środa, 18 września 2013

"Dove stai andando?" - Rozdział 4



- Wraaaaaaaaaaaa! - Krzyczałem próbując rozładować wściekłość, która buzowała we mnie. Całe zajście sprawiło, że moja twarz była krwiście czerwona. Patrzyłem w lustro oddychając głośno. Kopałem walizki i resztę rzeczy, które miały się złożyć na bagaż. Rzuciłem nawet moją cenną rękawicą z podpisem mojego największego basebollowego idola. Mój granatowy pokój nigdy nie był dla mnie cenniejszy niż teraz. Mimo to jednak śmigałem rzeczami w nim niczym orangutan w klatce. Ten cholerny orangutan nie tylko był wściekły, frustracja wylewała się z mojego ciała falami kolejnych dewastacji. Skakałem po łóżku mając na nogach jordany, kupione jeszcze nie tak dawno przez Tarę. Wysoka wieża wyrzucała z siebie dźwięki mojej ulubionej piosenki: Main Source-Just a friendly game of baseball puszczonej na prawie pełny regulator.
Wrzasnąłem jeszcze raz wieszając się na żyrandolu. Kiedy upadałem przez wyrwany przedmiot z sufitu widziałem wchodzącą do pokoju Amy. Gruchnąłem boleśnie o podłogę łapiąc się za tyłek. Uszami wyłapałem zmianę piosenki. "This is why I'm hot" - nie było najlepszym utworem do słuchania przy dziewczynie. Kiedy jednak wstałem ona była już przy mnie, nie każąc mi nic tłumaczyć przytuliła mnie depcząc po rzeczach. Stałem tak rozkoszując się jej przyjemnym zapachem. Muzyka płynęla dalej tym razem rozbrzmiewając w rytm: Roy Jones - Can't be touched. I kiedy usłyszałem

 "Can't be touched

Can't be stopped

Can't be moved

Can't be rocked

Can't be shook"


Coś w środku we mnie zabolało. Bo od zawsze kiedy byłem tu gdzie się wychowałem wraz z babcią, byłem pewny że nigdy nie przegram. Tara powtarzała mi to ciągle. Mówiła mi że bohaterowie nie przegrywają. Ale ja właśnie teraz przegrałem. Przegrałem z własnym losem pozwalając by wystawili nakaz wywiezienia mnie przez ocean niczym towar na handel z Europą. Czym w ogóle była ta malutka Europa?

- Amy, nie chcę wyjeżdżać. - Otoczyłem ją ramionami przysuwając bliżej.
- Wiem. Wszystko w porządku. Nie denerwuj się.
- Nie wiem nawet gdzie to jest.
- Europa nie jest, aż tak daleko. Zadzwoniłam po twoich przyjaciół. Mamy dla Ciebie niespodziankę. Jeżeli się uda. - Przy tym sugestywnie machnęła głową wskazując na drzwi pokoju. Wiedziałem, że mówi o Dollores. Puściłem jej ciało i podszedłem wyłączając muzykę. Stanąłem prostując się co miało sprawić, że wyglądał bym bardziej męsko. Ona za to odsunęła parę rzeczy robiąc małą plamę wolnej podłogi. Włączyła wierzę i podpinając pendrive zaczęła się kołysać do piosenki Maroon 5 - She will be loved. Wciągnęła mnie do tańca. Nie był ze mnie żaden tancerz, ale powolne poruszanie się do tego rodzaju muzyki w miarę mi wychodziło. Zaskoczyła mnie kiedy usłyszałem przy uchu jej delikatny głos " Look for the girl with the broken smile. Ask her if she wants to stay awhile.." Dołączyłem się lekko zmieszany wyjąc niczym pies do księżyca ".. She will be loved.. And she will be loved and she will be loved.." Śmiech udzielił się nam obojgu. Rechotaliśmy skonfundowani naszymi głosami i bliskością. Pocałowała mnie wtedy, a ja niczym niedoświadczony szczeniak nie potrafiłem oddać pocałunku. Kiedy się odsunęła widziałem lekki zawód w jej oczach. Po tym geście wzięła w ręce parę moich rzeczy.
- Czas spakować twoje ubrania jeżeli chcemy aby niespodzianka wypaliła.
- Amy, bardzo wyrosłaś. - słowa kołatały mi się po głowie. Jak mogłem w takiej chwili palnąć coś tak głupiego. Ona jednak uśmiechnęła się leciutko i ruszyła do składania. W tamtej chwili byłem szczęśliwy. Ona była tu ze mną i nie potrzebowałem w tym momencie niczego więcej jak zatrzymać go na dłużej. Jedna walizka nie starczyła. To było pewne. Zabrałem ze sobą nawet kij basebollowy, którym nauczyłem się pierwszych uderzeń. Wszystko co kochałem było w tym pokoju. Kiedy skończyliśmy ściany świeciły pustkami. Wszystkie plakaty z legendarnymi postaciami mojego życia spoczywały teraz w torbie. Podłoga nie była już zakryta żadnymi rzeczami. Czułem okrutną nostalgię patrząc na pustą szafę. Amy wiedziała. Złapała mnie za dłoń i oboje staliśmy tak spoglądając na pustkę. Kosz na śmieci wypchany był niepotrzebnymi rupieciami. Chciałem tu zostać. Czułem jak ściska mnie w środku. Pokój opustoszał tak jakbym nigdy w nim nie mieszkał i właśnie wtedy przysiągłem sobie że za tydzień będę tu z powrotem.

                   Znieśliśmy torby na dół, a cała reszta zależała już od Dollores. Wpatrywała się z lekkim poirytowaniem jak trzymamy się za dłonie.

- Chcę ostatni raz resztę dnia spędzić ze znajomymi. - Powiedziałem hardo, marszcząc leciutko brwi. Kobieta zacmokała niezadowolona.
- Jeżeli mi nie pozwolisz ucieknę! I bądź pewna, że nigdzie nie pojadę!
- No już, uspokój się. - Zagryzła wargę i świdrując mnie spojrzeniem, niczym sędzia oceniający wiarygodność zeznań. Zacmokała jeszcze raz i pokiwała głową.
- Niech będzie, ale jutro rano podjeżdżam po ciebie i nie ma, że nie jedziesz. Jasne?
- Tak jest. - Zasalutowałem jej i uśmiechając się podbiegłem ściskając jej tłuste ciało.
- Dzięki Dollores!

                     Kiedy wchodziliśmy na posesję jakiejś amerykańskiej willi ze środka dało się już słyszeć Pursuit of Happiness. Sprzęt grający musiał być dobry, bo muzyka grała mocno i czysto. Kiedy usłyszałem skrecze byłem pewien, że gdzieś dalej stoi konsola i dj. Ludzie widząc mnie witali się ze mną cmokiem w policzek, piąteczką, albo uściskiem. Uśmiechałem się jak głupi, ciągle lekko będąc w szoku. Nie było jeszcze po zmroku, a ludzie już sięgali po butelki z alkoholem. Kiedy przeszliśmy już cały dom, Amy chwyciła mnie za ramię i pociągnęła na kanapę. Muzyka poruszała moim ciałem, sprawiając że poruszałem nogą i głową do rytmu. W mojej dłoni w parę chwil znalazł się czerwony plastikowy kubeczek wypełniony jakimś alkoholem. Wypiłem duszkiem i gniotąc go opadłem lekko na oparcie skórzanej kanapy. Moi znajomi rozsiedli się dookoła rozmawiając ze mną z lekkim utrudnieniem jakim była muzyka. Pomieszczenia powoli zaczęły się zapełniać dymem kiedy ludzie wyciągali papierosy.
- Zapal z nami, dzisiaj stawiam ja. Pal do woli. Mam dobry towar, ale to później. Tami przyniesie. Powinna zjawić się na imprezie za godzinę.
- Spoko, dzisiaj sobie nie żałuję! - Amy spojrzała na mnie i wychylając do dna kubeczek rzuciła go za oparcie. Ładnie się ubrała. Miała na sobie różową koszulkę mgiełkę ze złotym łańcuchem na szyi i czarną rozkloszoną spódniczkę do której ubrała panterkowe vansy i rajstopy z czarnymi podkolanówkami. Jej delikatne nadgarstki oplatały gęsto założone branzoletki. Czułem bas w brzuchu zaciągając się dymem.
- Stary twoje zdrowie. - Kubeczek podniósł wchodzący do pomieszczenia Kevin. Uściskałem się z nim i przybijając kantem wypiłem duszkiem, tym razem krzywiąc się lekko. Zaciągnąłem się ponownie natychmiast czując dłonie Amy która zaczęła strzepywać mi popiół ze spodni. Nie siedziałem tak długo kiedy do pomieszczenia wpadła Jessica i porwała mnie na parkiet, gdzie dostrzegłem dj puszczającego "No beef". Lustrowałem ją wzrokiem zaczynając bujać się w rytm piosenki. Miała zupełnie inny styl niż Amy. Nosiła białe Nike Air Force 1 na stopach i bardzo obcisłe rurki z motywem moro. Jej ciemne długie włosy opadały na gorset który uwydatniał jej spore piersi. Zza materiału wystawał czerwony koronkowy staniczek, który zapewne "wystawał" specjalnie. Długi łańcuszek zakończony był ładną czarną zawieszką z napisem "Hate". Jej snapback, który osobiście mnie zauroczył miał biały napis "Boy", od spodu jednak na daszku miała motyw moro. Wydęła swoje spore usta pomalowane na wściekłą fuksję, a ja spostrzegłem że Amy również tańczy z jakimś kolesiem. Miałem tylko nadzieję, że nie ma w willi Mark'a. Jessica tańczyła wychylając do dna butelkę z Jackiem Danielsem. Patrzyłem na to z niemałym podziwem. Kiedy w głośniki wjechał Skrillex z Bangarang chwyciłem kubeczek i wychyliłem go do dna. Zamierzałem się dzisiaj świetnie bawić. A dubstep zawsze pozwalał mi się odprężyć. Zaczęło się ściemniać kiedy wróciłem z parkietu opadając na kanapę. W głowie już mi szumiało, mimo to piłem dalej stukając się kolorowym drinkiem z kumplami. Muzyka ucichła kiedy ludzie z salonu zaczęli krzyczeć "Pij". Moim oczom ukazała się Tami odwrócona do góry nogami, z lejkiem w ustach przez które lało się piwo z  blaszanej beczki. Kiedy skończyła otarła usta w rękaw basebollówki, którą miała na sobie i z uśmiechem podeszła do nas na kanapie. Przybiliśmy sobie piąteczke i rozmawialiśmy.
- Pusty kubeczek ziom? Ludzie polejcie mu, to ostatnie chwile wolności! - Krzyknęła na swoich znajomych i ktoś z  obecnych wcisnął mi w ręce butelkę z wódką. Piliśmy po kolejce siedząc w kręgu i śmiejąc się ze swojego stanu. Graliśmy przy tym w "Nigdy nie". Kiedy przyszła moja kolej uśmiech wykwitł na mojej twarzy.
- Nigdy nie spałem z chłopakiem. - Gra polegała na powiedzeniu "Nigdy nie.. " I jakiejś czynności, a jeśli ktoś to zrobił musiał wypić kolejkę. Wpatrywałem się w reakcję Amy, która ku mojej uciesze nie wzniosła toastu i nie wypiła do dna bezbarwnego alkoholu. Kiedy jednak przyszła kolej na Tami wszyscy znieruchomieli w oczekiwaniu na pytanie.
- Nigdy nie uprawiałam seksu. - Większość zaczęła chichotać, ja wpatrywałem się jak moi znajomi pochłaniają zawartość szkła. Amy była pośród nich. Patrzyłem się w podłogę rozgoryczony. Czyżby była lesbijką. Odetchnąłem kiedy dowiedziałem się, że nie spała z Markiem, ale nie brałem pod uwagę, że mogła się przespać z dziewczyną. Kolejne pytanie padło od Kevina.
- Nigdy nie fantazjowałem o trójkącikach. - Wpatrywałem się w blondynkę nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Nie kręciło mnie to. Zamiast tego nabierałem obrzydzenia do całej tej imprezy. Miałem dość. Pociągnąłem Tami z kanapy w stronę sypialni. Bynajmniej nie chodziło mi o robieniu tych spraw z nią. Ona wiedziała o tym doskonale. Jednakże bawiły ją reakcje ludzi, przez co specjalnie insynuowała takie rzeczy.

                W pokoju siedzieli już Totem i 3 inne osoby które znałem z widzenia w szkole, z imprez i wspólnych wyjść. Ciągnęli shishę, której zapach uderzył w moje nozdrza od samego wejścia. Cytrusowa melisa pachniała bardzo przyjemnie, aczkolwiek nie tak słodko jak truskawkowa. Mnie jednak interesowało coś innego.
- Tami ?
- No już, już. Coś ty taki niecierpliwy. - Zachiochotała i wyjęła lufkę, w którą zamierzała nabić marichuanę.
- Tylko nie z lufki.
- Specjalnie dla ciebie mam skręcić blanta? - Popatrzyłem na nią błagalnie. -No już dobra.
Kto jak kto, ale Tami była mistrzem w skręcaniu w bibułkę. Kiedy w końcu wszystko było gotowe zaczęła delikatnie rozpalać zaciągając mocno filtr. Z jej ust wypłynął gęsty, biały dym. Mojego macha przytrzymałem w płucach przez całą kolejkę czując rozchodzące się ciepło. Jessica zaczęła chichotać dopalając samą końcówkę. Po paru kolejkach miałem satysfakcjonującą fazę. Popijałem dodatkowo piwem smakowym, które teraz smakowało niczym kawior. Śmiałem się, widząc jak obraz który widzę drga. Poczułem czyjeś dłonie ciągnące mnie za ramie i zobaczyłem czarną spódniczkę Amy. Poszedłem tam gdzie mnie ciągnęła. Pamiętam jeszcze parę pocałunków i miły dotyk miękkiej pościeli zanim film urwał mi się całkowicie..



***

Na dzisiaj kochani to wszystko i wielkie przepraszam, za taki zastój ale brak internetu i przeprowadzka dało mi w kość. Teraz już bez przerw zapowiadam nowe rozdziały. Miłego tygodnia. 

                                                                                                                     Wasza D.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraź swoją opinię.