.   Była to jedyna rzecz, która nie działała na jego słuch jako kolejny powód do bólu głowy. Światła były przygaszone, a zielono-niebieskie ściany aż błagały o dotyk jakiegoś obrazu. Było tu przeraźliwie pusto. Chłopak prawie podskoczył kiedy usłyszał głos dobiegający z sali zaraz obok, której właśnie przechodził.
- Chłopcze. - Powtórzyło się.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Sex n' Death - Rozdział 3



- Matko. - kiedy zawołanie nie zadziałało, słowa padły kolejny raz i kolejny, aż w końcu za czwartym rezem pulchna kobieta pociągnęła chłopaka za rękaw. Ten jednak wyrwał się zuchwale i dalej spoglądał na swoją rodzicielkę z oczekiwaniem. Nie przekonywało go jej szeptanie i prośby. Kiedy do wielkiej komnaty weszli straże hałasując przy tym ogromnie, królowa spojrzała w tamtą stronę, pożuciła dotychczasowe zajęcie i usiadła z powrotem na tronie, dumnie wyprężając piersi.
- Słucham was, co jest tak nieznoszące oczekiwania że wpadacie do sali tronowej w taki sposób? - uniosła brew czekając.
- Chodzi o jego książęcą mość, jaśnie królowo. - w tym momencie Henry nie wytrzymał już dalszego ignorowania jego osoby i tupiąc wściekły ruszył przez żołnierzy zaciskając zęby na zmianę, z parskaniem złości.
- To ja! To ja przyszedłem ci o tym powiedzieć matko, tylko mnie nie