czwartek, 23 stycznia 2025

14. Owoc kwiatu wyjaśnień

Wbiegłem lekko zasapany do Starbucksa. W moje nozdrza od razu uderzył cudowny zapach palonej kawy. Przyjemnie orzeźwiający chłód zamienił się po wejściu do kawiarni w miło otulające ciepło. Przytulne wnętrze cieszyło oczy, które skanowały stoliki, próbując odnaleźć ten właściwy. Mój wzrok zatrzymał się w końcu, na najbardziej odosobnionym od innych. Najmniej na środku, a w dodatku nieco zasłoniętym przez masywną witrynę z torebkami kawy i kubkami. Mężczyzna właśnie wstał od stolika i nasze spojrzenia się spotkały. Stałem tak przez chwilę, oceniając jego wygląd i ubiór. On też nagle zastygł taksując spojrzeniem mnie. Nie mogłem się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Obserwowałem jak unosi nadgarstek i sprawdza godzinę na masywnym zegarku. Nie tracąc więcej czasu dołączyłem do stolika i ustanowiłem się na niskim, zielonym, wygodnym fotelu. Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy przez co poczułem się bardzo nieswojo. Ryan rozsiadł się nonszalancko, wyraźnie czekając aż zacznę rozmowę. 

- Hi - uniosłem dłoń wyglądając jeszcze bardziej jakby mówienie w tej chwili sprawiało mi trudności. Przypomniałem sobie mój najgorszy wywiad i od razu zrobiło się się jakoś tak lżej na sercu. 

- Pozwól, że ci to ułatwię. 

- Nie, poczekaj. - Zanurkowałem twarzą w swoich dłoniach. Po czym usiadłem już prosto i ciągiem na jednym oddechu wyznałem. 

- Jesteś pierwszym facetem z którym się przespałem. Do tej pory robiłem to tylko z kobietami. 

- Z którym się przespałeś? Skarbie czy Ty w ogóle pamiętasz co się stało dwa tygodnie temu? 

Popatrzył na mnie unosząc brew, a ja poczułem się zupełnie zbity z pantałyku. Skąd on wie, że nic nie pamiętam. Przecież nigdy mu nawet nie dałem powodu, aby tak pomyślał. 

- Nie. - Powiedziałem najciszej jak się dało, czując się skonfundowany najbardziej w całym moim krótkim życiu. Poczułem jak chwyta mnie za podbródek, tak że nasze spojrzenia się spotkały. W mojej głowie zaczęła grać piosenka Teddy Swims - Lose control 

- Nie zaznałeś jeszcze tej przyjemności skarbie. Aczkolwiek całowaliśmy się całą noc, nie tylko w usta. - Jego słowa sprawiły, że moje policzki lekko się zarumieniły, paląc przy tym, zupełnie jakby ktoś przyłożył do nich coś ciepłego. - Nie uprawiam seksu ze śpiącymi ludźmi. Po tym jak zaciągnąłeś mnie do swojego apartamentu i było miło zasnąłeś, nie zdradzając nawet swojego imienia. Myślałem, że to przygoda na jedną noc, ale ciągle na siebie wpadamy. - Uśmiechnął się, a w mojej głowie znalazły się przebłyski obrazów jego głowy między moimi udami. Zrobiło mi się nagle strasznie gorąco. Wolałbym nie przypominać sobie teraz niczego. W mojej głowie przelatywały niczym ruchome zdjęcia, ciemne mieszkanie z lekko tlącym się światłem listwy LED przyklejonej przy podłodze. Obraz dłoni zanurzonych w brązowych miękkich włosach. To ja potargałem mu włosy? Moje oczy rozszerzyły się. Zatkałem dłonią usta kiedy dotarło do mnie, że moja wyimaginowana fantazja z Ryanem robiącego mi dobrze ustami, nie było fantazją tylko tłumionym wspomnieniem. 

- Coś się jednak przypomniało? - Twarz pełną miał satysfakcji, biła od niego aura pewności, a mi serce łomotało jak zawstydzonej nastolatce, która właśnie się dowiedziała, że straci dziewictwo ze swoim crushem. 

Nie musiałem odpowiedzieć, bo jego słowa przerwała kelnerka, która podeszła do stolika. Zaczęła mówić po angielsku.

- Steven, kawa smakuje? Może chciałbyś coś jeszcze? 

Wyraźnie się do niego wdzięczyła, zupełnie mnie ignorując. I od kiedy to w Starbucksie jest obsługa podchodząca do stolików..

- Dziękuje, ale mój przyjaciel chętnie się czegoś napije, prawda? Chwycił mnie za leżącą na stoliku dłoń, a ja wystrzeliłem do góry jak zerwana struna. Fotel odjechał do tyłu z głośnym łoskotem o drewnianą podłogę. 

- Czarną, dużą, mocną kawę! - Wygłosiłem odrobinę za głośno. - Przepraszam na chwilę. - Zanim zdążył odpowiedzieć opuściłem stolik znikając za drzwiami łazienki, znajdującej się po przeciwnej stronie kawiarni. 

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Przewróciłem oczami patrząc na zaróżowione policzki. Zachowałem się żenująco. Ale jak mam reagować kiedy on zawsze mnie tak prowokuje. Gdyby ktoś zrobił mi zdjęcie w momencie kiedy trzymał mnie za rękę byłbym jeszcze bardziej skończony, niż jestem już teraz. Umyłem dłonie w chłodnej wodzie i nabierając nieco ogłady, obiecałem sobie zachować trochę bardziej powściągliwie. Muszę albo się z nim pożegnać, albo pójść z nim na całość bo ten trawiący mnie od środka ogień sprawi, że spłonę a nie mam już na to czasu. Jestem w Polsce już prawie dwanaście dni. Cudownie było na chwilę zapomnieć o bożym świecie i poczuć trochę życia. Bez codziennych treningów i śpiewania. Naciągnąłem czarną czapkę z daszkiem trochę mocniej na oczy i wyszedłem.

Usiadłem rozsiadając się, nieco rozluźniony rozmową sam ze sobą. Skoro już straciłem twarz to nie mam nic więcej. 

- A więc masz na imię Steven, czy podałeś fałszywe tej kelnerce która nawet stąd robi do ciebie maślane oczy?

Zerknął na mnie wyraźnie zainteresowany, kiedy po wspólnym spojrzeniu odwróciłem się w stronę okna przez chwilę obserwując przechodzących ludzi. Zaczął padać delikatny deszcz, który sprawił że ludzie w panice przyśpieszali kroku, albo zaczynali biec, unosząc nad sobą torby, gazety i co tylko mieli w dłoniach.

- Tak, to moje prawdziwe imię. Ja za to nie znam twojego. Panie Foster. - Ah no przecież, że na gali podałem fałszywe dane, żeby się tam dostać incognito. 

- Mam na imię Jin. 

- Krótkie, koreańskie imię. - Skwitował dobrze rozeznany, mrużąc delikatnie oczy. 

- A Ty? Skąd jesteś, po akcencie można sądzić, że z Australii. - Uśmiechnął się do mnie ukazując bielutkie zęby w odpowiedzi. Kiedy myślałem, że nie doczekam się odpowiedzi po tak długiej pauzie kiedy pił swoje cappuccino, nagle przemówił. 

-  Z Melbourne, ale pomieszkuje teraz częściej w Sydney. - Zieleń jego oczu okraszone gęstymi rzęsami wbiła się we mnie, oczekując jakiejś informacji w zamian. Zamiast tego zapytałem raz jeszcze.

- A w Polsce co robisz? - Widząc moją ciekawość odstawił swoją filiżankę. Jego twarz ukazywała rozbawienie. Śledziłem i spijałem jego każdą ekspresję. Był taki estetyczny. Byłem w stanie teraz bezkarnie mu się przyglądać, rozdzielając spojrzenia tylko gdy brałem łyk mojej przyjemnie gorzkiej kawy. Do tej pory nasze spotkania były nagłe, chaotyczne i nigdy nie zauważyłem, że ma uroczy pieprzyk pod lewym okiem. Wyglądał bardzo zadbanie i zdrowo. Opalony, z włosami w kolorze orzechowym ze złotym błyskiem, stylowo ubrany w drogie marki.

- Zaraz wyczerpie ci się pula pytań do faceta na jedną noc. - Nie zbył mnie tym, wręcz przeciwnie. 

- Założę się, że w interesach dla jakiegoś Nowojorskiego startupu z oddziałem w Australii.  

- Stawiam zatem, że jeszcze mnie nie wygooglowałeś i nie wiesz kim jestem. 

- Było by po co cię googlować Steven?

- Tak bardzo jesteś mną zainteresowany? - Odbił piłeczkę, przejeżdżając palcem po swoich ustach. Był opanowany, ale uwodził mnie całym swoim ciałem.

- Czyż nie mówiłeś, że jesteś facetem na tylko jedną noc? - Roześmiał się do mnie szczerze rozbawiony naszą dysputą.

- Tak, masz racje ciągle nim jestem, jeszcze ze sobą nie spaliśmy. - Tym razem to ja się roześmiałem. 

- Jeszcze?

- Gdyby miało być inaczej biegłbyś do Starbucksa? A ja czekał o dziesięć minut dłużej? - Jego odpowiedź nieco zaskoczyła mnie tą całą logiką i bezpośredniością. 

- Chciałem się jedynie wytłumaczyć.

- A ja chciałem jedynie, obejrzeć jeszcze raz twoje urocze mieszkanie na ostatnim piętrze. - Upił kolejny łyk cappuccino kończąc swoją kawę. - I chyba skończył nam się czas tej słodkiej rozmowy. - Zerknąłem na niego nie rozumiejąc co chce przez to powiedzieć. 

- Oh, nie patrz na mnie takim zawiedzionym wzrokiem. Czyżbyś jednak liczył na to, że zabiorę cię do twojego mieszkania i dokończymy nasze zabawy w łóżku? 

- Na to wygląda. - Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. 

- Jin - tutaj zrobił krótką przerwę jakby badając na języku brzmienie mojego języka. - Popatrzmy prawdzie w oczy, ty nie sypiasz z facetami, a ja już nie rozprawiczam takich uroczych stworzeń jak ty. - Zaskoczyły mnie jego słowa. Zupełnie jakby jego zainteresowanie gdzieś zupełnie czmychnęło w jedną chwilę kiedy dowiedział się, że nie jestem wstydliwą dziwką.

- Jesteś zły bo wystawiłem cię wczoraj w klubie, ale jeśli..- Nie zdążyłem wyjaśnić bo przerwał mi kładąc palec na moich ustach. 

- Mamy super chemię między nami, nie zaprzeczam, ale popatrz na to logicznie. Nagrzany od mojego dotyku do czerwoności pobiegłeś wczoraj, żeby obudzić się dzisiaj z dwoma kobietami w łóżku, i to jest zupełnie zrozumiałe, że nie jesteś pewny czego chcesz. Ja sypiam ze wszystkim co ma dwie nogi. Wcale nie wykluczam prawiczków, ale skarbie w twoich oczach szczeniaka jest tyle głodu. Widzę, że jesteś zagubiony. Nie mam serca sprowadzać cię na złą drogę. 

- Jestem dorosłym facetem, tak jak i ty. I wiem czego chcę, więc przestań wciskać mi tutaj tę ściemę. Moja młodsza siostra potrzebowała wczoraj pomocy przez zazdrosnego idiotę, przed którym mnie wczoraj uratowałeś. A rano dojechała jeszcze moja matka. Więc nadal jestem na ciebie napalony! - Poprawiłem sobie czapkę patrząc zdeterminowany i urażony jego postawą. 

Wstał od stolika, zgarniając z niego swoją marynarkę. Podszedł do mnie i chwytając mnie za pośladek wyszeptał mi do ucha zbliżając nasze ciała tak, że się stykały.

- Obyś wiedział co mówisz, bo zamierzam się dzisiaj w ciebie zanurzyć po sam koniec mojego fiuta skarbie.

Po tych słowach, zostawił mnie przy stoliku. Poszedł zapłacić za naszą kawę. A ja zbierałem moje wnętrzności do kupy. Już miałem delikatny wzwód, po jego jednym zdaniu. Ekscytacja ulatniała się całą powierzchnią mojego ciała. To czyste szaleństwo co zamierzam zrobić.


- - - - - - - - - - 

Steven Ryan, nie jest byle jakim podrywaczem. Mam nadzieję, że docenicie jego bezpośredni kunszt uwodzenia. Zbieram się, za napisanie kontynuacji drarry, aczkolwiek przed tym na pewno dodam jeszcze jeden rozdział Iskry Seulu. Enjoy!

Wasza D.



sobota, 11 stycznia 2025

13. Nalot na prywatność

- Napijesz się? - Zaproponował swoim głębokim głosem uwodząc moje uszy. Dotknął kolczyka który znajdował się w mojej prawej małżowinie, złożył tam małego całusa, po czym dotknął uprzęży którą miałem założoną na klatkę piersiową na koszulkę. Zabrzęczała cichutko, jednocząc się z dudnieniem mojego serca. Zanim odpowiedziałem wziąłem dwa głębsze oddechy i odepchnąłem moje ciało do tej pory oparte o stolik. 

- Ktoś do nas dołączy? - Zmierzyłem go, ciekaw jego najmniejszej reakcji. Jego brew powędrowała do góry kiedy rzucił mi niebezpieczne spojrzenie spod pół przymkniętych powiek. Przełknął łyk bursztynowego płynu i rozsiadł się wygodniej na czarnej kanapie. 

- A chciałbyś? - Oblizał usta obserwując mój najmniejszy ruch. Znieruchomiałem, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Czułem jak moje policzki robią się ciepłe. Odwróciłem wzrok.

- Podejdź bliżej skarbie. - Moje nogi same poprowadziły bliżej, ale zamiast tego usiadłem na stoliku, stawiając stopy na kanapie. Górowałem nad nim. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na butelce. 

- Jesteś typem zazdrośnika? - Wbił we mnie spojrzenie, a zanim się obejrzałem siedział na kanapie przede mną z mocno rozwartymi udami, pomiędzy którymi umieścił moje stopy. 

- A mam o co być zazdrosny? - Nie mogłem ukryć rozbawienia. Roześmiałem się jak wariat. - Nalej mi. - Wskazałem na butelkę. A on powolnie jak dziki kot chwycił mnie pociągając na swoje uda. Siedziałem na nim okrakiem, kiedy wziął łyk whisky i zanim zaprotestowałem złączył nasze wargi, wlewając alkohol w moje usta podczas pocałunku. Ciecz rozlała się po języku i całej jamie ustnej paląc wysokimi procentami. Nie podobało mi się to, ale jego pocałunki osłodziły tego "szota". Całował mnie tym razem nieśpiesznie, rozgrzewał niczym masło na patelni. Jego dłonie spoczęły na moich plecach gładząc je przyjemnie. Doprowadzał moje ciało do wibracji. Serce łomotało mi jak przy szaleńczym biegu. Wyczuł to chyba bo rozłączył nasze usta pozwalając mi dyszeć z szeroko rozwartymi ustami. Kiedy to zajął się całowaniem mojej szyi. Ten facet doprowadza mnie do szaleństwa. Jęknąłem kiedy zahaczył zębami o moje ucho. Silny dreszcz przetoczył się przez moje całe ciało pustosząc moją twarz, krwiście czerwonym wykwitem. Było to dla mnie okrutnie żenujące, a stało się jeszcze bardziej, kiedy usłyszałem niski szept muskający moje ucho. 

- Mógłbyś tak jęczeć w moich ramionach całą noc jeśli byś chciał. 

- Zamknij się. - Odgryzłem się, umierając z zawstydzenia. Czułem się jak dziewczyna otrzymując takie komplementy. Wijąc się na jego udach niczym tania dziwka. Ale doprowadzał moje ciało do takiej euforii, że od samego całowania mój fiut był ściśnięty w tych opinających spodniach, dodatkowo ocierając się o materiał bokserek przy każdym ruchu bioder. 

- Słyszałeś kiedyś o body shot'ach? - Zapytał i czułem jak podwija mi koszulkę do góry starając się ją wyplątać z założonej na ubranie uprzęży, dzwoniącej kiedy metalowe części zderzały się o siebie.

Byłem tak rozpalony, że chętnie pozbył bym się górnej garderoby. Ale..

- Jesteśmy w miejscu publicznym - skwitowałem ciągnąc moją białą koszulkę Balenciagi w dół. Nie mogłem sobie wyobrazić, żebym miał się rozebrać w klubie. 

- Jesteśmy w ciemnej loży. - Podkreślił ostatnie słowo zanurzając swój nos w zagłębieniu mojej szyi. Słyszałem świst powietrza kiedy zaciągnął się moim zapachem. Wypuszczając powietrze mruczał niczym dziki kot.

- Potrzebuję drinka. - Myślałem, że go tym zbyłem, ale wyciągnął przyczepiony do stolika jakiś tablet i wcisnął mi go w dłoń. 

- Podoba mi się taka obsługa. - Ucieszyłem się jak dziecko i już nawet nie przeszkadzały mi jego dłonie błądzące pod koszulką na moim brzuchu. Do czasu kiedy poczułem jak odchyla mnie do tyłu by pocałować mój brzuch. Przejechał dłonią po moim nabrzmiałym kroczu. Jęknąłem potężnie i tablet wypuściłem z ręki na kanapę. Zatkałem usta dłonią przerażony głośnością dźwięku. Policzki piekły żywym ogniem. Wykorzystał moją chwilę nieuwagi, żeby posadzić mój tyłek na stoliku i stanąć przede mną i rozpiąć mi rozporek szybkim, płynnym ruchem.

- Ciasne te spodnie. - Moja dłoń zasłaniająca usta opadła w dół łapiąc go za nadgarstek dłoni, która próbowała zsunąć ze mnie dolne odzienie. 

Na szczęście w tym samym momencie zaczął wibrować mi telefon. Odepchnąłem go, starając się oczyścić umysł aby być w stanie logicznie myśleć. Zeskoczyłem ze stolika i zapiąłem spodnie. Dzwoniła oczywiście moja siostra. 

- Ji seo, co się dzieje?  

- Jin gdzie jesteś, ten idiota urządził scenę zazdrości i wyrzucili nas z klubu.

- Gdzie jesteś?

- No przed klubem, Jin nie mogę wejść do środka, wyjdź do mnie.

- Masz moją marynarkę?

- Tak, ale jest chłodno. Pośpiesz się. Zamawiam już ubera.

- Już idę, poczekaj tam. bip

Rozłączyłem się i spojrzałem na Ryana.  

- Przepraszam muszę iść. - Odwróciłem się i już chciałem wyjść, ale dopadł do mnie w drzwiach loży i złożył mi na ustach słodki pocałunek, po którym prawie zmieniłem zdanie żeby z nim zostać.

- Ta dziewczyna nie obciągnie ci tak dobrze jak ja. 

- Zaufaj mi skarbie. - Mówiąc to miał łagodny głos nasączony jakimś pieprzonym zaklęciem magicznym, przy tym tak seksowną twarz, że mój uścisk zelżał a ja biłem się w myślach, że przecież widział mnie całego pierwszej nocy jaką ze mną spędził, a której ja totalnie nie pamiętam. 

- Trzeba było działać na gali. - Zagryzłem usta i z tęsknym spojrzeniem posłałem mu całusa w powietrzu tuż przy jego pięknych wargach, kiedy moja dłoń spłynęła zmysłowo z jego karku, poprzez klatkę piersiową i krocze, które z ekscytacją ścisnąłem notując, że i on był mną podekscytowany. Warknął gardłowo, niskim tonem przymykając powieki. 

Oszalałem. Przy tym mężczyźnie totalnie się zatracałem. Śniłem o nim. A każde senne marzenie, kończyło się albo wytryskiem albo masturbacją pod prysznicem. Sprawiał, że zapominałem o mojej pierwszej miłości. Sprawiał, że przy nim przyśpieszało mi serce a krew krążyła jak opętana w tej erotycznej gonitwie. Ograbił mnie z mojego męskiego dziewictwa, a ja kompletnie nic nie pamiętałem. Oprócz ekscytacji, czułem przy nim też okrutną presję mojego braku doświadczenia. O uprawianiu miłości z mężczyzną wiedziałem niewiele. O Do yunie nie myślałem w tych kategoriach. On był dla mnie jak kwiat, którego nie można splugawić nawet nieprzyzwoitymi myślami. Chciałem go jedynie mieć obok i bronić przed całym światem. Chciałem jego uczuć tak bardzo, że tkwiłem w tym zakochanym stanie przez lata, łudząc się że jego przyjaźń wystarczy. A kiedy przytulał się i łkał w moich ramionach po okrutnym traktowaniu przez managera i wytwórnię, nie mogłem unieść dłoni aby go dotknąć po plecach, jak gdyby mógł się od tego rozpaść. Za to ja rozpadłem się zupełnie kiedy w końcu pocałowałem go pod wpływem alkoholu. Pękło mi serce patrząc w te piękne, obrzydzone mną oczy. W sekundę zrozumiałem co zrobiłem w chwili zapomnienia. Łzy napłynęły mi do oczu i od tamtego czasu jakby miały nigdy nie wyschnąć. 

Próbowałem przedostać się do wyjścia klubu, gdzie miała czekać na mnie moja siostra. Chłodny podmuch rozwiał moje włosy. 

- Jin! 

Siostra stała ubrana w moją marynarkę, a zaraz obok niej mój oprawca. Aż poczułem ból w lędźwiach. 

- Widzisz to mój brat więc możesz już jechać do domu. To on mnie odwiezie, a ty zastanów się nad sobą.

- Ji seo, przysięgam że gdyby nie twoje gierki..

Dziewczyna podeszła, spoliczkowała go, po czym namiętnie pocałowała. Stałem sparaliżowany. 

- A teraz zejdź mi z oczu póki jeszcze mam zamiar ci wybaczyć. 

- Kochanie ale zadzwoń, wariuje przez ciebie.  

- Twój uber, jaskiniowcu. 

- Kocham cię 

Ale z niej była oschła manipulatorka. Czy my aby na pewno jesteśmy spokrewnieni?

- Czy on wie, że sypiasz też z jego bratem?

- Han Jin hoon nie drąż tematu, bo sam też nie jesteś chodzącym Buddą. - Przewróciła oczami. 

- Tatuś pękłby z dumy widząc jak rozstawiasz facetów po kątach. Wdałaś się w..

- Też chcesz dostać? Nawet mi nie ubliżaj od matki. 

Zaśmiałem się na tą reakcję z jej strony i zmiąłem w ustach przekleństwo na jej brak szacunku do starszego brata.

- Jesteś bezczelna, zupełnie jak ona. Tak mówisz do starszego brata gówniaro? Oddawaj marynarkę

- Oppaaa.. - przeciągnęła ostatnią literę łagodniejąc. 

Objąłem się ramionami czują kolejny podmuch wiatru. 

- Gdzie ten..- zanim zdążyłem dokończyć zobaczyłem nadjeżdżające po nas auto. 

*

Siedząc w środku wpatrywałem się w niebo na tyle na ile było to możliwe przez okno. Było pięknie rozgwieżdżone. Zanieczyszczenie światłem musiało być dzisiaj wyjątkowo słabe. 

*

Kiedy drzwi windy zamykały się zobaczyłem sąsiada z 9 piętra, którego podejrzewałem o stalking. Zawołał ale nie zamierzałem zatrzymywać windy. Uśmiechnąłem się tylko triumfalnie, że tym razem udało mi się go uniknąć. Podtrzymywałem ciało Ji seo. Była wykończona chodzeniem na tak wysokich szpilkach. Dziwiło mnie jak kobiety mogą zakładać takie buty na picie alkoholu. Pijani ludzie ledwo chodzą prosto, a jeszcze na takich szczudłach. Zachodziłem w głowę jak to w ogóle jest możliwe. 

*

Wychodząc spod prysznica, zerknąłem na trupa w moim łóżku. Uśmiechnąłem się, kiedy otworzyła oczy bez makijażu w śmiesznie zebranych do góry włosach.

- A mogłam dzisiaj skończyć w łóżku z facetem! - przeciągnęła się, a ja kopnąłem ją w bok.

- Gdyby nie twój telefon to ja też! - Zerwała się z łóżka do siadu na moje słowa.

- Oppa a z kim? 

Powinienem ugryźć się w język. Po alkoholu zdecydowanie mam problem z paplaniem. 

- Nie twój interes! - wystawiłem jej język i kładąc się nakryłem się kołdrą, pozwalając żeby rzuciła się do moich pleców, potrząsając mną za ramię.

- Jak nie przestaniesz mną tak miotać smarkulo to na ciebie zwymiotuję. 

- Oppa, miałeś udany wieczór? - Nadal łudziła się że coś ode mnie wyciągnie. Słyszałem po jej głosie, jak ją ta informacja podekscytowała. 

- Idź spać. - Uciąłem udając dźwięk chrapania, ale uderzenie w ramię wyrwało mi z ust jęk bólu. 

- Precz demonie!

- To była kobieta czy mężczyzna? 

- Precz..

- No tylko to mi powiedz.. - Zaczęła udawać szczeniaczka.

- Spiritus sancti, padre Christus

- Nie działa. Gadaj jak na spowiedzi!

*

Spaliśmy do dwunastej, a świadomość powitał od razu przeklęty kac. Wyrwany ze snu dzwonkiem domofonu, przeklinałem azjatyckie geny. Doczłapując się do korytarza, zaklinałem pod nosem koreańskie mityczne bożki. Wyprostowałem się jak struna widząc w wideofonie twarz matki. Panika mną ogarnęła niczym za czasów liceum.

- Ji seo, wstawaj matka tu jest!

W odpowiedzi z pokoju usłyszałem jedynie senne pomruki. Pobiegłem sprintem przez korytarz lądując na łóżku, prawie od tego wymiotując. Zdarłem z siostry kołdrę i wyciągnąłem, szarpiąc jej ciałem aż do samej łazienki. Kiedy upewniłem się, że uniknąłem rodzinnej dramy, skierowałem się aby otworzyć domofon rodzicielce. 

- Jin, stoję tu od 5 minut! - słyszałem w jej tonie zirytowanie.  

- Mianche omma. 

Nastawiłem wodę w dzbanku nie myśląc o niczym innym jak tylko o kawie i proszkach na kaca. Co ta kobieta tu robi tak wcześnie..

Zalałem kawę kiedy usłyszałem jak na korytarzu otwiera się winda. Podszedłem otwierając drzwi z szerokim uśmiechem na ustach.

- Synu nie tak traktuje się matkę.

- Byłem na balkonie jak dzwoniłaś, wiesz że stamtąd nie słychać dzwonka. Mogłaś zadzwonić, że przyjeżdżasz Omma. 

- Synu przyleciałeś do Polski nic mi nie mówiąc że przylatujesz, a mi każesz się meldować? 

- No tu mnie masz. - posłałem jej uśmiech, pocierając ją po ramionach. Wyjąłem z jej rąk torbę domyślając się co przywiozła.

- Schowaj do lodówki od razu, żeby nie skwaśniało.

- Omma, przywiozłaś mi kimchi? 

- Nie mogłam przemyśleć co Ty tu jesz jak siedzisz w mieszkaniu sam. 

- Codziennie ramen z paczki. - Zaśmiałem się, na co dostałem kuksańca w ramię. 

- Zaparz mi zielonej herbatki. 

- Omma, mam tylko kawę i pepsi. 

- No, to jeszcze herbatę powinnam przywieźć. - Skrzyżowała ramiona a ja zlustrowałem jej strój który dopiero wpadł mi w oczy. Jak zawsze miała perły na szyi i elegancką beżową sukienkę. Ta kobieta to chodząca wizytówka Channel. 

- Co tak patrzysz? Przyjechałam po wizycie u fryzjera w centrum, nie na przeszpiegi. Gdzie jest twoja siostra? Pojedzie ze mną do domu. Nie chce mi się już prowadzić samochodu w drogę powrotną. 

Wepchnąłem parę pudełek do praktycznie pustej lodówki. I zamarłem na jej słowa. Przecież nie ma szans, żeby Ji seo nie miała już żadnego alkoholu we krwi. Zacząłem się zastanawiać jak wybrnąć z tej sytuacji, kiedy przyczyną problemu sama ukazała się w kuchni, wychodząc z łazienki. 

- Nadal boli Cię brzuch po tym sushi na śniadanie? 

Siostra popatrzyła się na mnie jak na kosmitę, ale widząc moją minę, zerknęła to na mnie to na matkę i zrozumiała moją strategię. 

- Tak, nadal mam skurcze. - Aby uwiarygodnić historię, pogładziła się po brzuchu i stęknęła.  

- Gdzie to sushi, może dali wam nieświeżą rybę. Dajcie mi, powącham. 

- Całe zjedliśmy! Więc jak widzisz chyba i tak będziesz musiała prowadzić omma, Ji seo ledwo się po jedzeniu prostowała. Siedziała w łazience trzy godziny. 

- Tyle czasu temu wstaliście i nadal chodzicie tacy nieogarnięci? - Kobieta wskazała na nasze ubrania. 

- No wiesz w domu jesteśmy. Przecież nikt mnie tu nie sfotografuje. - Uśmiechnąłem się niewinnie.

- Jin hoon, synu powiesz mi w końcu na ile przyjechałeś? Tak moglibyśmy zorganizować jakiś wyjazd rodzinny razem, a tak nic nie wiemy z ojcem. - Tym razem do duskusji wtrąciła się moja siostra. 

- Mamo, oppa jest artystą, nie wiesz że oni są haotyczni, nigdy nie wiesz kiedy stracą wenę. Daj mu oddychać. Jak będzie chciał gdzieś z nami pojechać to przecież nam powie. 

- A mogłeś zostać doradcą podatkowym, zamiast miotać się jako idol. Przez co dowiaduję się o własnym synu z gazet. Jesteś jeszcze młody, rzuć to śpiewanie i wróć do domu. Możemy z ojcem umówić cię na randkę w ciemno. 

- Mamo, takie rzeczy robi się tylko w Koreii. 

- Synu, jesteś synem ambasadora Koreii, wystarczy że pozwolisz, a zorganizuję Ci dwadzieścia randek w ciemno. 

Uwielbiałem jej przechwałki. Moja matka była niesamowicie charyzmatyczną kobietą. Potrafiła załatwić wszystko. Pod tym względem moja siostra bardzo ją przypominała. 

Nasza rozmowa została przerwana przez pukanie do drzwi. Wyszedłem zamaszystym krokiem, gotowy zaatakować każdego kto przerywał mi spokój. Bylem prawie pewny, że po drugiej stronie jest nie kto inny jak sąsiad z 9 piętra. Po otwarciu drzwi przed moimi oczami pojawiła się mała torebeczka zasłaniająca mi widok na twarz intruza. Odsunąłem ją dłonią, która została złapana i pociagnieta w głąb korytarza. Spotkałem się twarzą w twarz z Ryanem i jego intensywnie zielonymi tęczówkami. Strach ścisnął mnie za żoladek. Na panikę było za późno, gdyż już przyciskał mnie do siebie, składając na mych ustach śmiały pocałunek. 

- Czy ta prostacka kobieta już sobie poszła? A może wystawiłeś ją za drzwi zaraz po spędzonej razem nocy? 

Kiedy nie odpowiedzialem pomachał mi białą, papierową torebką przed oczami. 

- Pomyślałem, że przyniosę leki na kaca i porozmawiamy. 

- Jin? - Z głebi mieszkania dobiegł mnie dźwięk głosu matki, a zaraz po tym mojej siostry. 

Brunet wyszczerzył się w szyderczym uśmiechu i przetarł włosy dłonią.

- Zostawiłeś mnie wczoraj dla dwóch kobiet? Ty świntuchu. 

- To nie tak jak myslisz. - Przez chwilę poczułem się jakbyśmy byli w zwiazku i musiał się wytłumaczyć złapany na zdradzie. 

- Może poznamy sie wszyscy... i razem zabawimy. - Zacisnął zęby dwuznacznie unosząc górną wargę.

Zaproponował, a ja rzuciłem się żeby zatkac mu usta dłonią. Pociągnąłem go za sobą wpychajac do windy. Kiedy nasze klatki piersiowe się ze sobą zetkneły, poczułem przyjemne dreszcze. Instynktownie pocałowałem go, a serce łomotalo z ekscytacji i nerwow. Byłbym ugotowany gdyby zobaczyła mnie z nim matka. Nie wyłgałbym sie z tego. Kiedy się od niego oderwałem wcisnąłem guzik parteru i wychodząc przytrzymałem drzwi windy zostawiając mojego niedoszłego gościa w środku. 

- Na dole jest Starbucks. Poczekaj tam na mnie godzinę. Przyjdę i porozmawiamy. - Rzuciłem do niego

- Masz trzydzieści minut. - mruknął do mnie władczo, a ja westchnąłem czując rosnącą erekcję w spodniach. Napięcie, jakie we mnie wzbudza jest chore. Nikt nigdy tak intensywnie na mnie nie wpływał. 

Wróciłem do mieszkania zastajac zainteresowane spojrzenia w moim kierunku. 

- Kurier pomylił mieszkania, pomogłem mu znależć odpowiednie piętro. 

- Seksowny był? - zakpiła moja siostra co nie uszło uwadze matki. 

- Ji seo, zachowuj sie dziewczyno. Tylko jedno ci w głowie. Zbieraj sie, wracasz ze mna do domu. Ja poprowadze skoro moje dzieci to takie delikatne, nieprzydatne istoty. 

Oczy mojej siostry prześwietlały mnie intensywnue z niecnym uśmiechem. Wysoce prawdopodobne że nasza wczorajsza, wymuszona rozmowa dała jej pare wskazówek co do tego, kto mógłby mnie dzisiaj odwiedzić. 

- Synu zjedz kimchi, dowiozę ci jeszcze inne przystawki tylko powiedz ile jeszcze zostaniesz w Warszawie. 

- Omma nie trzeba, przyjade do domu jak bede miał chwilę. 

- Ji seo, ubieraj sie wychodzimy. 

*

Kiedy obie kobiety wyszły z mieszkania, minęło już jakieś dziesięć minut, byłem już przebrany i gotowy do wyjścia. Miałem na sobie czarne muślinowe spodnie w beżowym odcieniu, a na górę zarzuciłem cienki czarny golfik. Na szyję założyłem naszyjnik na dlugim lancuszku. Zlustrowalem swoj outfit w ogromnym lustrze i poprawiajac nieco jeszcze wlosy, wyszedlem zamykajac mieszkanie w pośpiechu. Zerknąłem jeszcze na zegarek w telefonie jadac winda. Minęło trzydzieści pięć minut i miałem nadzieję, że on nadal na mnie czeka. Nie wiedziałem czy cieszę się na sam jego widok, czy z faktu, że pomimo, że wczoraj go zostawiłem to on pierwszy wyszedł z inicjatywą spotkania, czy może jednak ze względu na to że oczekiwałem z jego strony czegoś w stylu kontynuacji wczorajszego wieczoru. Nie, nie na pewno nie to ostatnie! Wchodzac do kawiarni uderzyl mnie przyjemny zapach parzonej kawy. 

*

Rozdział trochę dłuższy ze względu na przerwę świąteczną. Jak wam minął Nowy Rok? Czuję, że 2025 przyniesie dużo weny i chęci na pisanie, a także wiele wiele zmian w moim życiu osobistym. A Wam życzę wszystkiego najlepszego!  

Wasza D.