piątek, 29 listopada 2024

11. Niefortunne zdarzenia

Po kolejnym ataku paniki tym razem podczas kierowania auta, wygooglowałem specjalistę na drugim końcu miasta. W czapce z daszkiem siedziałem w poczekalni modląc się w duchu abym w poradni zdrowia psychicznego nie spotkał żadnego fana kpopu który mógłby mnie rozpoznać. W Polsce nie miałem aż tylu fanów najwyraźniej bo po tygodniu bycia tutaj nikt jeszcze mnie nie rozpoznał.

- Pan Han? - Z jednego z pokoju wyszła lekarka.

Czy w Polsce nie wprowadzono RODO? Dlaczego wywołują mnie z nazwiska? Przeklinałem w myślach. Zerwałem się na równe nogi i jak najszybciej wszedłem do gabinetu. Starałem się powiedzieć jej jak najmniej podczas wizyty ale w pewnym momencie chcąc zataić prawdę nieco pogubiłem się w zeznaniach. Mam nadzieję, że nie wyczuła tutaj żadnego podstępu z mojej strony. Nawet jeśli trochę kłamałem i omijałem prawdę, myślałem o prawdziwych sytuacjach które najwyraźniej doprowadziły mnie do tego jak czuję się teraz. Czy to możliwe, żebym miał ataki paniki z powodu odrzucenia miłosnego? Do yun, moja pierwsza miłość. Wyobraziłem sobie go jak zawsze z uśmiechem na ustach opierającego się o moje ramie. Siedzących i patrzących na siebie po kolejnej próbie doszlifowania układu do singla z nowej płyty. Całe 40 minut doktor patrzyła się na mnie z zaciśniętymi ustami w wąską linię i przenosiła z nogi na nogę. Czy aby na pewno jej mowa ciała powinna tak wyglądać podczas słuchania pacjenta? Kobieta miała burzę rudych loków i wglądała jak żywcem wyjęta z filmu "Pretty woman", młodziutka Julia Roberts. Jej zielone oczy świdrowały mnie na wskroś. Beżowe ściany niejako koiły moje dzisiejsze nerwy. Usiadłem wygodniej na czerwonej kanapie, wpatrując się w wyrośniętego fikusa stojącego w kącie pomieszczenia. 

- Na koniec jeszcze mogę polecić oprócz terapeuty, receptę na leki które pomogą uspokoić te stany lękowe, których pan doświadcza. Niestety takie specyfiki najwcześniej zaczną działać dopiero po miesiącu. 

- Um, jasne możemy spróbować farmakoterapii. 

- Panie Han, trauma to bardzo częste zjawisko w stresującym środowisku w jakim pan żyje. Leki w połączeniu z terapią to skuteczna metoda leczenia. - Nawinęła sobie pasmo kręconych włosów na palec. Nie byłem pewny czy to miało być flirciarsko czy po prostu ma taki odruch. Kiedy czułem, że wizyta chyli się ku końcowi, podeszła do mnie stojącego przed kanapą i lekko popchnęła mnie żebym usiadł. 

- Jest jeszcze jedna metoda, która bezpośrednio może wpłynąć na redukcję stresu. - Spojrzałem jak przygryza dolną wargę i po chwili zawahania całuje mnie w usta. Kobieta nadal stoi ale opiera jedno kolano pomiędzy moimi nogami. Po chwili delikatnego pocałunku na który jej pozwoliłem, pogłębia go i staje się bardziej namiętna. Uszom i oczom nie mogę uwierzyć. Czuję jak kark zaczyna mnie boleć przez trzymanie go w pozycji do góry. Kobieta całuje niesamowicie. Rozpływam się niczym czekolada zostawiona na słońcu. Moje spragnione ciało reaguje intensywnie i już czuję, że w bieliźnie spoczywa podekscytowany, salutujący penis. Odznacza się na jasnych spodniach. Czuję jej rękę na swoim udzie i zastanawiam się czy nie powinienem tego przerwać. To nie jest zachowanie Han Jin hoon'a, który dba o swoją prezencję w mediach, który jest częścią koreańskiego boy bandu. To w najczystszej postaci Jin z liceum, który był zawadiackim podrywaczem. Przestaje mnie całować, a ja odchylam głowę jeszcze mocniej do tyłu, wypuszczając głośno powietrze kiedy jej dłoń po błyskawicznym rozpięciu spodni masuje mnie przez materiał bokserek. Czuję jak zostawia mi na szyi mokre ślady od pocałunków. Jest cudownie. Prawie zapomniałem, jak odczuwa się dotyk kobiety przez te wszystkie lata w Korei. Obciąga mi fiuta, a głos w mojej głowie krzyczy, żeby pieprzyć zasady moralne jakie teraz wyznaję i niebezpieczeństwo, że mój prywatny wybryk wypłynie gdzieś w Internecie. Dociskam jej głowę wpychając się w jej usta głębiej. Słyszę jak lekko się przy tym dławi i uśmiech wypływa na moje usta. Już zdecydowałem. Wysuwam się z niej i popycham jej ciało na sofę. 

- Jesteś taka piękna. - komplementuję ją tonem tak podnieconym, że na pewno wie czego teraz najbardziej pragnę. Kobieta śmieje się i obnaża swoje piersi. Jak oparzony zrywam z niej krótką spódniczkę. Przenoszę ją na biurko, penetrując ją stojąc przed nim podczas gdy ona rozkraczona opiera swoje łydki na moich biodrach. Wycieram lubrykant z prezerwatywy o opuszczone do kolan spodnie. Wsuwam się w nią i mam wrażenie że od razu od tego wybuchnę po pierwszych paru ruchach. Wchodzę po same prącie i wychodzę całą długością zwiększając intensywność. Szturmuje jej wejście pobudzając jej łechtaczkę dodatkowo kciukiem. Widzę grymas przyjemności na jej twarzy i wiem, że wystarczy jej jeszcze chwila i zaciśnie swoje mięśnie na moim penisie. Czuję jej skurcze. Zestawiam ją z biurka i obracam do pozycji na pieska. Wkładam w nią moje prącie i pieprze ją tak, że biurko zaczyna się przesuwać i trzeszczeć. I wtedy oboje słyszymy pukanie do drzwi, które niszczy całą zabawę. Dochodzę zaciskając dłonie na jej biodrach po których pewnie pojawią się małe bruzdy lub siniaki. Mój penis drga w jej środku wypluwając kolejne fale spermy. Pukanie nie ustępuje. Rzucamy się do naszych ubrań. Potrącam drzwiami osobę, która najwyraźniej pukała do drzwi, niczym płatny morderca w czapce z daszkiem i okularach przeciwsłonecznych wpadam ramieniem na jakiegoś mężczyznę i wychodzę ile sił w nogach na korytarz. Za plecami słyszę jeszcze,

- Pani doktor, mamy dwadzieścia minut opóźnienia. Pacjenci się niecierpliwią. - Uśmiech wypływa na moją twarz. 

Wracam do samochodu śmiejąc się do siebie, na myśl że prezerwatywa z nasieniem nadal spoczywa na moim miękkim prąciu. Trzyma się tam dzięki bokserkom, które naciągnięte w pośpiechu uratowało sytuację. Śmieję się jak szaleniec. Robiłem różne rzeczy w życiu, ale ta jest absolutnie pojebana. Rozpinam spodnie i zdejmuję z siebie prezerwatywę, starając się aby jej zawartość nie wypłynęła na moje już i tak zrujnowane spodnie. I wtedy słyszę kolejny raz ten cudowny dźwięk pukania. Tym razem w okno mojego samochodu. W popłochu rzucam prezerwatywom za siebie i zakrywam moje przyrodzenie. Po mojej lewej stronie stoi nie kto inny jak strażnik teksasu, w uniformie. Widzę, że patrzy na to co tak strasznie próbuję zakryć i jego brew podjeżdża do góry. Wyraz twarz wyraża dezaprobatę. Zapinam spodnie w pośpiechu i otwieram okno.

- Witam, sierżant Michałczyk, oddział straży miejskiej. Tutaj nie wolno stać dłużej niż piętnaście minut, nie widział pan znaku? Do you speak polish? - Zagaduje dalej patrząc na moją reakcję. 

- Tak. Nie zauważyłem. 

- Będzie mandacik. - Wyciąga z kieszeni blankiecik i zaczyna wypisywać. 

- Masturbacja i obnażanie się w miejscu publicznym, oraz parkowanie w niedozwolonym miejscu. 

 - Nie masturbowałem się wcale! - Od razu protestuję, ale mina strażnika pozostaje niewzruszona. 

- Mogę to wyjaśnić, ale na pewno mi pan nie uwierzy.. - próbuję się tłumaczyć.

- Więc proszę tego nie robić. Widziałem pana penisa, jest to wystarczający powód do wystawiania mandatu. Przyjmuje pan, czy będzie się odwoływał?

Wzdycham i przecieram ręką czoło. - Już dobrze, przyjmuję. - Ostatnim czego bym chciał to sąd w którym będę się tłumaczył czemu zdejmowałem w samochodzie prezerwatywę i wzywanie na świadka moją psychiatrę.  

*

Mandat opłaciłem od razu. Kolejne trzy dni mijały mi na spaniu i ćwiczeniach na siłowni. Na zmianę śnił mi się powód dla którego uciekłem z Korei, z którego budziłem się zalany potem i łzami. A w inne dni doprowadzające mnie na skraj orgazmu felatio, które otrzymywałem od Pana Ryana. Każdy sen był intensywniejszy niż poprzedni. Miałem wrażenie, że jeśli nie wyrwę się z tego błędnego koła to albo wybuchnie mi głowa albo jądra od nadmiaru ciśnienia i hormonów. Ten cudowny incydent z doktor Julią Roberts, jak zacząłem ją w głowie nazywać rozbudził we mnie popęd, który miałem jako nastolatek, a który zdusiłem po wylocie do Korei.

Wyjąłem receptę od lekarki i odłożyłem ją na stolik nocny. Obok listów które miałem pisać jako swoista terapia. Stos odręcznie zapisanych kartek, przechylał się niebezpiecznie chyląc ku upadkowi. 

- Witamy w klubie czubków Jin hoon. - Powiedziałem sam do siebie wciskając listy do szuflady, zapychając ją całą. Kopnąłem ją, co ułatwiło zamknięcie mebla. 

*

Ubrany w czarne skórzane spodnie, białą koszulkę Balenciagi i casualową czarną marynarkę, wyszedłem na miasto w poszukiwaniu powodu mojej seksualnej frustracji. Nie mogłem się powstrzymać żeby nie zerknąć i upewnić się czy delikatny makijaż jak na wywiadach nadal wygląda perfekcyjnie. Wyglądał. Srebrny kolczyk w uchu połyskiwał małym diamencikiem który był w jego centrum. 

- Tak, właśnie wysiadam z ubera Ji seo. Mam nadzieję, że zajęłaś nam już kolejkę. - Spojrzałem na apple watch'a, który wskazywał dwudziestą drugą.

Żartujesz prawda? Twoja siostra nie stoi w kolejkach do klubów. Znam właściciela. 

Usłyszałem jej śmiech po drugiej stronie telefonu. Ji seo zachowuje się bardziej jak celebrytka niż ja. Wchodzi gdzie chce, z kim chce i ma tak rozbudowany networking w tym mieście jakby była co najmniej tak sławna jak ja sam. Wytwórnia z którą pracuje nie pozwala nam praktycznie na nic. Szczególnie po aferze w koreańskim klubie Burning Sun. Zespół nie mógł randkować, mieć skandali, chodzić do klubów i spożywać alkoholu. A przy tym też normalnie żyć. Na samą myśl tego koszmaru, poczułem ucisk w gardle. 

Wysiadłem a moja siostra stała z boku otoczona przystojnymi facetami i grupką bardzo długonogich dziewczyn. 

- Hej kochany! - Pomachała do mnie i chwyciła mnie pod ramie niczym matka otaczająca ramieniem swoje dziecko. 
- Wszyscy poznajcie mojego seksownego kuzyna Woo-jin'a , kuzynie poznaj wszystkich wartych poznania. 

Grupa odwróciła oczy w moją stronę i przywitali mnie z zachwytem. Miałem świadomość tego jak atrakcyjnie wyglądam, w końcu jestem idolem kpopowego boysbandu, ale w ich oczach wyczytałem również szczerą sympatię. A moja siostra zaczęła od kłamstwa o mojej tożsamości. Ciekawy dobór jednocześnie.. Woo-jin (우진) – oznacza „boski” lub „wyjątkowy” i „skarb” lub „prawda.”

_____________________________________________________________________________

piątek, 8 listopada 2024

10. Wyznane winy

Zatrzymałem samochód z piskiem opon i wyskoczyłem na przejście dla pieszych przy ul. Lechickiej w Warszawie. Czułem się ogłuszony, otumaniony i kiedy ręka przechodnia wyślizgnęła mi się z dłoni, zacząłem słyszeć klaksony samochodów na ulicy, którą za torowałem. Do yun nie był nawet na tym samym kontynencie. Ekspresja twarzy mężczyzny którego zatrzymałem i tym razem wyrażała zaskoczenie i złość zmieszaną ze strachem. W ich oczach byłem szalony. I muszę przyznać, że tak się właśnie czułem. Byłem zakochanym głupcem, który cierpiał. Kiedy wracałem do samochodu, żeby odjechać czułem jak obraz powoli mi się rozmazuje przez wzbierające łzy. Zajechałem kawałek dalej parkując moją niebieską strzałę na ulicy. Oparłem głowę o kierownicę i łkałem, a łzy spływały mi na uda znikając w lnianym czarnym materiale spodni. Serce tłukło mi się o klatkę piersiową boleśnie. Nie mogę już dłużej wytrzymać tego okrutnego szaleństwa. 

Po godzinie siedzenia w samochodzie zadzwoniłem do Ji-seo. Kiedy przyjechała po rozmowie z nią i uścisku jakim mnie obdarzyła byłem w stanie wyjść i zrobić zakupy na wietnamskim targowisku w tej okolicy. Jako nastolatek przychodziłem tu prawie codziennie. Nie dało się tu kiedyś zjeść koreańskiego jedzenia, ale widziałem ostatnio, że uległo to zmianie. Od czasu kiedy kuchnia koreańska w Polsce zrobiła się popularna dzięki kpopowi1

- Oppa, co się dzieje? Czemu przyjechałeś do Polski? Mieliście wydawać nową płytę w tym miesiącu, wiem że w takim momencie nie ma szans, żeby wytwórnia puściła cię na wycieczkę. Wiem, że jestem twoją małą siostrzyczką i zawsze będziesz mnie bronił, ale jestem już dorosła, też chcę cię wspierać. Powiedz mi prawdę. - Zacisnąłem mocniej dłoń na uszku od filiżanki herbaty. Musiałem z nią porozmawiać. Chciałem, żeby wiedziała. Była najbliższą mi osobą w życiu. Ale tak bardzo wstydziłem się wszystkiego przez co przyjechałem do Polski. 

- Ji-seo ja.. - Zawahałem się kiedy zadrżał mi głos. - Zrobiłem coś głupiego. 

Popatrzyła się na mnie wyczekująco, ale nie ponaglając mnie. Patrzyłem w jej ciepłe brązowe oczy i zbierałem się, żeby nie rozpłakać się w miejscu publicznym. Siedzieliśmy w kawiarni połączonej z targowiskiem, popijając pierwsze ciepłe napoje tego późnego lata, które dzisiaj było tak ciepłe jak piętnaście stopni na termometrze za oknem.

- Zakochałem się. - Jej twarz się rozchmurzyła jak tylko to usłyszała.

- Oppa no to cudownie! Myślałam, że kogoś zabiłeś albo zrobiłeś jakiś straszny skandal! - Jej radość aż kipiała. Musiała mocno się martwić cały ten czas. Nie miałem serca niszczyć jej poprawionego nastroju. 

- Powiedz mi kto to taki, znam ją? To jakaś sławna aktorka, albo piosenkarka? Jest Koreanką?

- Ji-seo, jakby ci to powiedzieć..- Przełknąłem kawę żeby przepchnąć gulę w gardle którą poczułem z nerwów. 

- To mój kumpel z zespołu. - Po tych słowach jej entuzjazm i uśmiech zniknął. A ja nastawiałem się mentalnie na rozczarowanie w jej słowach, czynach i tego wszystkiego co dostałem od mojego zespołu, Do yun'a, managera, wytwórni, fanów i brukowców, a nawet kąśliwych uwag paparazzi. Zacisnąłem dłonie w pięści, czując jak zaczynam czuć chęć na wymioty. 

- Przepraszam na chwilę. - Wyszedłem zamaszystym krokiem do łazienki, gdzie najciszej jak się dało zwracałem wszystko co miałem w żołądku. 

*
Wyszedłem z łazienki i poprosiłem o rachunek. Drobna baristka poinformowała mnie jednak, że został już uiszczony przez młodą kobietę która niedawno wyszła. Zerknąłem w stronę stolika, przy którym nikogo nie było. 

*

Wróciłem do mieszkania czując jakbym miał zaraz umrzeć. Nikt do mnie nie dzwonił, nikt nie zaczepiał. Miałem założone okulary przeciwsłoneczne przez całą czas od zwidów na przejściu, starając się ukryć moje czerwone białka. Zdecydowanie za dużo dzisiaj ryczałem. Kiedy tylko otworzyłem drzwi usłyszałem włączony telewizor. Przestraszony chwyciłem parasol z korytarza. 

- Cholera Ji-seo! - Podskoczyłem widząc siostrę. Siedziała na kanapie rozpłakana. 

- Oppa jak mogłeś mi nic nie powiedzieć! - Zerknąłem na ekran telewizora, gdzie pokazywali skandaliczne zdjęcia z moją twarzą. Na ekranie laptopa miała pootwierane karty z plotkarskimi portalami wszystkimi trąbiącymi o Hanie Jin-Hoonie.

- Tak, taka jest prawda Han Jin-Hoon jest skończony. - Czułem, że zacząłem się trząść, a cała trauma którą jakimś cudem zatrzymałem w samolocie powróciła. Moja gra aktorska przed sobą, że wszystko jest okej rozsypała się w pył. Ja się rozsypałem w pył. Oparłem się o ścianę i zsunąłem po niej w dół, ukrywając twarz w dłoniach. 

- To ja jestem tym pierdolonym perwerem i zboczeńcem. 

- O czym ty mówisz.. Oppa całowałeś się ze swoim kolegą z zespołu po pijaku. Nic się nie stało. - Coś we mnie pękło jak tylko to usłyszałem.

- Nic się nie stało? - Krzyknąłem cały we łzach, gryząc usta do krwi. Dygotałem cały i czułem jak brakuje mi powietrza. Serce tłukło się boleśnie o żebra. Hiperwentylacja, pot i powolne odcięcie.

Ten atak paniki przeżyłem obok mojej młodszej siostry. Kiedy w końcu odzyskałem świadomość tego co się wokół mnie dzieje, siedziała wtulona we mnie. 

- Oppa co to było? - Zapytała zatroskana, głaszcząc mnie po plecach.

- Nie wiem, chyba atak...paniki. - Wyłkałem. 

Po kolejnych 40 minutach byłem już w stanie wstać i z nią porozmawiać. Czułem się fizycznie wyczerpany. Siostra siedziała obok mnie na łóżku wtulona we mnie. Nie naciskała na rozmowę, ale po tym wsparciu jakie mi okazała, chciałem jej wszystko wyjaśnić. Jako jedyna stała po mojej stronie barykady. Nie odrzuciła tylko przytulała po tym jak dowiedziała się prawdy.

- Pamiętasz tego faceta o którym Ci mówiłem? 

- Tego z którym się przespałeś w tym mieszkaniu parę dni temu? 

Westchnąłem.. - Tak tego, aczkolwiek nie wiem co się stało. Obudziłem się z nim w łóżku nago. Nie wiem co to znaczy, ale się domyślam. Myślałem, że jestem hetero. Zawsze spotykałem się z dziewczynami. Ale ten czas w Korei, kiedy jako traine, a później idole byliśmy odcięci od wszystkiego.. Do yun, zadurzyłem się w nim. Wytwórnia nie pozwalała nam na randkowanie wiesz jak jest. Ciągłe próby, ćwiczenia, występy.. Presja bycia idolem jest wyniszczająca. Przez ostatni rok spałem po cztery godziny dziennie. Te zdjęcia i video to był pierwszy raz kiedy skończyliśmy trasę koncertową, nagrania do nowej płyty, wszystkie visualowe rzeczy i manager pozwolił nam na jeden wolny wieczór gdzie nie liczył nam kalorii, nie pilnował i mogliśmy się zrelaksować i wyjść. Pojechaliśmy do tego znanego klubu Burning Sun3, gdzie przychodzą sami celebryci. Upiliśmy się jak świnie. Był cały zespół, jakieś dziewczyny i nie wiem upadłem razem z Suck Chin'em na kanapę, bo nie mogłem już ustać na nogach i już samo jakoś poszło. Pocałowałem go i nie mogłem przestać. Któraś z dziewczyn musiała to sfilmować, wyciekło do netu i nienawidzą mnie absolutnie wszyscy. - Umilkłem na chwilę biorąc głębszy oddech. Łzy na nowo popłynęły. 

- Nienawidzą mnie fanki, dziennikarze i wytwórnia, menager. Ale najgorsze jest to, że nienawidzi mnie Suck Chin. 

- Rodzice nie mogą się o tym dowiedzieć. Jin, mama nie może się dowiedzieć. Już coś podejrzewa jak się dowiedziała że nic im nie mówiąc przyjechałeś. Wystarczy wpisać twoje imię i nazwisko w googla. To wszystko tam jest. 

- Wiem, widziałem. Dlatego uciekłem. Nie mogłem tego znieść. Zniszczyłem wszystko na co tak długo pracowałem. Sześć lat jako traine2, później cztery lata w zespole w ciągłej trasie. Moje uczucia, ja na prawdę go kocham. To nie jest fizyczne. Wiesz kiedy mu smutno, czuje się okropnie. A kiedy się uśmiecha cały aż szaleję z radości. Chcę być ciągle przy nim, wspierać go i dzielić z nim nasze sukcesy. A teraz już nigdy więcej go nie zobaczę. Odkąd to się stało.. widzę go na ulicach. Mam omamy, że to on gdzieś jakiś przechodni, że to on. 

- Oppa, musisz wrócić i posprzątać ten bałagan. Ucieczka to nie jest wyjście. Jak ty sobie to wyobrażasz. Co na to manager i wytwórnia? 

- Nie wiem. Nie mam włączonego telefonu. Używam tylko polskiej karty. Zablokowałem wszystkie moje konta społecznościowe. 

- Musimy zatrudnić prawnika, nie możemy tak tego zostawić. Twoja wytwórnia nie opublikowała żadnego statementu jeszcze. Może coś uda się z tym zrobić. Przecież macie kontrakt. 

- Jak ty sobie to wyobrażasz? Son Suck Chin strzelił mnie w ryj jak tylko przestałem go całować. Chłopaki z zespołu mi tego nie wybaczą. Jestem w ich oczach, obrzydliwym zboczeńcem, który widział ich nago pod prysznicem po próbach układów które ćwiczyliśmy codziennie. Jestem obrzydliwym gejem teraz. Gdzie ja nawet nie wiem czy jestem gejem. 

- Musisz spróbować. Mój brat nie jest tchórzem! I nie ucieka od odpowiedzialności. Wiem, że to trudne ale poradzisz sobie. Jestem z tobą. 

- Koreańczycy to nie amerykanie, nie wybaczą mi czegoś takiego. W Korei lepiej jest umrzeć niż być gejem! Ji seo w tamtym roku Moon-bin popełnił samobójstwo przez tą pieprzoną presję. Lisa jest szykanowana przez swoje odważniejsze stroje na amerykańskiej scenie. Nasze fanki rozszarpią mnie jak tylko moja stopa postanie na lotnisku w Incheon. 

- A co z tym facetem, z którym się chyba przespałeś? 

- Nie wiem, nie znam nawet jego imienia. Znam tylko nazwisko. 

- Nie masz już pociągu do dziewczyn? Miałeś dziewczynę, przecież spałeś z dziewczynami w liceum. 

- Skąd wiesz, że spałem w liceum z dziewczynami?!

- Ah, pamiętasz ten jeden raz kiedy rodzice polecieli odwiedzić babcię, a ja poszłam na ten tydzień do przyjaciółki spać?

- Ji seo!

- Wróciłam po parę rzeczy w trakcie. Nie zwróciłeś na mnie uwagi, ale widziałam cię z dwoma dziewczynami w łóżku. To było po tej pamiętnej licealnej imprezie którą wtedy zorganizowałeś. 

- O boże, ty to widziałaś? 

- Pomyślałam wtedy, że jesteś super cool..ale nie czułam potrzeby rozmowy o tym. Zawsze byłeś otoczony dziewczynami w czasach liceum. 

- Ji seo bo jestem Azjatą w warszawie. Sama wiesz jak to jest, masz co tydzień nowego bolca.

- No już nie bądź taki skromny, jesteś idolem bo jesteś utalentowany i przystojny. Tak samo jak twoja siostrzyczka. 

- Byłem idolem. 

*

Po tej szczerej rozmowie Ji seo wróciła do domu, a ja czułem się o jeden procencik lepiej. Ból żołądka nadal powodowała myśl co jeśli rodzice się dowiedzą. Byli Koreańczykami, którzy wyemigrowali ze swojego kraju do Polski dobre trzydzieści lat temu. Ale kulturowo to nadal Koreańczycy, którzy nie pozwolili by mi na mieszkanie z dziewczyną bez ślubu. Z tego samego powodu moja siostra nadal z nimi mieszka pod czujnym okiem ojca i matki. Kocham moich rodziców, ale nie wiem czy oni kochają mnie na tylko mocno, żeby mi wybaczyć ośmieszenie rodziny i hańbę. W sumie jestem nieco w szoku, że nasza Koreańska rodzina, jeszcze nie zadzwoniła im powiedzieć że coś takiego miało miejsce. Miałem nadzieję, że skandal przycichnie, a moje zdrowie psychiczne wróci do zdrowia. Takie załamanie nie jest dla mnie. 


**
Ahoj kochani czytelnicy. Nadal pracuję nad częstotliwością, ale wróciłam do pisania. Co około miesiąc możecie się spodziewać nowego rozdziału. Postaram się już permanentnie nie znikać. Osobo, która piszesz "Hejeczka" dzięki za komentarze zmotywowały mnie. To Tobie dedykuję kolejny rozdział.