czwartek, 20 czerwca 2013

Sex n' Death - Rozdział 2

Henry nie był zbytnio zadowolony z zachowania swojego brata. Ostatnio traktuje go albo jak 
powietrze, albo jak natrętnego dzieciaka. Cóż miał począć. Przebiegł przez korytarz i trafiając na drzwi do swojego pokoju trzasnął nimi najgłośniej jak potrafił, a gdy te zamiast się zamknąć jedynie się odbiły, doskoczył do nich jeszcze raz i kopnął je wrzeszcząc. Był młody i zagniewany i może Jamie ma co do tego rację, ale nie powinien go tak traktować. Pierz wysypywał się z wyrzucanych przez okno poduszek.

Luźniejszy strój konny spoczywał już na ramionach i udach blondyna. Buty przewieszone przez
 kark zwisały powodując młodzieńcowi dyskomfort. Sunął ostrożnymi krokami przez długi ciemny korytarz, uważając aby nie natknąć się ani na służbę, ani na członka swojej rodziny. Gdyby to był Henry jeszcze dało by się go jakoś przekupić, gdyby to była jego matka było by to ostatnie wyjście tej jesieni. Przedostanie się z zamku do stajni było więc nie lada wyzwaniem. Mimo to Jamie przebiegał coraz to więcej filarów chowając się za wymyślną draperią ścian, przemykając obok wysokich na 3,5 metra drzwi wysokości prowadzących do jadalni. Kiedy znalazł się na krętych schodach zaczął przyśpieszać puszczając się biegiem. Słychać stąd było już kucharki które przygotowywały obiad. Miły zapach wpadł do jego nozdrzy powodując, że brzuch zaburczał domagając się posiłku. Kuszony przysmakami Buzy zatrzymał się i w kucki przeturlał przemieszczając pod blatem w głąb. Zatrzymał się, unosząc lekko głowę zza lady i obserwował rozstawienie posiłków. Wysunął rękę próbując zwinąć jagodowe bułeczki na deser, gdy poczuł za sobą kobiecy, donośny głos przypominający mu zirytowany ton matki. Bynajmniej nie była to jego rodzicielka. Za jego plecami stała Buza. Kiedy się odwrócił patrzyła na niego karcącym spojrzeniem. Trzepnęła go po dłoni i już bardziej opiekuńczym tonem dodała.
- Jak jaśnie książę chce sobie poparzyć królewską dłoń to proszę bardzo, ale nie w moim królestwie. Rozbolał by cie od tak świeżego ciasta żołądek, a jak widzę znowu zamierzasz się gdzieś wymknąć więc lepiej, żebyś nie musiał tkwić w jakiś krzakach.
Blondyn uśmiechnął się tylko głupkowato, zarzucając kobiecie ręce na ramiona próbował wziąć ją na litość.
- Kiedy twój mały książę jest bardzo głodny, a jeżeli zaraz nie opuści tego przeklętego zamczyska schwytają go i wrzucą do wysokiej wierzy, gdzie zgnije ze starości.
- Też w moim wieku przydał by mi się twój młodzieńczy wigor Jamie.
- Ależ go masz Buza, tylko zawsze wieczorem. Bernard nigdy wtedy nie narzeka.
Pulchna kobieta zarumieniła się trzepiąc młodzieńca ścierką po tyłku za tą zuchwałą uwagę. Na samą myśl o królewskim gniewie za romans z lokajem przestała się uśmiechać.
- Cicho, bzdur nie gadaj. Służba dookoła.
Ściszonym głosem uspokoiła trafne stwierdzenia chłopaka i wręczyła mu ostygnięte bułeczki schowane pod ladą.
- Zmykaj łobuzie zanim oboje będziemy mieli przez ciebie kłopoty.
- Po stokroć dzięki ci o cudowna Buzo.
Wyszczerzył w uśmiechu swoje zęby i wciskając bułki za żakiet pognał w stronę królewskiej sutereny.
Wchodząc do pomieszczenia podpiwniczanego zatrzasnął za sobą masywne drzwi i zniknął w winiarni.
Podstawił sobie beczkę pod komin i wyciągając z niego sadzę na dłoniach naniósł parę razy na włosy. Kiedy upewnił się w odbiciu okna że całe zmieniły kolor i nie widać jego naturalnego, nasunął na nie czapkę i wyczołgał się przez uchylone okno. Kiedy doczołgał się do stajni jego koń poruszył się nerwowo wyczuwając jego zapach. Następnie zarżał, natychmiast uciszony przez Jamiego, który gładził go chwilę po pysku. Nagradzając konia dwiema kostkami cukru, otworzył zagrodę i wyprowadził go jak najszybciej uprzednio zakładając buty. Kiedy przekraczał most straże próbowali go zatrzymać. Brama ostatniego umocnienia otaczającego zamek powoli zasuwała się sprawiając że pozostawało mu coraz mniej miejsca na przejechanie. Ostatecznie zrezygnował jednak z wierzchowca robiąc ślizg między metalowymi wrotami. Koń zaparskał niezadowolony i stanął jeszcze dwa razy na tylnich kopytach zanim zrezygnował i dał się złapać strażnikom. W tym czasie młody książę był już daleko, klnąc brak wierzchowca. Wściekły takim obrotem sprawy zdjął żakiet od stroju konnego i rzucił nim o piaszczystą drogę. Miał teraz ochotę znaleźć się jak najszybciej na polance, obok księżycowego jeziorka. Słońce zachodziło o tej porze roku bardzo szybko przez co zostało mu niewiele czasu.
Kiedy dotarł do lasu i zostało mu coraz mniej czasu, zaczął się przedzierać machając rękami chaotycznie. 
Gęstwina lasu zaczęła w końcu ustępować kiedy słońce zaszło już całkiem. Las stawał się coraz rzadszy, kiedy wreszcie książę stanął na polanie. Księżyc oświetlał już ją leciutko, sprawiając że miejsce nabierało magicznego wydźwięku. Drzewa dookoła i trudność dotarcia do tego miejsca sprawiały, że było jeszcze mniej uczęszczane, ale również intymne. Jamie zdjął buty i zostawiając je w krzakach niedaleko jeziorka, wspiął się na pobliskie drzewo. Tym razem musiał czekać dość długo. Zdarzyło mu się nawet usnąć przez co prawie spadł z drzewa. Księżyc świecił już bardzo jasno, kiedy dwie ciemne postacie weszły na polankę i uciszając siebie nawzajem rozbierając i zanurzając się w wodzie księżycowego jeziorka. Oczy Jamiego błyszczały.

fin.
Kolejny rozdział kochani. Wybaczcie mi za taką przerwę. Wydaje mi się jednak, że było to na korzyść opowiadania. Dzięki czemu fabuła zyskała na świeżości. Zapraszam na inne nowe rozdziały na www. notes-dxl-yaoi.blog.onet.pl :)

Wasza D.

3 komentarze:

  1. Kiedy następny rozdzial ?:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    cudownie, z Jamiego taki poglądacz jest och... a Henry nie denerwuje się go... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoją opinię.