czwartek, 8 października 2020

2. Niewygodne połączenie

 

Dziwnie jest czytać o sobie z gazet i mediów społecznościowych. Wiesz, że piszą o tobie, ale nie ma to jednak żadnego pokrycia z rzeczywistością. Niby są tam twoje zdjęcia, a jednak wszystko całkiem obce. Chyba tym razem nie chcę wiedzieć jak to się skończy. Fani cię kochają. Ale czy ta miłość jest w jakikolwiek sposób prawdziwa? Przecież nikt tak na prawdę cię nie zna. Moja prywatność właśnie została rozerwana na kawałki bardziej niż dotychczas. Niż kiedykolwiek od samego debiutu. Wybaczcie, że tak nostalgicznie i żałośnie brzmią te słowa, ale nie umiem ubrać ich jakoś sensowniej.  


Powieki były ciężkie, w sumie dziwnie tak samo jak moja klatka piersiowa. Kiedy tylko spróbowałem unieść głowę, przeszywający ból napotkał sprzeciw całego ciała. Otworzyłem oczy czując jak suche mam spojówki. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie wylądowałem przez przypadek na pustyni, zamiast w domu. W domu? Ah.. no tak przecież wczoraj przyleciałem do Polski. Wszystko dookoła wirowało. Jakaś cholernie ciężka ręka oplatała mój tors. Na co patrzyłem? Jakaś wielka, muskularna łapa leżała na mnie. Z tej perspektywy widziałem jedynie nagie wyrzeźbione plecy, kark i brązowe włosy. Wszystko z pewnością należące do faceta. 

- Kurwa, z deszczu pod rynnę. - Wzdychnąłem, zsuwając z siebie obce ciało. Próbując wygramolić się z łóżka potknąłem się jeszcze o leżące na podłodze jeansy. Zakrywając dłonią usta starałem się powstrzymać soczystego pawia, który napierał na polską kulturę jak bolszewicy do 1989 roku. 

- Wszystko okej? - Głos zza pleców najwyraźniej obudził się starając się zwrócić moją uwagę. 

- Nie mów do mnie teraz.

Bieg przez mieszkanie w mdłościach to mój najmniej ulubiony sport ekstremalny. 

Kiedy wymioty ustały stanąłem ledwie na nogach otwierając kurek w prysznicu. Lodowata woda spływała po twarzy jak za dnia kiedy opuszczałem Seul. Tak bardzo przypominała mi wtedy deszcz gasnącego lata. Jak zza mgły pojawiły mi się w głowie gorące pocałunki. Co się ze mną dzieje? 

Stając otulony szlafrokiem wpatrywałem się w piszącego coś na telefonie faceta mającego na sobie jedynie spodnie. Siedział na łóżku tyłem, ze stopami opuszczonymi na podłogę. Odwrócił się kiedy odchrząknąłem. Mięśnie mu się napięły i rozluźniły na dźwięk mojego głosu. 

- Jeszcze nie wyszedłeś? 

- A tego właśnie chciałeś? - Jego głos brzmiał nade prowokacyjnie wypowiadając te bezczelności. 

- Słuchaj - przetarłem dłonią twarz czując, że kac nadal tam jest. Nie byłem pewny czy chcę w ogóle tą sytuację wyjaśniać. 

- Nie wiem jak ty, ale ja nie znikam zaraz po przebudzeniu w takich sytuacjach mały. 

Osłupiałem słysząc słowo jakim mnie określił. Mój wzrost był zawszę dotychczas bez zarzutu. Całe metr osiemdziesiąt. No dobra, całe bez dwóch centymetrów. Nie mogę uwierzyć, że spałem z .. no właśnie bardziej mnie dziwiło, że z facetem czy że spałem z kimś przypadkowym i kompletnie nic nie pamiętam? A to ci historia. Ledwie przyjeżdżam po jednej katastrofie, a zaraz wpadam w drugą. 

- Sorry, nie wiem jak masz na imię. 

- Zapewne jakieś orientalne, skoro jestem żółty dupku. 

Parsknął cicho ze śmiechu. Bynajmniej nie cieszyło mnie, że bawią go moje ironie. 

- Nie jestem rasistą, ale skoro ty tak to będę się zbierał. 

Nie zamierzałem go zatrzymywać. Jak tylko zapiął wymiętą białą koszulę wkładając ją w jeansy, ruszył w moją stronę. Zerknął w lustro poprawiając kosmyki brązowych włosów, które opadły mu podczas snu na oczy, które stało akurat za mną. Później jego wzrok przeniósł się na mnie, złapał mnie za podbródek i zanim zdążyłem się połapać o co tu chodzi, zetknął swoje usta z moimi. Położył mi drugą dłoń ma plecy i przycisnął mocniej do siebie. Byłem w jego ramionach całe dwie sekundy po czym odsunął się i odszedł w stronę drzwi. 

- Obyśmy kiedyś spotkali się w trzeźwiejszych okolicznościach. 

Stałem tak jeszcze przez chwilę, czując wciąż ten potężny pocałunek. W nosie nadal wibrował mi jego męski zapach. A ciało przechodziło dreszcz za dreszczem. Uniosłem dłoń dotykając nadal wilgotnych warg. Oddech biegł nadal za nim aż na klatkę schodową. Zerknąłem w dół, odsłaniając poły szlafroka. Fiut stał w pełnej gotowości, zadowolony otrzymanymi bodźcami z mózgu. 

- I ty Brutusie przeciwko mnie? 


Kiedy do mieszkania wpadła Ji-soo z grubsza już ogarnąłem. Siedziałem, sącząc czarną i gorzką jak smoła herbatę. 

- Jestem już. - Spojrzała na mnie krytycznym okiem. Obeszła mieszkanie, udając policyjnego psa. 

- Śmierdzi tu seksem, kogo bzykałeś? 

- Nie wiem. - Rzuciłem krótko, nie chcąc wracać do sytuacji. - daj mi tabsy.. - wyjęczałem, kładąc czoło na przyjemnie zimnym blacie stołu. 


- Masz. - Zaszeleściła reklamówką obok mnie

- Oppa, co się z tobą dzieje? Co się stało w Seulu? Czemu przyjechałeś? 

Zdecydowanie bardziej podobało mi się pierwsze pytanie, niżeli każde kolejne. 

- Chyba spałem z jakimś typem, którego niedawno wywaliłem z mieszkania. 

- Typa? Jin-hoon jesteś biseksualny? - Patrzyła uważnie na moją reakcję, czułem to spojrzenie, które wwiercała we mnie w tej chwili. Połknąłem dwie pastylki, popijając wodą. Odkręciłem jeszcze małą buteleczkę, wypijając ją jednym haustem. 

- Ja nie mówię, że to źle, ale nie znasz go? Kim był? Jakiś polski fan? Wie kim jesteś?

- Ji-soo, nie mam zielonego pojęcia, ale wnioskuję, że nie bo nie znał nawet mojego imienia. 

- Ufff.. - wyraźnie odetchnęła. 

- Nie mam pojęcia jak to się stało. Obudziłem się z nim w łóżku. A zanim wyszedł .. - podrapałem sie w tył głowy.

- To jeszcze mnie pocałował, tak że mi kemping rozstawił. Więc na pewno nie przyszedł tu bo nie miał gdzie spać. 

- A ten, no używaliście zabezpieczeń?

Spojrzałem na nią gniewnie. 

- Nie mam zielonego pojęcia co stało się wczoraj między dwudziestą trzecią, a ósmą rano.  

- Oppa, a chociaż był przystojny?

- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. 

Oczy tego małego potwora rozbłysły na sam dźwięk słowa przystojny. 

- Spotkasz się z nim jeszcze? 

- Po pierwsze wyrzuciłem go z domu, po drugie nazwał mnie rasistą, wykorzystał po pijaku, po trzecie nawet gdybym po tym miał jeszcze jakieś masochistyczne skłonności żeby go spotkać nie mam ani jego numeru ani nawet imienia. 


Po doprowadzeniu się do stanu używalności chwyciłem odkurzacz sprzątając mieszkanie. W pewnym momencie natrafiłem na coś nie możliwe do zassania. Wyłączyłem na chwilę maszynę i klękając schyliłem się żeby zajrzeć pod łóżko. Moim oczom ukazał się telefon. Z pewnością nie mój. Próbowałem go odblokować, ale bezskutecznie. Westchnąłem siadając na podłodze. 

- Czyli miał rację, jeszcze się spotkamy. 



====

Witajcie, mam nadzieję, że Jin-hoon i jego postać przypadnie wam w serduszka i pokochacie go z czasem tak jak wszystkie inne moje opowiadania. Tymczasem lecę napisać jeszcze rozdział HP i życzę wam udanego weekendu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraź swoją opinię.