-Jisoo, nie chcę dzisiaj rozmawiać. Potrzebuję zostać sam. Wyjdź proszę.
- Ale dlaczego taki jesteś, przecież widzę że coś się zmieniło. Co ci jest? Co sie stało? - Naciskała a ja coraz trudniej utrzymywałem łzy za powiekami oczu. Zacisnąłem dłonie na jej ramionach.
- Proszę cie.
Leżałem w łóżku czując jak ciężka jest moja głowa. Energia opuściła moje ciało. Targały mną koszmarne myśli. Dłonie pociły mi się bardziej niż powinny w klimatyzowanym mieszkaniu. Łzy ciekły po policzkach juz nie powstrzymywane przez czyjeś spojrzenia. Czy mi już do reszty odbija. Co się ze mną dzieje.
- Proszę cie.
Leżałem w łóżku czując jak ciężka jest moja głowa. Energia opuściła moje ciało. Targały mną koszmarne myśli. Dłonie pociły mi się bardziej niż powinny w klimatyzowanym mieszkaniu. Łzy ciekły po policzkach juz nie powstrzymywane przez czyjeś spojrzenia. Czy mi już do reszty odbija. Co się ze mną dzieje.
Obudziłem się rano i byłem zupełnie sam w mieszkaniu. Jisoo postanowiła wyjść po mojej rozpaczliwej prośbie. Oczy paliły mnie zupełnie jakby było tam całe mnóstwo piasku. Zegarek wskazywał dopiero piątą nad ranem, ale nie mogłem już dłużej zostać w łóżku. Ubrałem się kierując do jedynego znanego mi miejsca, w które poniosły mnie nogi. Siłownia otwarta całodobowo, była miejscem do którego się udałem.
Biegłem na bierzni ze słuchawkami na uszach wsłuchując się w "DPR Ian - ballroom extravaganza"
Oddech miałem płytki, mięśnie nóg paliły niczym przypalane ogniem. Robiło mi się coraz lżej w głowie, w klatce piersiowej. Czułem się coraz lepiej. Pot zalewał mi oczy skapując z czubka głowy aż do przymykanych powiek. Otarłem twarz małym ręczniczkiem. Zwolniłem ustawienia bieżni i powoli z niej zszedłem. Dyszałem jak pies w upalny dzień. Zachwiałem się stawiając obie stopy na podłodze. Przytrzymałem się ściany i powoli zacząłem iść w stronę szatni. Wrzuciłem słuchawki do szawki
Przeglądałem koreański internet jadąc z poziomu parkingu windą, kiedy dołączył do mnie sąsiad, zatrzymując mnie na parterze.
- Ty też już na nogach tak wcześnie? Wracasz z miejsc postojowych? Zaparkowałeś samochód?
Irytowało mnie, że zupełnie niepotrzebnie się do mnie odzywa. Po głowie krążyła mi masa przekleństw na niego, ale zamist puścić mu niekulturalną wiązankę postanowiłem go zupełnie zignorować. Ten jednak wcale się nie poddawał i ciągnął dalej.
Irytowało mnie, że zupełnie niepotrzebnie się do mnie odzywa. Po głowie krążyła mi masa przekleństw na niego, ale zamist puścić mu niekulturalną wiązankę postanowiłem go zupełnie zignorować. Ten jednak wcale się nie poddawał i ciągnął dalej.
- Wiesz nie chciałbym być niemiły, ale na prawdę też potrzebuje postawić samochód na swoim miejscu parkingowym. - Winda wskazała dziewiąte piętro kiedy postanowiłem, że pozostałe jedno piętro pokonam schodami. Nie rozmumiem co on próbuje mi powiedzieć. Nie byłem w nastroju na sąsiedzkie pogadanki. Zatrzasnąłem drzwi mieszkania i odetchnąłem. Może on zna moją torzsamość i tak na prawdę to jakiś psycho fan. Muszę się od niego trzymać z daleka, ale ciągle na niego wpadam.
Parę dni później, pomimo wczesnej pory było już całkiem ciemno. Deszcz siąpił z nieba, a chmury całkowicie pokryły niebo. Polskie lato powoli dobiegało końca, a temperatura spadła, przynosząc ze sobą wilgoć i chłodny wiatr. Siedziałem na kanapie przed tv oglądając program muzyczny z Koreii streamowany z internetu, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Westchnąłęm, ale wstałem otworzyć drzwi. Ignorowałem Jisoo od wypadku tamtego dnia i chyba w końcu muszę zderzyć się z sytuacją.
- Sisi do.. - urwałem w pół słowa widząc postawnego mężczyznę z brązowymi włosami. Przeszedł mnie elektryzujący dreszcz zaskoczenia.
- Cześć Foster. - Nazwał mnie moim fejkowym nazwiskiem z galii, na którą wbiła mnie Jisoo.
- Pan Ryan..- Wydusiłem, starając się ukryć szok na mojej twarzy i wszystkie emocje i wspomnienia, które nagle powróciły do mojej głowy, agresywnie domagając się atencji. Moje serce łomotało.
Wszedł popychając drzwi do środka, a ja stałem jak kołek. Wywołało to na jego twarzy pół uśmieszek.
- Ostatnim razem chętniej zaprosiłeś mnie do środka. - Co się ze mną dzieje, jestem jak dzika zwierzyna zapędzona w kozi róg. Podszedł do mnie chwytając mnie za podbródek. Poczułem gorąco wypływające na moją twarz, rozchodzące się na reszte ciała. Przejechał opuszkiem palca po mojej dolnej wardze, a ja prawie westchnąłem uchylając je. Wciągnąłem głośno powietrze. Uśmiechnął się jeszcze mocniej po czym puścił mnie i wszedł głębiej do mieszkania rozglądając się jakby sprawdzał czy jesteśmy tu sami. Zlustrowałem jego sylwetkę. Był ubrany elegancko w kremowe lniane spodnie i białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Koszula była rozpięta dość mocno ukazując jego mocno zarysowane mięśnie i złoty naszyjnik z płaską okrągłą zawieszką. Poczułem się mocno nie na miejscu w moich czarnych spodenkach do połowy uda, długich białych skarpetach i bardzo luźnej koszulce bez rękawów, przez które bardzo łatwo można było zauważyć moje sutki. Nie żebym wstydził się mojego ciała, ale onieśmielił mnie mój wygląd w porównaniu do jego idealnej stylowki "old money"
- Cześć Foster. - Nazwał mnie moim fejkowym nazwiskiem z galii, na którą wbiła mnie Jisoo.
- Pan Ryan..- Wydusiłem, starając się ukryć szok na mojej twarzy i wszystkie emocje i wspomnienia, które nagle powróciły do mojej głowy, agresywnie domagając się atencji. Moje serce łomotało.
Wszedł popychając drzwi do środka, a ja stałem jak kołek. Wywołało to na jego twarzy pół uśmieszek.
- Ostatnim razem chętniej zaprosiłeś mnie do środka. - Co się ze mną dzieje, jestem jak dzika zwierzyna zapędzona w kozi róg. Podszedł do mnie chwytając mnie za podbródek. Poczułem gorąco wypływające na moją twarz, rozchodzące się na reszte ciała. Przejechał opuszkiem palca po mojej dolnej wardze, a ja prawie westchnąłem uchylając je. Wciągnąłem głośno powietrze. Uśmiechnął się jeszcze mocniej po czym puścił mnie i wszedł głębiej do mieszkania rozglądając się jakby sprawdzał czy jesteśmy tu sami. Zlustrowałem jego sylwetkę. Był ubrany elegancko w kremowe lniane spodnie i białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Koszula była rozpięta dość mocno ukazując jego mocno zarysowane mięśnie i złoty naszyjnik z płaską okrągłą zawieszką. Poczułem się mocno nie na miejscu w moich czarnych spodenkach do połowy uda, długich białych skarpetach i bardzo luźnej koszulce bez rękawów, przez które bardzo łatwo można było zauważyć moje sutki. Nie żebym wstydził się mojego ciała, ale onieśmielił mnie mój wygląd w porównaniu do jego idealnej stylowki "old money"
- Krofford był pod wrażeniem twojej prezencji. - Krążył po moim salonie niczym wygłodniały lew. Zerknął jeszcze w stronę sypialni oceniając jej wygląd. Nie wiedziałem czy wspomina naszą noc razem, ale irytował mnie fakt, że ja nic kompletnie nie pamiętam. Przez te dni nie wróciło do mnie ani jedno nawet krótkie wspomnienie, czy glitch tego jak spędziłem z nim czas.
- O kim ty mówisz? - Postanowiłem porzucić formalny ton. - Brunet podniósł zdjęcie gdzie byłem z chłopakami z zespołu. Podszedłem zamaszyście i wyrwałem mu z ręki ramkę kładąc ją zdjęciem do dołu. Mam nadzieje, że nie zorientował się kim jestem. Kiedy znowu byliśmy tak blisko siebie złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę kanapy. Usiadł blisko mnie, a ja czułem nadal mrowienie w miejscu w którym trzymał mnie za rękę.
- Ten ważniak z którym rozmawiałeś z mojego telefonu. - Telewizor doświetlał mu twarz na niebiesko. W tle leciała koreańska muzyka, przy akompaniamencie padającego deszczu z otwartego balkonu. Był cholernie pociągający. Siedząc tak blisko czułem jego perfumy. Pachniał piżmem. Doprowadzał mnie do szaleństwa samym wyglądem.
- Chcesz coś do picia? - Starałem się zmienić temat aby dać sobie przestrzeń do zmiany pozycji. Musiałem wstać i zwiększyć dystans. Bo oddziałowuje na mnie tak intensywnie, że boję się że zaraz pojawi mi się wzwód. W głowie ciągle odtwarzałem moją fantazję o możliwym scenariuszu nocy której nie pamiętałem.
- Chętnie zwilżył bym gardło jakimś burbonem.
- Mam wodę i cole zero. - skwitowałem, zamierzając pozostać tak trzeźwym w jego obecności jak to możliwe.
- Z lodem? - Poczułem ciepło w podbrzuszu stojąc niedaleko kanapy na samo wspomnienie loda, którego ostatnio wyobraziłem sobie w jego wykonaniu. Przeklęta wyobraźnia. Popędziłem do kuchni, dopadając do lodówki. Wrzuciłem kostki lodu do dwóch wysokich szklanek i postawiłem przed nim lodowatą puszkę coli. Wyjął kostkę lodu ze szklanki postawionej przed nim. Włożył ją sobie do ust i ssąc ją lubieżnie nie spuszczał ze mnie wzroku. Prawie jęknąłem.
- Zapomniałem cytrynki. - Zniknąłem ponownie w kuchni, próbując wziąć się w garść. Wyjąłem kolejną puszkę przytykając ją do policzków. Przyjemne zimno gasiło rozpalony ogień. Ten facet doprowadza mnie do szału.
- Chodujesz tą cytrynę od nasionka? - Padło pytanie kiedy długo nie wracałem. Wpadłem w popłoch i chytając nóż i cytrynę syknąłem kalecząc sobie opuszek palca wskazującego.
Pojawił się tuż za mną obracając mnie do siebie przodem.
- Przestań, skaleczyłeś swój paluszek. - Przyblizył moją dłoń do swojej twarzy i przez sekundę myślałem, że mam halucynacje. Wysunął język i polizał w miejscu gdzie pojawił się szkarłat. Wsunął mój palec do swoich ust, a ja wstrzymałem oddech, żeby nie jęknąć. Pomimo to na końcu, gardłowy dźwięk i tak wydarł się z moich warg. Kiedy kontynuował, poczułem jak moje szorty robią się za ciasne. Zachipnotyzował mnie. I jestem przekonany, że zrobił to z premedytacją. Bo ssał mój palec i wbijał we mnie to intensywne spojrzenie. Widziałem jak pociemniały mu niebieskie tęczówki. Ta chwila trwała stanowczo za długo, a napięcie było gęste niczym dym. Ale czułem się jakbym wpadł w głęboką toń bez koła ratunowego. Opadałem coraz głębiej. Aż cały obraz zniknął i wtedy zorientowałem się, że przymknąłem oczy.
- Kwaśne. - Skomentował przywracając mnie do rzeczywistości.
- Co..- wysapałem.
- Co..- wysapałem.
- Miałeś sok z cytryny na palcu. Ma kwaśny smak. - Łopatologicznie wytłumaczył widząc moje roztargnienie. Wyrwałem mu swoją dłoń i opłukałem wodą ustawiając strumień na lodowaty. Starałem się ukryć przód moich szortów. To jakiś obłęd. Serce tłukło mi się tak głośno, że bałem się że on też jest w stanie je usłyszeć.
- Dokończę krojenie. - Kiwnąłem jedynie głową, próbując się uspokoić. Otarł się swoim ramieniem o moje kiedy stał trzymając cytrynę w ręku. Przeszła mnie fala dreszczy i już wiedziałem, że założyłem zbyt krótkie i obcisłe szorty aby ukrywać stan, w który wprawia mnie jego obecność przez cały pobyt. Ale to byłoby super dziwne gdybym wyszedł i nagle zmienił ubranie.
- Potrzebujesz z czymś jeszcze pomocy? - Czy ja mam paranoję, czy on pije do stanu do którego mnie doprowadził? Uspokój się przecież nie mógł się tam spojrzeć. I wtedy odwracam się w jego kierunku, a on lustruje mnie z boku od stóp do głów z wrednym uśmieszkiem, który mam ochotę zetrzeć mu z ust. To chore. Marszczę brwi, ale zanim zdążam się odezwać, tracę grunt pod nogami. Podnosi mnie tak raptownie, że myślę że upadnę. Sadza mnie na blacie kuchennym i umiejscawia się pomiędzy moimi udami biorąc w swoje dłonie moją. Otwiera plasterek i zakłada na moją rozciętą skórę. A ja jestem w stanie jedynie wydukać - skąd masz?
- Apteczka stoi otwarta na stole.
- Dokończę krojenie. - Kiwnąłem jedynie głową, próbując się uspokoić. Otarł się swoim ramieniem o moje kiedy stał trzymając cytrynę w ręku. Przeszła mnie fala dreszczy i już wiedziałem, że założyłem zbyt krótkie i obcisłe szorty aby ukrywać stan, w który wprawia mnie jego obecność przez cały pobyt. Ale to byłoby super dziwne gdybym wyszedł i nagle zmienił ubranie.
- Potrzebujesz z czymś jeszcze pomocy? - Czy ja mam paranoję, czy on pije do stanu do którego mnie doprowadził? Uspokój się przecież nie mógł się tam spojrzeć. I wtedy odwracam się w jego kierunku, a on lustruje mnie z boku od stóp do głów z wrednym uśmieszkiem, który mam ochotę zetrzeć mu z ust. To chore. Marszczę brwi, ale zanim zdążam się odezwać, tracę grunt pod nogami. Podnosi mnie tak raptownie, że myślę że upadnę. Sadza mnie na blacie kuchennym i umiejscawia się pomiędzy moimi udami biorąc w swoje dłonie moją. Otwiera plasterek i zakłada na moją rozciętą skórę. A ja jestem w stanie jedynie wydukać - skąd masz?
- Apteczka stoi otwarta na stole.
- Faktycznie - A stało się tak bo szukałem czegoś na ból głowy dzisiaj po południu i nie schowałem jej na miejsce. Czuję dyskomfort kiedy materiał spodenek napiera na główkę mojego penisa. Czuję się jak zwierzyna zagoniona w kozi róg, z jego udami pomiędzy moimi własnymi w dodatku ze wzwodem w spodniach. Mam wrażenie, że nie ma lepszego wyjścia z tej sytuacji jak nagła śmierć. Moje zażenowanie sięga zenitu i pozwalam mojej grzywce opaść w dół, minimalnie zakrywając moją czerwieniącą się twarz.
- Jesteś uroczy. - Słyszę jego zachrypnięty głos przy moim uchu i już nie mogę powstrzymać ruchu wypchnięcia bioder. Słyszę przy tym własne westchnięcie. Dotyk jego ust na moim płatku znika, za to pojawia się czubek nosa na mojej szyi. Wdycha mój zapach a ja czuję jak każda komórka w moim ciele rozgrzewa się do tysiąca stopni. Moje ciało trawi gorączka. Mój fiut przyciska się do jego twardego brzucha i mam wrażenie, że zaraz eksploduję w spodnie. Niemożliwe, żeby nie wiedział w jakim stanie jestem i z jakiego powodu. Podnosi mnie z blatu i przez chwilę podtrzymuje mnie w górze za pośladki. Czuję się jakbym oszalał. Powoli tracę nad sobą kontrolę.. Stawia mnie na podłodze w kuchni zaskakuje mnie ponownie się odzywając.
***
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Nie sądziłam, że ktoś jeszcze to czyta. Chyba trochę wrócę do pisania. Poczułam znowu radość z robienia tego. Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach dodajcie się do obserwujących. Fanko o wielu imionach, która zaczyna komentarze od "Hejeczka" dziękuję Ci za ciągłe obserwowanie bloga przez 2 lata. Zmotywowałaś mnie do napisania tego rozdziału - więc Tobie go dedykuję. Mam nadzieję, że nadal tu wpadasz. Nie wiem czy po tak długiej przerwie mam jeszcze innych czytelników. Jeśli chciałabyś dostawać info o nowych rozdziałach, zostaw mi swojego maila.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Nie sądziłam, że ktoś jeszcze to czyta. Chyba trochę wrócę do pisania. Poczułam znowu radość z robienia tego. Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach dodajcie się do obserwujących. Fanko o wielu imionach, która zaczyna komentarze od "Hejeczka" dziękuję Ci za ciągłe obserwowanie bloga przez 2 lata. Zmotywowałaś mnie do napisania tego rozdziału - więc Tobie go dedykuję. Mam nadzieję, że nadal tu wpadasz. Nie wiem czy po tak długiej przerwie mam jeszcze innych czytelników. Jeśli chciałabyś dostawać info o nowych rozdziałach, zostaw mi swojego maila.
Best, yours .D