piątek, 14 lutego 2025

15. Igrając z ogniem

Stałem napalony, zdenerwowany i podekscytowany w windzie jadącej do góry budynku w którym mieszkałem. Pan Ryan zapłacił za kawę i kazał mi wziąć prysznic, podczas gdy on udał się do apteki. Kiedy tylko zostałem sam chwyciłem telefon i zacząłem googlować jak przygotować się do swojego pierwszego razu z facetem. Dłonie mi się spociły z natłoku emocji, które teraz odczuwałem. Spałem wiele razy z kobietami i nigdy nawet nie drgnęła mi powieka, dlaczego odczuwam takie emocje na myśl o penetracji mojego tyłka? Wróciły mi przed oczami obrazy z naszej pierwszej nocy. Moje myśli zagłębiły się w tym kierunku, co pozwoliło mi się zrelaksować. Byłem zakochany w Do yun'ie przez większą część czasu bycia w boysbandzie. Mogłem czekać na jego jeden uśmiech i atencję w moim kierunku latami. Czemu nagle stałem się taki niecierpliwy. Co się ze mną dzieje? Oblałem się zimną wodą z prysznica, czując jak narastają we mnie wątpliwości. 

Nie chcę być taki jak dawniej, ale czy dawniej byłem zły? Czy to, że przyznałem czego chcę jest poprawne? Myśli zaczęły świdrować mój mózg, doprowadzając mnie do szaleństwa. Homo, biseksualista, czy może jednak heteryk? Czy to, że zakochałem się w Do yun'ie oznacza, że jestem biseksualny? A może dopiero Pan Ryan sprawi, że nim będę? Nigdy nie myślałem o Do yun'ie w kategoriach seksualnych. Za to Steven doprowadza mnie do szaleństwa w moich snach, gdzie jestem bezbronny, gdzie nie analizuję i poddaję się temu czego naprawdę chcę. A co jeśli prześpię się z nim naprawdę i on odkryje kim naprawdę jestem? Ale czy moja kariera właśnie nie rozbiła się w pył? Czy kiedykolwiek wrócę do domu? Czy Korea to nadal mój dom? A może tak naprawdę to tutaj jestem sobą jako nie Koreańczyk tylko Jin, Polak? Skup się na tym co jest tu i teraz, problemy egzystencjonalne później. Myśl o tych zielonych oczach, które patrzą na ciebie pożądliwie Jin..

- Steven - Smakowałem jego imię wypowiadane moim głosem. Tak długo nazywałem go Panem orgazmem i Ryanem, że Steven było miłym nowym doświadczeniem. Jeśli po prysznicu i przygotowaniach zostanie mi jeszcze trochę czasu obiecałem sobie, wygooglować go. Nie żeby to miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie, sam ukrywałem przed nim swoją tożsamość. Jest z zupełnie innego kontynentu niż ja, ale Australia jest dużo bliżej Korei, co sprawia że ryzykuję trochę więcej niż na początku zakładałem. Spłukałem odżywkę z włosów. Na otwartą dłoń wylałem sporą ilość płynu do higieny intymnej i zgodnie z instrukcją dobrych praktyk seksualnych z facetem, dokładnie umyłem swój odbyt. Dodatkowo jeszcze ogoliłem to miejsce z delikatnych włosków. Upewniając się, że jestem gładki i pachnący wyszedłem spod prysznica. 

Dzięki czarnej jak smoła kawie ze Starbucksa i dużej ilości wody jaką wypiłem wczoraj przed pójściem spać, prysznicowi nareszcie czułem że kac już prawie opuścił moje ciało. Usłyszałem wideofon, który któryś już raz dzisiaj wydał z siebie dźwięki oznaczające przybycie gościa.

Podszedłem otworzyć drzwi mając na sobie jedynie lniane czarne spodnie i rozpiętą czarną lejącą się koszulę z krótkim rękawem, a jego widok na nowo wywołał we mnie dreszcz. Poprawiłem założone liczne srebrne pierścionki na palcach. W uszach po obu stronach świeciły dwa czarne diamenciki. Kolczyki które kupiłem sobie w nagrodę za wydanie pierwszej płyty. Na szyi za to miałem choker z trzema rzędami białych drobnych diamentów, mój najnowszy nabytek. Kupiłem go raptem trzy dni przed skandalem. Wystrojony, czułem się znowu pewny siebie. Wyglądałem niczym żywcem wyjęty z okładki Vogue. 

- Miałem nadzieję, znów zobaczyć cię w szlafroku z rozczochranymi włosami. - Nawiązał do poranka, po jego pierwszej wizycie w moim apartamencie. 

Uśmiechnąłem się, urażony jego idiotyczną uwagą. Jeśli tak zamierzał rozluźnić atmosferę to mu się udało. 

- Nie podoba ci się mój styl? - Machnąłem połami mojej koszuli, wiedząc że wyglądam zabójczo. Poczułem jak perfumy które rozpyliłem na tors chwilę wcześniej rozniosły się wraz z powiewem powietrza. Zobaczyłem jak wdycha ten zapach intensywniej. Użyłem najpiękniejszych perfum, które kiedykolwiek stworzono - Bleu de Channel. Pachniały piżmem, jaśminem, bursztynem i cedrem. 

Odstawił reklamówkę do kuchni, ignorując mnie. Zbiło mnie to odrobinę z pantałyku. Może nie podoba mu się ten zapach, a może popsikałem za dużo i pachnę teraz jak oblany tanią wodą kolońską, starszy pan woźny w podstawówce w latach dziewięćdziesiątych. Przeszedłem w głąb mieszkania, biorąc głębszy oddech w salonie. Powoli ogarniał mnie stres, a on wcale nie pomagał swoim zachowaniem. Może po prostu powinienem kazać mu wyjść i zakończyć tą farsę. Wystroiłem się jak szczur na otwarcie kanału, a on mnie zignorował? 

- Pff.. - Wypuściłem z siebie prychnięcie. Otworzyłem przeszkloną ścianę za którą znajdował się balkon wpuszczając chłodne powietrze tego pochmurnego dnia. Srebrny, duży zegarek na bransolecie na moim nadgarstku wskazywał już szesnastą trzydzieści. Śledziłem wzrokiem chmury, które powoli odsłaniały błękit nieba. 

- Alexa, włącz na spotify Josef Salvat - Melt

Jak tylko usłyszałem pierwsze dźwięki, zacząłem ruszać się w rytm tej sensualnej muzyki. Śpiewałem razem z artystą, delektując się piosenką. 

- Masz piękny głos. - Jego głęboki, niski głos sprawił że przestałem śpiewać. Nie mogę się przecież zdradzić. 

- Tak, do piosenek pod prysznicem. 

Uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł nonszalancko od tyłu i położył dłonie na moich biodrach kołysząc nimi. Śledziłem biodrami kierunek jaki im wytyczał. Nasze ciała w końcu się spotkały, a ja poczułem przez cienki materiał koszuli na plecach jego twarde mięśnie klatki piersiowej. 

I'd like to know how you feel pain

I'd like to never miss a beat

I'd like our pleasure to be the same
Melt, melt me down and pour me into you

- Melt me down.. - zaśpiewał mrucząc mi do ucha. Wibracje jego głosu, od razu wywołały dreszcz który przebiegł od ucha po palce u stóp. 

- And pour me into you.. - Zawtórowałem mu odwracając się przodem. Nasze biodra przylgnęły do siebie ocierając się nieznacznie. Odsunął moje biodra od swoich stanowczym ruchem. Nie oderwał jednak ode mnie swoich dłoni. A kiedy to zrobił poczułem jak przejeżdża po moim pośladku. Głaszcze go subtelnie, żeby zaraz ścisnąć, a na końcu smagnąć. Uśmiechnął się diabelsko, uwodzicielsko i nie mogłem już oderwać od niego oczu. Nachylił się do mnie i ucałował mój podbródek. Trochę mnie to zmyliło, ale zaraz po tym jego usta cmoknęły mój policzek, drugi i czoło. Te gesty były prawie jak czułość do osoby, którą żywi się specjalnym uczuciem. Wiem dokładnie bo całowałem tak kiedyś dziewczyny, aby dobrać się im do majtek. Bycie szarmanckim działało, jakby to określić.. bardzo rozwierająco na.. nogi.  

Ruszaliśmy się tak jeszcze chwilę w rytm muzyki, kiedy w apartamencie rozniósł się dźwięk do drzwi. Pomyślałem, że to znowu ten wścibski sąsiad, ale zamiast tego Steven ruszył do drzwi. Czy on już do reszty zgłupiał? Już chciałem go zatrzymać, ale chwycił za klamkę rozwierając drzwi na pełną szerokość. Po drugiej stronie progu stał dostawca. Zrobiłem zdziwioną minę, odbierając zamówienie razem z brązowowłosym. 

- Wnioskuje, że jeszcze nie jadłeś lunchu, oprócz tej kawy? - Zamówił mi jedzenie? Uniosłem brwi zaskoczony.

- Oh nie bądź taki zszokowany, potrzebujemy dzisiaj dużo energii. - Puścił mi oczko i przejechał po moich plecach, popychając mnie do pudełek stojących na stole. 

Nie próżnował, zamówił sporo jedzenia. Dostaliśmy wielkie zamówienie, które Steven zaczął rozpakowywać. Ja zerknąłem do karty na której było napisane po angielsku co zielonooki zamówił. 

Aperitif
🍸 Francuski Kir Royal – Elegancki koktajl na bazie szampana z dodatkiem likieru z czarnej porzeczki crème de cassis. Doskonały wstęp do wyjątkowego wieczoru.
Przystawka I
🦪 Świeże ostrygi Fine de Claire z klasycznymi dodatkami – Najwyższej jakości ostrygi Fine de Claire, podane na lodzie z klasycznym zestawem dodatków: cytryną, octem szalotkowym i sosem mignonette. Możliwość wzbogacenia o kroplę szampana lub odrobinę kawioru dla jeszcze większej elegancji.
Przystawka II
🥂 Kawior Oscietra z blinami i kwaśną śmietaną – Delikatny, złocisty kawior Oscietra podany w klasyczny sposób: na puszystych blinach, z gęstą kwaśną śmietaną, drobno posiekaną szalotką i świeżym koperkiem. Całość uzupełniona subtelnym dodatkiem jajka przepiórczego i kroplą cytrynowego emulsji.
Zupa
🍵 Bisque z homara z nutą koniaku – Gęsta, aromatyczna zupa krem, przygotowywana na bazie świeżych pancerzy homara, gotowana z dodatkiem szalotek, białego wina, śmietanki oraz odrobiny koniaku. Podana z chrupiącą grzanką czosnkową i oliwą truflową.
Danie główne
🦞 Grillowany homar w maśle ziołowym z puree truflowym i grillowanymi szparagami – Soczysty, delikatnie grillowany homar podany z aromatycznym masłem ziołowym. Towarzyszy mu aksamitne puree ziemniaczane z dodatkiem trufli oraz chrupiące zielone szparagi. Danie udekorowane jadalnymi kwiatami i odrobiną kawioru dla jeszcze większej elegancji.
Deser
🍰 Mus z białej czekolady z owocami marakui i chrupiącą pralinką migdałową – Delikatny, puszysty mus z najwyższej jakości białej czekolady, przełamany nutą egzotycznej marakui. Podany z chrupiącą warstwą pralinki migdałowej i jadalnym złotem dla pełni luksusu.

Jadałem w drogich miejscach. Wiele razy, więc znałem takie dania, ale dawno nikt nie wysilił się tak dla mnie aby mnie nakarmić. Dostrzegał detale, które większość ludzi ignoruje. Ryan świetnie wiedział jak otwierać rozporki. Jego strategia działała. Czułem się jak rozpieszczana księżniczka. 

- Pozwól, że tą ucztę zjemy niczym Azjaci, siedząc w salonie na podłodze przy idealnym do tego stoliku. 

- Jak sobie życzysz. 

Muzyka nadal leciała, ale nastrój był zupełnie inny. Wznieśliśmy toast francuzkim Kir Royal. Cudowne delikatne ciepło i słodycz porzeczkowego koktajlu rozlała mi się w ustach, przełyku i po żołądku. Oblizałem usta ciesząc się jak dziecko. Czułem się jakbym był na randce.  

- Rozkwitasz po alkoholu, kto by pomyślał. 

- Tylko po tym darmowym. 

Patrzył na mnie w zupełnym skupieniu, po czym nachylił się nade mną i pocałował mnie. Gorąc rozlał się po moim ciele. Całował mnie żarliwie, ale powoli. Tak, że jęknąłem mu w usta, co mnie otrzeźwiło. 

- Najpierw jedzenie. - Odepchnąłem go chłodno, kładąc na jego torsie dłoń. 

- Skarbie, dzisiaj to ty jesteś daniem głównym. - Uśmiechnął się do mnie niczym zadowolony z siebie lis, że zapędził swoją ofiarę w kozi róg. Nakrył moją dłoń swoją i pogładził. Ten facet doprowadza mnie do szału. Odsunąłem się raptownie, czując jak moje policzki palą. Nikt nie wyprowadza mnie ze stanu zen, tak jak Steven. 

Zanim zabrał się sam za jedzenie, czułem jak jeszcze mnie obserwuje. Czułem, że nie może odpuścić bo po chwili usłyszałem jeszcze jego komplement. 

- Doprawdy jesteś przeuroczy. 

Zignorowałem go, przechylając do ust ostrygę. Osaczał mnie. Tym razem przysunął się tak, że stykaliśmy się ramionami. Poczułem jak zlizuje stróżkę sosu mignonette, który niezdarnie rozlałem po podbródku i szyi. Na tym ostatnim skupiły się usta Ryana. 

- Jeśli zamierzasz się tak brudzić, od razu możemy się zabawić w jedzenie z twojego ciała. Mogę od razu rozłożyć na tobie cały ten kawior i zlizać. 

- Odsuń się napaleńcu, próbuję tu tylko zapełnić swój żołądek. 

Ale zielonooki nie odsunął się ani o cal. Chwycił kolejną ostrygę i mnie nią nakarmił. Przełknąłem posłusznie, rozkoszując się pysznym morskim smakiem. Dolał mi kolejny kieliszek koktajlu. 

- Tak właśnie mnie rozpieszczaj. - Palnąłem zanim pomyślałem. Wychyliłem cały kieliszek tłumiąc zawstydzenie. 

Kiedy tylko odstawiłem kieliszek, Ryan popchnął mnie na podłogę, przytrzymując moje nadgarstki nad głową. Zawisł nade mną rozkoszując się widokiem mojej rozpiętej koszuli. Puścił, ale jego dłoń wodziła po moim ciele. Zatrzymała się na chokerze, badając go chwilę.

- Ta wyuzdana i jednocześnie elegancka biżuteria, nie widziałem jeszcze mężczyzny który by taką nosił. Aż ciężko mi trzymać dłonie przy sobie. 

Wciągnąłem głęboko powietrze kiedy na moich sutkach pojawiło się coś zimnego. Czy ten szaleniec użył na mnie właśnie lodu, na których leżały ostrygi?! 

- Sibal.. - Byłem w stanie z siebie wydać koreańskie przekleństwo, kiedy zimno zamieniło się w gorąco. Jego usta ssały wprawnie moje stwardniałe sutki. Wierzgnąłem biodrami. Ale po chwili już tego pożałowałem bo Steven chwycił mnie za uda i odsunął od niskiego stolika. Leżałem już w pełni pod nim. Wierzgnąłem się jeszcze raz, ale jak się spodziewałem mężczyzna nie przestał. Zjechał pocałunkami na mój brzuch, wyrywając z moich ust, nieregularne oddechy. Podniosłem się, unosząc na łokciach. Do pocałunków, dołączyły dłonie, które nieprzerwanie zaczęły pieścić moje sutki. Dreszcze były tak intensywne, jak pieszczoty którymi mnie obdarowywał. Czułem jak mój penis radośnie budzi się do życia. Nie uszło to uwadze Stevena, bo przejechał dłonią po wypukłości spodni. Spojrzał na mnie i zapytał poważnym głosem.

- Kiedy się ostatnio badałeś?

- Parę lat temu, ale.. - Zobaczyłem jego niezadowoloną minę i przez chwilę poczułem się zawstydzony, po chwili jednak zmył ją gniew. - Nie uprawiałem seksu przez ostatnie pięć lat okej?! - Nie uwzględniłem w moich obliczeniach wybryku z lekarką, ale zabezpieczaliśmy się i nie było szansy na to, żeby mnie czymś zaraziła.

Pan Ryan, uniósł się wyżej ujmując mój podbródek w swoje dłonie. Złożył na ustach delikatny pocałunek. Po nim kolejny i już się pogubiłem w liczeniu bo robił to wciąż. Przymknąłem oczy rozkoszując się miękkością jego warg. Rozchyliłem usta chcąc pogłębić pocałunek, ale wtedy się ode mnie odsunął. 

- To przez jakieś bolesne rozstanie? Szkoda, nie dotykać takiego ciała, przez tak długo.

- Co? Nie.. - W tej chwili moje oburzenie, zamieniło się w zagubienie. Co miałem mu w sumie powiedzieć, że jestem idolem i nie mogłem pozwolić na to aby wybuchł jakiś skandal? Wpatrywał się we mnie. Czułem to ciężkie, badające spojrzenie na swojej twarzy. 

- Nie miałem życia prywatnego, przez moją pracę. Nic wielkiego. - Dodałem jakby to miało pomóc. -Nie chcę o tym mówić okej?

- Teraz jestem ciebie ciekawy jeszcze bardziej niż wcześniej. Miałem wrażenie, że jesteś bogatym dzieciakiem, którego rodzice spuścili ze smyczy na wakacje w Europie. Ale jednocześnie mówisz w lokalnym języku, dzisiaj w Starbucksie.. Kim jesteś Panie Foster. Ta dzisiejsza stylówka z czapką z daszkiem. Mam nadzieję, że nie ukrywającym się przestępcą. - Zgromiłem go wzrokiem. Pomimo to próbował rozczytać mnie dalej.

- A może jesteś dzieciakiem, jakichś bogatych, wpływowych polityków? Tylko skąd ten język? Mała podpowiedź? Wynajmujesz to mieszkanie?

- Przyszedłeś na wywiad, czy się pieprzyć?

***

Rzadko zwracam się bezpośrednio do moich czytelników, ale zawsze musi być wyjątek od reguły:

Basiu, dziękuję za twoje regularne komentarze od 2021 roku! Są regularniejsze niż moje pojawiające się kolejne rozdziały. Nie ukrywam, że bardzo pomagają mi pisać. Za twoją ogromną lojalność pomyślałam, że jako autorka napiszę dla Ciebie specjalny rozdział. Daj znać czy chciałabyś jakiś kolejny rozdział któregoś z moich opowiadań, czy jakiś niezwiązany one shot fanfick ulubionej pary. Up to you. 


Rozdział walentynkowy! Mam nadzieję, że się podobał i ogrzał wasze zmarznięte czytelnicze serduszka. Dajcie znać czy chcielibyście aby Steven rozgrzał was w następnym rozdziale jeszcze bardziej! Bywajcie wszyscy i do następnego razu! 

Wasza D.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraź swoją opinię.