środa, 22 stycznia 2025

14. Owoc kwiatu wyjaśnień

Wbiegłem lekko zasapany do Starbucksa. W moje nozdrza od razu uderzył cudowny zapach palonej kawy. Przyjemnie orzeźwiający chłód zamienił się po wejściu do kawiarni w miło otulające ciepło. Przytulne wnętrze cieszyło oczy, które skanowały stoliki, próbując odnaleźć ten właściwy. Mój wzrok zatrzymał się w końcu, na najbardziej odosobnionym od innych. Najmniej na środku, a w dodatku nieco zasłoniętym przez masywną witrynę z torebkami kawy i kubkami. Mężczyzna właśnie wstał od stolika i nasze spojrzenia się spotkały. Stałem tak przez chwilę, oceniając jego wygląd i ubiór. On też nagle zastygł taksując spojrzeniem mnie. Nie mogłem się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Obserwowałem jak unosi nadgarstek i sprawdza godzinę na masywnym zegarku. Nie tracąc więcej czasu dołączyłem do stolika i ustanowiłem się na niskim, zielonym, wygodnym fotelu. Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy przez co poczułem się bardzo nieswojo. Ryan rozsiadł się nonszalancko, wyraźnie czekając aż zacznę rozmowę. 

- Hi - uniosłem dłoń wyglądając jeszcze bardziej jakby mówienie w tej chwili sprawiało mi trudności. Przypomniałem sobie mój najgorszy wywiad i od razu zrobiło się się jakoś tak lżej na sercu. 

- Pozwól, że ci to ułatwię. 

- Nie, poczekaj. - Zanurkowałem twarzą w swoich dłoniach. Po czym usiadłem już prosto i ciągiem na jednym oddechu wyznałem. 

- Jesteś pierwszym facetem z którym się przespałem. Do tej pory robiłem to tylko z kobietami. 

- Z którym się przespałeś? Skarbie czy Ty w ogóle pamiętasz co się stało dwa tygodnie temu? 

Popatrzył na mnie unosząc brew, a ja poczułem się zupełnie zbity z pantałyku. Skąd on wie, że nic nie pamiętam. Przecież nigdy mu nawet nie dałem powodu, aby tak pomyślał. 

- Nie. - Powiedziałem najciszej jak się dało, czując się skonfundowany najbardziej w całym moim krótkim życiu. Poczułem jak chwyta mnie za podbródek, tak że nasze spojrzenia się spotkały. W mojej głowie zaczęła grać piosenka Teddy Swims - Lose control 

- Nie zaznałeś jeszcze tej przyjemności skarbie. Aczkolwiek całowaliśmy się całą noc, nie tylko w usta. - Jego słowa sprawiły, że moje policzki lekko się zarumieniły, paląc przy tym, zupełnie jakby ktoś przyłożył do nich coś ciepłego. - Nie uprawiam seksu ze śpiącymi ludźmi. Po tym jak zaciągnąłeś mnie do swojego apartamentu i było miło zasnąłeś, nie zdradzając nawet swojego imienia. Myślałem, że to przygoda na jedną noc, ale ciągle na siebie wpadamy. - Uśmiechnął się, a w mojej głowie znalazły się przebłyski obrazów jego głowy między moimi udami. Zrobiło mi się nagle strasznie gorąco. Wolałbym nie przypominać sobie teraz niczego. W mojej głowie przelatywały niczym ruchome zdjęcia, ciemne mieszkanie z lekko tlącym się światłem listwy LED przyklejonej przy podłodze. Obraz dłoni zanurzonych w brązowych miękkich włosach. To ja potargałem mu włosy? Moje oczy rozszerzyły się. Zatkałem dłonią usta kiedy dotarło do mnie, że moja wyimaginowana fantazja z Ryanem robiącego mi dobrze ustami, nie było fantazją tylko tłumionym wspomnieniem. 

- Coś się jednak przypomniało? - Twarz pełną miał satysfakcji, biła od niego aura pewności, a mi serce łomotało jak zawstydzonej nastolatce, która właśnie się dowiedziała, że straci dziewictwo ze swoim crushem. 

Nie musiałem odpowiedzieć, bo jego słowa przerwała kelnerka, która podeszła do stolika. Zaczęła mówić po angielsku.

- Steven, kawa smakuje? Może chciałbyś coś jeszcze? 

Wyraźnie się do niego wdzięczyła, zupełnie mnie ignorując. I od kiedy to w Starbucksie jest obsługa podchodząca do stolików..

- Dziękuje, ale mój przyjaciel chętnie się czegoś napije, prawda? Chwycił mnie za leżącą na stoliku dłoń, a ja wystrzeliłem do góry jak zerwana struna. Fotel odjechał do tyłu z głośnym łoskotem o drewnianą podłogę. 

- Czarną, dużą, mocną kawę! - Wygłosiłem odrobinę za głośno. - Przepraszam na chwilę. - Zanim zdążył odpowiedzieć opuściłem stolik znikając za drzwiami łazienki, znajdującej się po przeciwnej stronie kawiarni. 

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Przewróciłem oczami patrząc na zaróżowione policzki. Zachowałem się żenująco. Ale jak mam reagować kiedy on zawsze mnie tak prowokuje. Gdyby ktoś zrobił mi zdjęcie w momencie kiedy trzymał mnie za rękę byłbym jeszcze bardziej skończony, niż jestem już teraz. Umyłem dłonie w chłodnej wodzie i nabierając nieco ogłady, obiecałem sobie zachować trochę bardziej powściągliwie. Muszę albo się z nim pożegnać, albo pójść z nim na całość bo ten trawiący mnie od środka ogień sprawi, że spłonę a nie mam już na to czasu. Jestem w Polsce już prawie dwanaście dni. Cudownie było na chwilę zapomnieć o bożym świecie i poczuć trochę życia. Bez codziennych treningów i śpiewania. Naciągnąłem czarną czapkę z daszkiem trochę mocniej na oczy i wyszedłem.

Usiadłem rozsiadając się, nieco rozluźniony rozmową sam ze sobą. Skoro już straciłem twarz to nie mam nic więcej. 

- A więc masz na imię Steven, czy podałeś fałszywe tej kelnerce która nawet stąd robi do ciebie maślane oczy?

Zerknął na mnie wyraźnie zainteresowany, kiedy po wspólnym spojrzeniu odwróciłem się w stronę okna przez chwilę obserwując przechodzących ludzi. Zaczął padać delikatny deszcz, który sprawił że ludzie w panice przyśpieszali kroku, albo zaczynali biec, unosząc nad sobą torby, gazety i co tylko mieli w dłoniach.

- Tak, to moje prawdziwe imię. Ja za to nie znam twojego. Panie Foster. - Ah no przecież, że na gali podałem fałszywe dane, żeby się tam dostać incognito. 

- Mam na imię Jin. 

- Krótkie, koreańskie imię. - Skwitował dobrze rozeznany, mrużąc delikatnie oczy. 

- A Ty? Skąd jesteś, po akcencie można sądzić, że z Australii. - Uśmiechnął się do mnie ukazując bielutkie zęby w odpowiedzi. Kiedy myślałem, że nie doczekam się odpowiedzi po tak długiej pauzie kiedy pił swoje cappuccino, nagle przemówił. 

-  Z Melbourne, ale pomieszkuje teraz częściej w Sydney. - Zieleń jego oczu okraszone gęstymi rzęsami wbiła się we mnie, oczekując jakiejś informacji w zamian. Zamiast tego zapytałem raz jeszcze.

- A w Polsce co robisz? - Widząc moją ciekawość odstawił swoją filiżankę. Jego twarz ukazywała rozbawienie. Śledziłem i spijałem jego każdą ekspresję. Był taki estetyczny. Byłem w stanie teraz bezkarnie mu się przyglądać, rozdzielając spojrzenia tylko gdy brałem łyk mojej przyjemnie gorzkiej kawy. Do tej pory nasze spotkania były nagłe, chaotyczne i nigdy nie zauważyłem, że ma uroczy pieprzyk pod lewym okiem. Wyglądał bardzo zadbanie i zdrowo. Opalony, z włosami w kolorze orzechowym ze złotym błyskiem, stylowo ubrany w drogie marki.

- Zaraz wyczerpie ci się pula pytań do faceta na jedną noc. - Nie zbył mnie tym, wręcz przeciwnie. 

- Założę się, że w interesach dla jakiegoś Nowojorskiego startupu z oddziałem w Australii.  

- Stawiam zatem, że jeszcze mnie nie wygooglowałeś i nie wiesz kim jestem. 

- Było by po co cię googlować Steven?

- Tak bardzo jesteś mną zainteresowany? - Odbił piłeczkę, przejeżdżając palcem po swoich ustach. Był opanowany, ale uwodził mnie całym swoim ciałem.

- Czyż nie mówiłeś, że jesteś facetem na tylko jedną noc? - Roześmiał się do mnie szczerze rozbawiony naszą dysputą.

- Tak, masz racje ciągle nim jestem, jeszcze ze sobą nie spaliśmy. - Tym razem to ja się roześmiałem. 

- Jeszcze?

- Gdyby miało być inaczej biegłbyś do Starbucksa? A ja czekał o dziesięć minut dłużej? - Jego odpowiedź nieco zaskoczyła mnie tą całą logiką i bezpośredniością. 

- Chciałem się jedynie wytłumaczyć.

- A ja chciałem jedynie, obejrzeć jeszcze raz twoje urocze mieszkanie na ostatnim piętrze. - Upił kolejny łyk cappuccino kończąc swoją kawę. - I chyba skończył nam się czas tej słodkiej rozmowy. - Zerknąłem na niego nie rozumiejąc co chce przez to powiedzieć. 

- Oh, nie patrz na mnie takim zawiedzionym wzrokiem. Czyżbyś jednak liczył na to, że zabiorę cię do twojego mieszkania i dokończymy nasze zabawy w łóżku? 

- Na to wygląda. - Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. 

- Jin - tutaj zrobił krótką przerwę jakby badając na języku brzmienie mojego języka. - Popatrzmy prawdzie w oczy, ty nie sypiasz z facetami, a ja już nie rozprawiczam takich uroczych stworzeń jak ty. - Zaskoczyły mnie jego słowa. Zupełnie jakby jego zainteresowanie gdzieś zupełnie czmychnęło w jedną chwilę kiedy dowiedział się, że nie jestem wstydliwą dziwką.

- Jesteś zły bo wystawiłem cię wczoraj w klubie, ale jeśli..- Nie zdążyłem wyjaśnić bo przerwał mi kładąc palec na moich ustach. 

- Mamy super chemię między nami, nie zaprzeczam, ale popatrz na to logicznie. Nagrzany od mojego dotyku do czerwoności pobiegłeś wczoraj, żeby obudzić się dzisiaj z dwoma kobietami w łóżku, i to jest zupełnie zrozumiałe, że nie jesteś pewny czego chcesz. Ja sypiam ze wszystkim co ma dwie nogi. Wcale nie wykluczam prawiczków, ale skarbie w twoich oczach szczeniaka jest tyle głodu. Widzę, że jesteś zagubiony. Nie mam serca sprowadzać cię na złą drogę. 

- Jestem dorosłym facetem, tak jak i ty. I wiem czego chcę, więc przestań wciskać mi tutaj tę ściemę. Moja młodsza siostra potrzebowała wczoraj pomocy przez zazdrosnego idiotę, przed którym mnie wczoraj uratowałeś. A rano dojechała jeszcze moja matka. Więc nadal jestem na ciebie napalony! - Poprawiłem sobie czapkę patrząc zdeterminowany i urażony jego postawą. 

Wstał od stolika, zgarniając z niego swoją marynarkę. Podszedł do mnie i chwytając mnie za pośladek wyszeptał mi do ucha zbliżając nasze ciała tak, że się stykały.

- Obyś wiedział co mówisz, bo zamierzam się dzisiaj w ciebie zanurzyć po sam koniec mojego fiuta skarbie.

Po tych słowach, zostawił mnie przy stoliku. Poszedł zapłacić za naszą kawę. A ja zbierałem moje wnętrzności do kupy. Już miałem delikatny wzwód, po jego jednym zdaniu. Ekscytacja ulatniała się całą powierzchnią mojego ciała. To czyste szaleństwo co zamierzam zrobić.


- - - - - - - - - - 

Steven Ryan, nie jest byle jakim podrywaczem. Mam nadzieję, że docenicie jego bezpośredni kunszt uwodzenia. Zbieram się, za napisanie kontynuacji drarry, aczkolwiek przed tym na pewno dodam jeszcze jeden rozdział Iskry Seulu. Enjoy!

Wasza D.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraź swoją opinię.