piątek, 19 lutego 2021

5. Martini z oliwką

Staliśmy całkiem osamotnieni. Zupełnie jak wtedy kiedy zastałem go w swoim pokoju. Przytłumione światło korytarza oświetlało połowę jego twarzy. Czułem prąd przeskakujący między naszymi ciałami, a oprócz tego jakąś ciemną aurę z jego strony. 


- Czekałem wczoraj cały dzień pod twoim mieszkaniem. Przez 3 dni próbowałem się dodzwonić na swój telefon. A teraz pojawiasz się jak Kopciuszek na mojej gali - Jego oddech parzył moje ucho. Jego głos był stanowczy i niebezpieczny. Tak jak ta pozycja. Przyciskał moje ciało swoim do ściany. Brakowało mi powoli tlenu, tak tętno przyśpieszyło swój rytm. Czułem się prawie jak wtedy kiedy pocałował mnie w mieszkaniu. Jak to możliwe, że ktoś tak na mnie działa fizycznie. Ocuciło mnie kiedy odgarnął klapę mojej marynarki i poczułem jego dłoń na moim torsie. Był to ułamek sekundy, ale sprawiło, że przeszły mnie tak silne dreszcze, że musiałem zagryźć wargi aby nie wyszedł z nich żaden dźwięk. Jego dłoń zawędrowała do wewnętrznej kieszeni. Wyciągnął swój telefon i przestałem czuć jego ciężar na torsie. 

- Dokończymy rozmowę po gali. 

Rzucił na odchodnym i odszedł. Jeszcze chwilę widziałem jego plecy, gdy zniknął zza zakrętu. Odetchnąłem, osuwając się po ścianie w dół. Czułem jak pali mnie cała twarz. Zupełnie jakby cała krew skumulowała się właśnie tam. 

Stałem na patio z kieliszkiem martini w ręku. Delikatny letni, nocny wiaterek rozwiewał mi włosy, których nie złapała brylantyna. Gwiazdy świeciły jasno, jeszcze jaśniej budynki w centrum warszawy. Samochody migały przemierzając ulice. Wyciągnąłem telefon strzelając sobie selfie z martini. Pamiątka dzisiejszej, szalonej nocy. Skoro prasa się mną nie interesowała, sam sobie coś pstryknę. Uśmiechnąłem się do siebie, przypominając sobie powód dla którego uciekłem z Seulu. 

Kątem oka zauważyłem białą sukienkę, a raczej jej rąbek na ekranie telefonu, który trzymałem. Suto zdobiona glitterami, odznaczała się w kadrze. Zastygłem z telefonem w ręku. Piękna kobieta stała przede mną. Uśmiechnęła się widząc, że robiłem sobie sam prywatną sesję. Zakryła dłonią usta, ale delikatny chichot dotarł do moich uszu. 
Podeszła do mnie, wyjęła mi telefon z ręki. Jej pewność siebie otoczyła moją przestrzeń osobistą, a po chwili z niej zniknęła, cofając się nieco. 

- Cheese. - Usłyszałem jej uroczy głos. Połechtał moje bębenki, niczym kremowa czekolada podniebienie. 

Zapozowałem podejmując jej towarzystwo. Zrobiłem najbardziej seksowną pozę na jaką było mnie stać, za co nagrodziła mnie kolejnym pełnym uśmiechem i ciekawskim spojrzeniem. Jej azjatyckie oczy śmiały się do mnie, a ja pierwszy raz uznałem ich piękno. Azjatki nie były moim typem. Jednakże ona była niesamowita. Lekko opalona cera, brązowe włosy i brzoskwiniowe usta, które śmiały się do mnie bez przerwy. Wyglądała jak europejska wersja Azjatki z dodatkami zachodnimi. Ustawiła telefon tym razem na selfie i przysunęła się do mnie.

- Selfie? 

Ponoć damie się nie odmawia. 

- Czemu nie. - Oddałem jej uśmiech, odpowiadając jej po angielsku. 

Przysunęła się do mnie delikatnie, ale wyjęła z malutkiej kopertówki swój telefon, wsuwając do kieszeni garnituru mój. 

- 3,2,1 - wyszeptała i nacisnęła guzik

I zaraz po tym telefon pstryknął zdjęcie. Odsunęła się, a na jej ustach znowu mogłem obserwować uroczy uśmiech. Schowała telefon do torebki nie dzieląc się ze mną zdjęciem.

- Jaki celebryta, ukrywa się na patio?

- Mogę zapytać o to samo. 

- Taki, który nie jest celebrytą.

- Zatem jesteś biznesmenem? Czy Batmanem w drogim garniturze?

Uśmiechnąłem się na jej uwagę. 

- Stanowczo bliżej mi do Robina, aniżeli Batmana. 

Roześmiała się na moją odpowiedź. Kiedy się uśmiechała jej policzek odsłaniał uroczy dołeczek. 
Złapała w palce naszyjnik, który niezauważony leżał na jej małym biuście. Zrobiła to zupełnie tak jakby chciała, żebym tam spojrzał. Cóż mogę powiedzieć, jestem tylko słabym facetem, który bywa podatny na tak subtelną manipulację. Podążyłem wzrokiem na linię sukienki, która zakrywała lekko oliwkową skórę. Pojawiła się na niej gęsia skórka wraz z kolejnym podmuchem wiatru. Zreflektowany, zdjąłem marynarkę, kładąc na jej ramionach

- Robinie manier uczyłeś się od Alberta?* Gentelman się przede mną obnaża, co powinnam zrobić. Jeśli zdejmiesz coś jeszcze będę musiała zawołać ochronę.

- Nie ma takiej potrzeby, dopóki ty niczego ze mnie nie zdejmiesz.  

Roześmiała się, faktycznie rozbawiona moim słabym żartem. Łaknąłem tego śmiechu. Wychyliłem łyk drinka, a ona jak gdyby nigdy nic ruszyła w stronę wejścia do pomieszczenia. 

- Miłego wieczoru Robinie. 

Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, zniknęła. Cóż za zjawiskowa kobieta. Jeszcze przez chwilę odtwarzałem w pamięci jej delikatną, kobiecą urodę. W pewnej chwili zauważyłem, że mój kieliszek jest zupełnie pusty, a z wewnątrz dobiegają mnie dźwięki oklasków. Postanowiłem obejrzeć wydarzenie, skoro już się tu pojawiłem. 

Sala kolumnowa znajdowała się na poziomie minus dwa. Zjechałem windą i wchodząc wybrałem jeden z wielu stolików, przy których zamiast siedzieć, stoi się. Wielki rozłożony ekran wyświetlił making of z całej kampanii i zdjęć. Był to pokaz dla vipów z tego względu, całe wydarzenie wyglądało trochę inaczej. Kiedy na scenę wyszedł nie kto inny jak ostatni gość w mojej sypialni, na powrót zwróciłem wzrok w stronę sceny. Światła oświetlały jego sylwetkę, a jego głos docierał do moich uszu przez głośniki. Trzymał mikrofon tak pewnie jakby robił to przynajmniej codziennie rano po wzięciu długiego prysznica. Właśnie wtedy wyobraziłem go sobie z grzebieniem w ręku zamiast mikrofonu, udającego przed lustrem. Uśmiechnąłem się do siebie. 

Przeszedłem się po sali, zgarniając z tacy jednej z kelnerek przystawkę z kawiorem. Muszę przyznać, że w Korei jadałem lepsze. Rozglądałem się w poszukiwaniu baru. Wszechobecna biel pomieszczenia, otulona była niebieskim kolorem oświetlenia, królującego na satynowych wykończeniach. Na środku pomieszczenia wisiał zjawiskowy, kryształowy i cholernie duży żyrandol. Gdyby przez przypadek spadł, ukatrupił by przynajmniej sześć osób jak nie więcej. Odnalazłem wzrokiem barmana stojącego w kącie za przenośną ladą. Tam też skierowałem swoje kroki.

- Martini poproszę.

Po minie mężczyzny wyczytałem, że nie spodziewał się zamówienia w języku polskim. To zupełnie tak jak ja tej azjatyckiej piękności na patio. Przez chwilę zacząłem się zastanawiać w jakim języku mówił do mnie pan Ryan. Nazwisko nie wskazywało na polskie pochodzenie. 
Z zamyślenia wyrwało mnie przygaszające się światło sali. 

- Oho, czas na pokaz główny. - Powiedziałem bardziej do siebie niż do barmana, ale pomimo że słyszał nic nie odpowiedział.

Biały pył rozlał się po ekranie wydmuchany siłami natury, delikatna muzyka w wolnym tempie i szybkie zbliżenie na piękną szyję modelki. Delikatne migoczące drobiny osiadły na jej skórze, do których dołączyła męska dłoń. W oddaleniu mężczyzna muska jej kark. By na kolejnym kadrze wyjąć z ręki piękny naszyjnik. Kobieta leży na ogromnym łóżku zupełnie naga. Błyskotka sunie po plecach leżącej modelki wodzona dłonią mężczyzny. Modelka podnosi się na łokciach i odchyla plecy w łuk, niczym w akcie ekstazy. Wtedy z kolejnym zbliżeniem mężczyzna zakłada jej naszyjnik na szyję i przyciąga do pocałunku. Nagość pozostaje jednak zakryta pościelą. Mężczyzna pokazywany jest bardzo zdawkowo, ale w urywkach ujęć kamery w twarzy modelki dostrzegam, osobę poznaną na patio tego wieczora. 
Czyżby to była moja piękność? Przynajmniej już wiem, że ma równie piękne plecy co twarz. 

Pokaz był bardzo udany, zamożni goście klaskali z uznaniem po zakończonym filmie reklamowym. 
Facet, który był klientem pana Ryana, który się ze mną kontaktował wyszedł na scenę, z jakimś dłuższym przemówieniem. Obok niego pojawiła się kobieta z patio i już wtedy byłem pewien, że to ona. Stała w długiej białej sukni do ziemi, którą podziwiałem parę godzin temu. Dopiero teraz zorientowałem się, że nie oddała mi mojej marynarki. Oczywiste, że nie wyszła w niej na scenie. Miałem tylko nadzieję, że nadal ją ma. Pięknie błyszczała w centrum fleszy jaką obdarzyli ją delegaci z ekskluzywnych czasopism. Przez chwilę pomyślałem sobie, ile mogłem napytać sobie biedy, będąc jedynie widzianym w jej towarzystwie. 

Koniec gali bardzo mi się dłużył. Leciała jakaś spokojna muzyka, kiedy sączyłem kolejne martini. Poczułem dłoń na ramieniu, ciekawy kto śmie mnie zaczepiać odwróciłem głowę. 
*





* Albert jest postacią z Batmana - jego oddanym przyjacielem i lokajem, który go wychował po śmierci rodziców.


***
Dziękuje za uwagę i zapraszam do komentowania, zostawienia swojej opinii na temat opowiadania. Widzimy się kolejny raz za dwa tygodnie kochani. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraź swoją opinię.