Facet mówił do mnie po angielsku i leci zaraz do warszawy. Nie myśląc dłużej, chwyciłem laptopa i rozkładając się na stoliku kawowym w salonie, zacząłem szperać w internecie.
Udało mi się dotrzeć do informacji, jako że w stolicy polski organizowany jest ekskluzywny pokaz nowego filmu reklamowego, w ramach współpracy z australijską firmą. Moja dłoń wylądowała z impetem na mym czole. Westchnąłem zawiedziony sytuacją, w której się znalazłem.
Po wzięciu dłuższego prysznica kac powoli opuszczał moje ciało. Łyknąłem w kuchni niezbędne witaminy i suplementy, kiedy dzwonek do drzwi dał o sobie znać. Odczekałem chwilę, kiedy dostawca zostawiał papierową torbę pod drzwiami i otworzyłem, odbierając przesyłkę. Jeżeli ktoś mówił o zbawiennych działaniach kuchni koreańskiej, na serio to ja ich dzisiaj bardzo potrzebuję. Przełożyłem lunch z papierowych pudełek na talerze i zacząłem pałaszować. Jeśli jakimś cudem ktoś nie słyszał o restauracji Onggi w warszawie, nie ma pojęcia o kuchni koreańskiej. Kimchi jjigae i nopcz'i, czyli grillowany filet z halibuta. Kiedy wreszcie poczułem się najedzony, odstawiłem resztę jedzenia i zająłem się przeglądaniem czegoś, co mógłbym na siebie założyć. Wślizgnę się na ten pokaz, odnajdę "Pana Ryana" i rozpłynę się we mgle jak ninja.
Jak pomyślałem tak i zrobiłem. Odpaliłem płytę Jacksona Wanga na Spotify. Trochę żelu na włosy, ogoliłem się i gotowy byłem, żeby skoczyć na szybkie zakupy do Armaniego.
- "Don't waste your love, just let it last. Cause once it's gone. It's never coming back. It's true.." - Nuciłem sobie pod nosem. - "But I'm the only that you need.."
Przerwałem muzykę, wykonując telefon. Mój rozmówca nie zamierzał jednak odebrać. Przewróciłem oczami i już miałem zamówić ubera, kiedy ciszę przerwał dźwięk dzwonka.
- Ji-soo, kochana siostro.
- Coś podejrzanie miły masz głosik, czego chcesz?
- Potrzebuje wkręcić się na taką "imprezę" ale incognito.. Wiem, że w tej kwestii potrafisz zdziałać cuda.
Zapewne gdyby była obok mnie puściłaby mi oczko, po czym zreflektowała i wyciągnęła rękę, pocierając palcami, na znak oczekiwania.
- Jin-hoon wiesz, że na świecie nie ma nic za darmo.
- Dlatego proponuję ci podnajem mojego samochodu na.. Powiedzmy jeden dzień.
- Po raz pierwszy, po raz drugi obiekt został sprzedany. - klasnęła w dłonie.
- Co to za impreza?
- Vipowski pokaz filmu reklamowego, w ramach współpracy z jakąś australijską firmą. Dzisiaj.
- Potrzebuję godziny. Nara.
Usłyszałem dźwięk rozłączania się z drugiej strony. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Mogłem tam wejść jako ja, ale to mogłoby przysporzyć mi niepotrzebnych kłopotów. Siostra miała znajomości wszędzie tam, gdzie trzeba dzięki swoim studiom w biznesie, a raczej łóżkowym podbojom.
W drodze do galerii Mokotów dostałem wiadomość z kodem na wejście. Zerknąłem na zegarek, wzdychając lekko. Czas gonił, a przecież nie mogę być za późno. Ten dupek na pewno potrzebuje swojego telefonu. Przebrany wyszedłem z przymierzalni. Garnitur skrojony idealnie. Armani nigdy jeszcze mnie nie zawiódł. Włoski majstersztyk z linii soho, o młodym, wyrafinowanym designie, który łączy w sobie detale tradycyjnego krawiectwa z nowoczesną charyzmą odzwierciedloną w nazwie. Cudownie znów wyglądać jak na czerwonym dywanie. Do tego lakierki, spinki do mankietów, biała koszula i byłem gotowy.
- Wygląda Pan zjawiskowo, doprawdy. - Miły komplement połechtał moje dowartościowane ego.
- Proszę odciąć metki, już w nim zostanę. Mogłaby Pani zapakować moje rzeczy?
- Oczywiście. Już pakuję. Płaci Pan kartą?
- Tak.
- Razem za wszystko będzie cztery tysiące trzysta euro. Chce pan przewalutować płatność na wony?
- Nie trzeba.
Wychodząc, zabrałem torbę, w której spakowałem swoje ciuchy, które miałem na sobie. Włożyłem je do metalowej szafki i zamykając, schowałem kluczyk do kieszeni spodni.
Zadzwoniłem po taksówkę. Upewniłem się, że w wewnętrznej kieszeni marynarki nadal spoczywa przeklęty telefon tego typka. Po spokojnej jeździe wysiadłem idealnie przed wejściem do Ufficio Primo w samym centrum warszawy. Niebieskie światło wylewało się z pięknego białego, zdobionego budynku. Wystrojeni ochroniarze w smokingi, sprawdzali kody wejściowe gości. Towarzystwo międzynarodowe rozmawiało ze sobą głównie po angielsku. Wyciągnąłem telefon, posyłając facetowi delikatny uśmiech.
- Zapraszamy Panie Foster. - Starałem się nie pogłębić uśmiechu.
Pozwoliłem sobie na pełen satysfakcji dopiero daleko wewnątrz budynku. Wtedy obok mnie pojawiła się hostessa, ubrana elegancko z delikatnym makijażem, młoda zgaduję, że polka. Idealny przykład słowiańskiej piękności. Zapytała delikatnym głosem czy napiję się szampana. Skoro już tu byłem, czemu nie napić się szampana. Po wczorajszym winie takie musujące będzie miłą odmianą. Chwyciłem zgrabny kieliszek i podziękowałem. Wypiłem do dna, odstawiając na stoliki rozstawione w holu. Wszystkie drogowskazy kierowały gości do sali konferencyjnej na -1, do sali pod kopułą na -2 albo na patio. Wszedłem do windy, wciskając guzik piętra numer 1. Wysiadłem. Korytarz był pusty, jedyne światło dochodziło z sali umieszczonej po drugiej stronie korytarza. Skierowałem kroki właśnie tam. Wszystkie szychy i organizatorzy będą właśnie tam, a skoro per Pan Ryan coś tu robi, zapewne znajdę go właśnie tam. Pewnym krokiem wszedłem do sali, w której oblało mnie zimne przygaszone światło z kinkietów powieszonych na bokach ścian. Od razu go dostrzegłem. Stał na wprost ode mnie. Rozmawiał z jakimś niskim facetem ze słuchawką w uchu. Przygryzał usta, w geście zdenerwowania. Ruszyłem pewnym krokiem niczym Cindirella, jedną dłoń chowając w kieszeni garniturowych spodni. Materiał był tak delikatny, że z satysfakcją poruszyłem dłonią. Tasowałem go wzrokiem, ulegając drugi raz jego urokowi. Z dwojga złego lepiej zaprzepaścić swoją homo cnotę z takim przystojniakiem niż z jakąś miernotą. Czułem jak serce, przyśpieszyło nieco rytm z ekscytacji. Jego brązowe włosy tamtego poranka wyglądały dużo bardziej seksownie w nieładzie, niż teraz idealnie ułożone. Stał niczym wyrzeźbiony, w swej atletycznej sylwetce, ubrany w jak mniemam drogi garnitur. Telefon w mojej kieszeni zadzwonił, a on uniósł wzrok kiedy dzieliło nas zaledwie dziesięć metrów różnicy. Zastygł z telefonem przy uchu. Lekki szok, a nagle i grymas przeszył jego przystojną, opaloną twarz. Ruszył w moim kierunku z takim impetem, że aż przystanąłem.
- Gdzie jest mój telefon?
- Też miło mi, że cię widzę nieznajomy. Telefon? - Zamierzałem jeszcze trochę go poddenerwować. Na ustach wykwitł mi delikatny, diabelski uśmiech.
Złapał mnie silnym chwytem za nadgarstek. I zapewne gdzieś by mnie pociągnął gdyby nie głos. Głos, który natychmiast rozpoznałem.
- Panie Ryan nareszcie się spotykamy. Gala wygląda nieziemsko. Gratuje wyboru miejsca. Doprawdy miałem mieszane uczucia na ten nikły kontakt przez ostatnie trzy dni, ale jeśli prezentacja będzie tak zadowalająca, to uratuje pan swoje niekonwencjonalne metody, marką i efektem.
Mężczyzna zerknął na mnie.
- To z panem rozmawiałem, przez telefon jak mniemam. Asystent pana Ryana?
Facet miał na sobie Rolexa, jakiś cholernie drogi sygnet z diamentami, finiszem był bordowy garnitur.
Brunet próbował się odezwać, ale wyrwałem mu z dłoni swój nadgarstek i podałem dłoń starszemu biznesmenowi.
- Foster proszę pana. Moje najszczersze przeprosiny. Mamy nadzieję, że lot minął szybko i w najwyższym standardzie pomimo małych niedogodności z naszej strony.
Mężczyzna był oczarowany moim wyglądem i manierami. Skłoniłem głowę jak to mamy w zwyczaju robić w Korei. Uścisnął moją dłoń, uśmiechając się. I tak zyskałem nową wakat asystenta. Przynajmniej na dzisiaj. Bo pan Ryan nie pisnął ani słówka na taki obrót sprawy. Parzył mnie swoim spojrzeniem. Czułem jego wzrok na policzku z taką intensywnością, że dało mi to swojego rodzaju satysfakcję.
- Masz taką zadbaną cerę chłopcze, że mógłbyś wystąpić w moich reklamach. Taka orientalna piękność. Jak znudzi ci się praca dla niego - Wskazał na niego głową. - Daj mi znać. Za dwa tygodnie ruszają zdjęcia do kolejnego projektu. Możesz zostać jego twarzą.
Mężczyzna zahipnotyzowany moją osobą, wyciągnął z wizytownika swoją kartę biznesową i wręczył mi ją, gładząc moją dłoń przez chwilę.
- Patrzenie na ciebie to czysta przyjemność.
- Panie Krofford dziękujemy za zaufanie i słowa uznania, jednakże na chwilę pozwolę sobie porwać mojego asystenta.
Biznesmen kiwną głową i oddalił się ze swoją świtą. Kiedy to nastąpiło, Ryan wyciągnął mnie w głąb korytarza do ciemnego zaułku.
***
Kolejne losy Jin-hoon za 2 tygonie, zachęcam do komentowania i zostawienia swojej opinii. Życzę wam kochani miłego weekendu i udanego dnia zakochanych.
Fajne bardzo mi się podoba, powodzenia życzę
OdpowiedzUsuń