Warning: Ten rozdział zawiera wyraźne sceny z podtekstem seksualnym, pomiędzy dwoma mężczyznami. Zostaliście ostrzeżeni.
- Też jesteś niebrzydki. - Roześmiał się na moje słowa.
Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń, którą po chwili chwyciłem wstając z dywanu. Nie wiedziałem co planuje ale już za chwilę miałem się przekonać. Jego dłoń była ciepła. Zdziwiło mnie, że przyciągnął do swoich ust moją i złożył na niej pocałunek, a po tym jakże intymnym geście, pociągnął mnie do sypialni by nasycić moje ciało swoim żarem.
*
- Chcesz to ciało? - Zapytał wskazując na siebie, po czym dodał - To je rozpakuj.
Siedziałem na nim okrakiem na łóżku, kiedy uniósł moją dłoń do guzików swojej koszuli. Poczułem jak przyśpiesza mi serce z ekscytacji. Zagryzłem wargi próbując być proaktywny z guzikami, ale Steven widząc moją opieszałość, pociągnął materiał wyrywając guziczki z materiału które niczym konfetti rozsypało się po podłodze sypialni.
- Co ty robisz? - Oburzyłem się wiedząc ile teraz zajmie zbieranie ich.
- Przepraszam, poniosło mnie. - Ułagodził mnie nieco swoją skruchą.
Pozbyłem się jego koszuli i przylgnąłem niepewnie do jego torsu błądząc dłońmi po tych pięknie wyrzeźbionych mięśniach. Był seksowny tak jak zapamiętałem po pierwszej nocy w tym pokoju. Słuchałem jak oddycha, widziałem jak jego główna żyła na szyi napięła się, kiedy przejechałem w tym miejscu ustami składając delikatne pocałunki. Złapałem go za podbródek i złożyłem na jego ustach najbardziej namiętny pocałunek na jaki było mnie stać. Miałem wrażenie, że brunet się opiera, bo oddał się całowaniu z niezwykłą delikatnością. Zupełnie inaczej wyglądało to w klubie, kiedy czułem że cały płonę od samego kontaktu naszych warg. Czyżby mu się nie podobało?
Mężczyzna odchylił się, pomagając mi rozpiąć pasek swoich spodni. Wyjąłem go ze szlufek i przejechałem skórzanym pasem z czarną metalową sprzączką od szyi po jego podbrzusze. Przyglądał mi się z niejednoznacznym uśmieszkiem. Czy to możliwe, że Steven lubi takie sprośne gierki? Szczerze, to zrobiłem to aby trochę urozmaicić nasze zbliżenie, po prostu nie jestem wcale doświadczony w porównaniu do niego, więc sięgnąłem myślami do najdalszych zakamarków pamięci, aby wyszperać coś pożytecznego.
- Podnieca mnie to co robisz z tym paskiem. - Mruknął niczym zadowolony kot.
Jego odpowiedź upewniła mnie co do jego odczuć i wręcz zachęciła do dalszego eksplorowania tej drogi. Zatem chwyciłem koniec paska, ten bez klamry i uderzyłem go delikatnie w twarz. Jego uśmiech się pogłębił, a w nagrodę uniósł biodra i otarł się o mnie. Natychmiast po moim ciele przeszedł dreszcz. Któż by pomyślał, że ta niewinna myśl w mojej głowie otworzy drzwi do takich pieszczot. Jego oczy ściemniały wyrażając czyste pragnienie. Ciemna zieleń przywodziła na myśl szmaragdy, królewskie kamenie, które błyszczały pożądaniem.
Smagnąłem go, kolejny raz w drugi policzek, tym razem mocniej co poskutkowało lekkim czerwonym śladem pozostawionym na tej opalonej skórze. Kolejne smagnięcie pojawiło się na jego wyrzeźbionym brzuchu. Piękny sześciopak, napiął się i rozluźnił. Słyszałem jego oddech, który zmienił się w lekko chrapliwy. Odrzuciłem pasek na bok i rozpiąłem jego eleganckie spodnie. Zsunąłem się z jego ud.
- Połóż się na poduszkach. - Wykonał prośbę bez żadnego komentarza.
Dobrałem się do jego spodni i pociągając za nogawki ściągnąłem je, zostawiając go tylko w białej bieliźnie na których widniało logo Gucci. Steven był doprawdy bardzo seksownym facetem. Podziwiałem przez chwilę jego ciało, odcień skóry, idealnie ogolone ciało. Ciekawiło mnie czy zostawił jakieś włoski pod bokserkami.
Brunet uniósł się i zdjął białe skarpetki. Zrobiłem szybki skan jego stóp i z zadowoleniem zauważyłem, że ma króciutko obcięte paznokcie. To była jedna z rzeczy, która odpychała mnie od ludzi. Niezadbane paznokcie. Przez cieniutki materiał białej bawełny widziałem jego ogromne podekscytowanie. Przeszedł mnie dreszcz i poczułem jak moje serce zrywa się do biegu.
- Poczekaj na mnie.
Wstałem i szybkim krokiem udałem się do salonu zgarniając ze stolika elegancką butelkę w której znajdowała się resztka alkoholu. Wychyliłem szkło do góry połykając cały płyn duszkiem, zachłannie jakby miał moc sprawczą żeby mnie uratować. Kłamałbym gdybym nie przyznał, że nie byłem pewny tego jak wypadnie moje pierwsze fellatio. Nigdy nie robiłem tego ustami dla żadnego faceta i sama myśl, że są kobiety które nazywane są oralną katastrofą nie dodawały mi otuchy. Co jeśli to będę ja? Moja pewność siebie umarłaby razem z jego bolesną miną, kiedy przerwałby odpychając mnie dłonią.
Przed oczami stanęła mi twarz Do Yun'a z tamtej nocy. Wyrażała obrzydzenie pocałunkiem, który mu oddałem jako pierwszemu. Ścisnęło mnie w klatce piersiowej. Zacisnąłem dłoń na szyjce butelki, która nadal spoczywała w mojej chłodnej dłoni. Knykcie pobielały, tak jakby ten ucisk miał zelżeć temu w sercu.
To odrzucenie, przez członka zespołu. Przez mojego najlepszego przyjaciela, przez osobę którą tak bardzo podziwiałem i chciałem chronić przed złem tego świata. Straciłem go i tą część mnie, która kochała siebie. Ośmieszyłem go przed całym światem kpopu. Do Yun, nie zasłużył na to żeby ktoś próbował zniszczyć jego karierę, nie komuś kto nazywał się częścią jego zaufanego świata.
- Jin, wszystko okej?
Usłyszałem jego seksowny głos i zastanawiałem się czy jego wzwód już zniknął. Potrzebowałem chwili, żeby zebrać uporczywe, chaotyczne myśli i ułożyć plan działania. W głowie skanowałem wspomnienia z wizyt w koreańskich saunach w stolicy. Żaden azjatycki penis bez wzwodu nie wygląda tak jak on. Żaden też mnie wcześniej nie interesował. Żadnego w wzwodzie nie widziałem prócz porannych sytuacji w naszym wspólnym apartamencie z chłopakami. Obleciał mnie strach. Interakcja z mężczyzną była stresująca, ale interakcja z takim rozmiarem zakrawa o zawał serca. W tym momencie nie byłem w stanie udawać pewnego siebie kochanka.
Powinienem był jednak kupić alkohol. Alkohol był lekarstwem na moje aktualne bolączki. Serce galopowało mi w klatce piersiowej. Stres był nieodłączną częścią mojego życia jako idola, ale tym razem czułem, że nie mogę mu sprostać. Blokował moje ciało.
Przypomniałem sobie emocje, które towarzyszyły mi podczas pierwszego występu. Miałem raptem dwadzieścia jeden lat i jako twarz zespołu stałem na przedzie. Dopiero co wypuściliśmy teledysk do singla na pierwszej płycie. Był skoczny, miły dla ucha ale i nostalgiczny. Opowiadał o pierwszej miłości z przeszłości która doprowadziła do załamania i późniejszego sukcesu. Słowa były tak szczere, prawie jakby mogły pogłaskać duszę i to ta piosenka stała się naszym biletem do sukcesu calej grupy. Feniks, bo tak wytwórnia postanowiła go nazwać, wyniósł nas na pierwsze listy przebojów MelOn* czy Gaon.* Łączyło się to oczywiście z częstszymi wywiadami, uwagą mediów, fanów i hejterów.
Wracając do występu - był w południowo koreańskim programie muzycznym "Show Champion" emitowanym na żywo, co środa w stacji MBC M. Czułem się idiotycznie ubrany w skórzane spodnie, które uciskały moje narządy. Styliści wybrali bardzo wyzywające ubrania, jako jeden z naszych głównych konceptów. Od teraz cała stylistyka zespołu będzie tak wyglądać. Gdyby moi znajomi z polski zobaczyli mnie w tych spodniach w tamtych czasach, moja reputacja legła by w gruzach.
MC programu wywołał nazwę mojego zespołu. Czułem jak serce dudni mi w piersi, wszystko we mnie szalało z ekscytacji. Światła fleszy oślepiały, gdy wybiegliśmy na scene. Wszystko zgasło kiedy zajęliśmy pozycje do pierwszego układu. Wstrzymałem oddech, a muzyka uderzyła razem z blaskiem świateł. Ciało samo wiło się dzięki pamięci mięśniowej. Wszystko szło jak z płatka. Tego dnia nikt się nie pomylił, a pot spływający po naszych ciałach był symbolem ciężkiej pracy jaką włożyliśmy w ostatnie lata. Ten występ, nie był jednak końcem a początkiem naszej przygody.
Wygraliśmy Champion i staliśmy się tematem na językach wielu stacji telewizyjnych i radiowych. Po tym wytwórnia przeniosła nas do lepszego domu i przycisnęli nas z zajęciami jeszcze bardziej. Presja była ogromna, ale widząc jak stajemy się coraz bardziej popularni, nie odpuszczaliśmy. Przez zaciśnięte zęby do celu. I to właśnie wtedy kiedy było najtrudniej, byłem upojony najbardziej - sukcesem i przysłowiową marchewką, która wisiała na sznurku.
Schodząc ze sceny poczułem jak chwyta mnie lider - Park Shin Min. Brunet położył swoje ramie na moich plecach zagarniając resztę chłopaków. Zaraz obok w uścisku został uwięziony Do yun, M-ike, Kang Dae i Beom Seok. Czułem się jakbym znalazł się w Polsce z rodziną. Śmialiśmy się zmęczeni i mokrzy jak psy po deszczu.
- Dobrze się spisaliście! A teraz zasługujemy na..? - zapytał budząc ekscytacje całej grupy.
Wszyscy jednym głosem krzyknęliśmy - Chadolbaegi!**
Odkręciłem kran drżącą dłonią. Widząc moje rozedrgane ciało czułem jak nadzieja opuszcza moje ciało, pozostawiając miejsce frustracji i beznadziejności. Nie mogłem się uspokoić, stres przejął nade mną kontrolę. Nie wiem ile czasu zajęła moja beznadziejna pielgrzymka, ale najwyraźniej zbyt długo.
Usłyszałem pukanie do drzwi, po którym zapadła krępująca cisza pełna napięcia. Zagryzłem zęby na dolnej wardze i ruszyłem do drzwi. Zawahałem się, kiedy moja dłoń dotknęła klamki. Nacisnąłem i zobaczyłem go za drzwiami.
Na jego twarzy odnalazłem jakiś zbitek emocji. Nie było tam jednak zirytowania, czy gniewu. Wpatrywał się w moją twarz, był całkiem nagi pomijając białe bokserki. Zupełnie tak jak go zostawiłem. Otoczył mnie jego zapach kiedy się do mnie zbliżył, biorąc moją twarz w swoje dłonie. Ciepło spojrzenia, tych zielonych oczu otulił mnie i sprawił że żołądek skoczył salto. Czy ja oszalałem? Czy to są motyle w brzuchu? Poczułem jego ciepły oddech na moich ustach, dzięki czemu przestałem je zagryzać.
- Nie musimy nic robić jeśli to zbyt stresujące dla ciebie w tej chwili. - Poczułem jak pogładził mój policzek swoim kciukiem. Po chwili do tej niezwykle hipnotyzującej czułości dołączyły jego usta. Cichutki cmok dotarł do moich uszu.
- Jesteś taki uroczy, że mógłbym cię teraz schrupać. - Obdarzył mnie delikatnym uśmiechem.
- W kawiarnii..
- W kawiarni za mocno na ciebie naciskałem. Musisz wiedzieć, że faceci to czasami fiuty i myślą złym narządem.
Jego poczciwe podejście i cierpliwość jaką mi teraz okazał spowodowała, że moja dusza poczuła się bezpośrednio dotknięta. Nie mogłem mu tego pokazać. Łzy napłynęły mi do oczu i poczułem potrzebę odepchnięcia go. Ciepło które mi okazał, moja reakcja wymagała zbudowania wokół siebie muru i dystansu. W środku rozpadałem się z każdą sekundą i nie wiedziałem jak długo jeszcze dam radę wstrzymywać łzy.
- Zadzwonię jutro. - Zagryzłem usta i opuściłem głowę w dół.
Widziałem jak jego stopy stojące między moimi, drgnęły przez chwilę zmieniając środek ciężaru z jednej na drugą. Pocałował mnie w policzek
- Będę czekał.
*
Pierwszy raz ktoś okazał mi takie pobłażanie i zrozumienie. Dotknęło mnie to dogłębnie. Odczekałem aż się ubrał i ulotnił z mojego mieszkania i ułożyłem się w łóżku w którym jeszcze chwilę temu byliśmy razem. Czułem zapach jego perfum. Moje mieszkanie na każdym kroku przypominało mi o wizycie gościa. Na podłodze nadal nieznośnie porozrzucane, leżały guziki które odpadły kiedy Steven rozerwał koszulę próbując mi pomóc go rozebrać. Sprzątanie ich zajmie mi wieki. Uśmiechałem się do siebie, a po policzkach spływały mi łzy. Szloch wstrząsnął moim zmęczonym ciałem, na kolejne parę godzin. Jego piżmowy zapach trochę koił moją duszę, ale mój rozum już galopował w stronę nieprzyjemnych myśli. Prawie wszystkie noce ostatnich dwóch tygodni, kończyły się bardziej lub mniej świadomym płaczem. Nie panowałem nas swoim umysłem, nerwami i przyszłością. Zamknąłem laptop widząc te same, niegasnące wyniki wyszukiwania po wpisaniu mojego imienia i nazwiska. Objąłem się ramionami przekręcając się na bok.
- Alexa włącz piosenkę Jackson Wang "Champagne cool"
*
Ze snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Był już następny dzień. Przespałem końcówkę wczorajszego dnia i jeszcze całą noc. Wstając z łóżka spojrzałem w stojące przed nim lustro. Miałem opuchnięte oczy jak królik na którym testuje się nowe kosmetyki. Miałam na sobie ubrania z wczoraj. Lniany, czarny set i bose stopy. Ubranie odsłaniało całkowicie moją klatkę piersiową przez guziki, które były rozpięte do samego dołu. Podszedłem do drzwi wejściowych i otworzyłem je, jeszcze na wpół zaspany i zniechęcony życiem.
W najśmielszych koszmarach nie myślałem, że spotkam sąsiada z dołu. Czy bardziej powinienem nazwać go stalkerem. Musiałem wyglądać jak obraz rozpaczy, bo zrobił zdziwioną minę i cofnął się o krok.
- Przestań mnie nachodzić! Cholerny stalker! Jeszcze raz i zadzwonię po policję.
Zatrzasnąłem drzwi zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Trząsłem się ze złości i po części również z niepokoju. Dlatego kupiłem mieszkanie w luksusowym budynku, żeby nie musieć martwić się takimi ludźmi. Ten budynek ma ponoć najlepszą ochronę w apartamentowcach warszawskich. Pierdolenie. Wiedziałem, że telefon do administracji/ochrony może postawić mnie w jeszcze większym świetle reflektorów, więc zaniechałem tej myśli. Zamiast tego zadzwoniłem do mojej siostry. Jeśli ktoś miałby mi pomóc, to ona.
*nazwy najpopularniejszych list przebojów w Korei Południowej.
** Chadolbaegi to niemarynowana wołowina przyrządzana na koreańskim grillu. Często o dużo wyższej jakości niż mięso serwowane w europie.
___
Pisałam ten rozdział jak widzicie parę miesięcy. Wracałam do niego, pisałam go na nowo i.. i bez powodzenia. Żadna wersja nie trzymała mi się głównego aspektu. Bardzo nie chciałam aby Jin wyszedł na neurotyka i pizdeczkę, którą przecież nie jest. Jest utalentowanym, silnym psychicznie młodym mężczyzną któremu zawalił się na głowę świat. Jak wam się podoba daddy Steven?
Drama z obecnym rozdziałem zażegnana. Idę od razu pisać następny. Może wrzucę wam kiedyś inne wersje tego rozdziału które sobie zapisałam. Bywajcie
Wasza D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wyraź swoją opinię.