Blog z opowiadaniami o boys love, lub jak niektórzy inaczej nazywają o tematyce yaoi czyli miłości pomiędzy dwoma mężczyznami. Jeżeli nie lubisz tego typu rzeczy po prostu wyjdź. Resztę zapraszam do czytania rozdziałów. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Damessa

Statystyka

niedziela, 16 listopada 2025

"Dove stai andando?" - 6

Zapraszam do wciągnięcia się w Rzymską przygodę, pełną włoskich akcentów i kulturowych smaczków. 

 Nutka do wczucia 

*

Siedziałem całe dwie godziny na tej wielkiej kanapie, ignorując to o czym Dolores rozmawiała z moimi nowymi opiekunami. Kiedy kobieta wstała, poczułem jak łzy zaczynają pojawiać się w moich oczodołach, niczym kołderka przykrywając moje źrenice. Ciecz rozmyła mi obraz, a serce przyśpieszyło. Jakby to, że wychodzi oznaczał dla mnie koniec mojego dawnego życia.

Zanim wyszła, spróbowała na pożegnanie jeszcze mnie uściskać. Nie słyszałem co chciała mi przekazać bo w uszach miałem słuchawki z włączonym spokojnym kawałkiem rapowym. Podniosłem dłoń, blokując jej drogę w moją stronę. Zamiast uścisku, ściągnęła mi kaptur i zmierzwiła czekoladowe włosy. Pewnie życzyła mi powodzenia, czy coś ale miałem to zupełnie w dupie. W tym momencie była głównym powodem dla którego tu jestem. 

Dolores wyszła, a ja zostałem w tym dziwnym, obcym świecie zupełnie sam. 

Wstałem, nie zwracając uwagi na pana Giuseppe, który położył dłoń na moim ramieniu, mówiąc coś do mnie. Zerwałem się jak dzikie zwierze i pobiegłem do pokoju który wcześniej mi wskazano. Zupełnie jak więzień, który dobrowolnie wraca do swojej celi. Nie chciałem ani rozmawiać z tym głupim małżeństwem, ani na nich patrzeć. Gdyby Dolores nie udało się nawiązać z nimi kontaktu, nigdy bym się tu nie znalazł. Gówno mnie obchodzi jak daleką rodziną są i czy w ogóle znali mojego ojca. Ja go nie znałem i mam tego całego zamieszania dość. Tylko idiota wyprowadził by się z centrum wszechświata jakim jest Ameryka do jakiejś wsi zwanej Europą.  

Trzasnąłem drzwiami i błagałem w myślach, aby żadne z nich nie próbowało wchodzić. Pokój trzeba przyznać, przeszedł moje wyobrażenia. 

Poranne światło rozświetlało piękną drewnianą, brązową podłogę. Promienie odbijały się w przezroczystych kulkach, które były zwisającymi z sufitu żyrandolami. Trochę przypominały kryształy, albo krople rosy o poranku skapujące z trawy. Klimatyzator wisiał na ścianie nad równie pięknym co podłoga biurkiem, zabudowanym na całą szerokość ściany kończąc się komodą. Wszystkie meble w tym łóżko, położone w centralnej części pokoju były bardzo piękne i wykonane na zamówienie przez stolarza. Sufit był podwieszany i miał wbudowane ciepłe oświetlenie halogenowe, które przez wiele następnych dni rozchmurzało moją ponurą minę.

Największe wrażenie robił taras, który miał wiele kwiatów w różnej wielkości donicach. Od całkiem małych po niesamowicie ciężkie i pękate. Nie znałem nazwy żadnego z nich, ale nie przeszkadzało to aby moja dłoń przejechała po czubkach różnokolorowych płatkach, liściach i łodygach. Wychyliłem się zza niską, metalową barierkę. 

Miasto było tak stare, że wykręcało mi wnętrzności. Ulica powoli wypełniała się dziwnie ubranymi ludźmi. Przypatrywałem się ich zachowaniu i skuterom które pojawiały się z każdej strony. Po co komuś tak mało wydajny, niewygodny sposób transportu..

Nie mogłem uwierzyć na to jak wąskie są niektóre widoczne uliczki i jak wielu ludzi idzie piechotą. Horyzont pokrywały dziwne budynki, które nie były wieżowcami. Nie wiedziałem jak mam nazwać ten styl architektoniczny, ale rzeźbienia i te różne kolory sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się grymas. Nigdy nie widziałem tak brzydkiego miasta.

Opadłem na kafelki. Słońce jeszcze zbytnio tu nie docierało, to musiała być południowa strona. Za to jedno z trzech okien w pokoju musiało wychodzić na wschód bo to tam promienie światła były najintensywniejsze. 

Delikatny wietrzyk mierzwił mi przyjemnie włosy, łaskocząc powieki i czoło kosmykami. Niebieski odcień czystego nieba otaczał moje oczy z każdej strony. Czułem się tak cudownie zrelaksowany, że przymknąłem na chwilę powieki. Nie zauważyłem kiedy zmęczenie obezwładniło ciało i zaciągnęło do krainy Orfeusza.  

Kiedy otworzyłem oczy słońce było już po stronie tarasu. Zalało swoim złotym blaskiem każdy kącik i miejsca pomiędzy doniczkami. Poczułem, że moje policzki są mokre. Nie pamiętałem aby cokolwiek mi się śniło, ale czy to możliwe że rozpłakałem się przez sen? 

Przeciągnąłem się, rozciągając zastane kości które bolały z braku ruchu i leżenia na twardej powierzchni. W jednej chwili poczułem jak burczy mi w brzuchu. Ostatnie co jadłem to na przesiadce w kanadzie poutine, które finalnie i tak zwymiotowałem w samolocie w łazience. Poczułem również potrzebę wypróżnienia. W pokoju niestety nie było żadnych dodatkowych drzwi prowadzących ani do szafy ani do łazienki. Czyżby w tej barbarzyńskiej Europie ludzie w mieszkaniach mieli tak mało miejsca, że łazienka i toaleta były pojedyncze w domu, a nie dla każdego pokoju? 

Myśl, żeby wyjść na zewnątrz i szukać owego pomieszczenia była tak samo przyjemna jak myśl o wizycie u dentysty. Westchnąłem, przecierając dłońmi twarz i włosy. Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Zrobiłem jeszcze parę runek z pokoju i na taras w poszukiwaniu innego wyjścia, ale jak było od razu wiadomo, inna opcja skazana była na porażkę. 

Uchyliłem delikatnie drzwi, tak aby nie wydały z siebie żadnego dźwięku i wysunąłem stopę poza framugę. Korytarz był zupełnie pusty, a dom całkiem cichy. 

nutka na wczucie

Szedłem korytarzem niczym tygrys na polowaniu. Kroki były płynne, ale wolne tak dla pewności gdyby któraś z drewnianych desek na podłodze jednak chciała zaskrzeczeć i mnie wydać. Otworzyłem pierwsze drzwi po prawej stronie od pokoju z którego wyszedłem, które okazały się prowadzić dokładnie do pomieszczenia którego szukałem. Wszedłem cichutko zamykając za sobą drzwi i odetchnąłem. Podniosłem deskę klozetową. Rozpiąłem jeansy które miałem na sobie i spuszczając je wraz z bielizną usiadłem na toalecie. Kiedy miałem moment ulgi i przez chwilę zapomniałem o problemach dnia zacząłem się rozglądać po łazience. 

Zaraz obok muszli klozetowej była kolejna, zwana bidetem. Jeszcze wtedy takie wynalazki były mi zupełnie nieznane i obiekt niezwykle mnie zafascynował. 

- Po cholerę im dwa kible w jednej łazience, czy oni są na tyle zboczeni że załatwiają swoje potrzeby parami? Obrzydliwe. 

Zaraz po tym do moich uszu dotarł dźwięk wody. O mało nie dostałem wtedy zawału. Po drugiej stronie łazienki w głębi zobaczyłem pusty prysznic i sporych rozmiarów wannę, z której wychodził chłopak z rana. Stał całkiem nagi, ociekając wodą. Moje oczy zatrzymały się na jego męskości. Wcale nie próbował się zasłaniać. Pewnym krokiem podszedł do pułki z ręcznikami i wytarł sobie twarz, nie przejmując się że niektóre części jego ciała zostały wystawione na pokaz. Mimowolnie przetaksowałem go spojrzeniem zauważając, że na pewno musi chodzić na siłownie bo ciało miał zbudowane jak atleta. 

Wrzasnąłem zasłaniając się jak idiota. O mało co nie spadłem z toalety kiedy próbowałem w panice założyć spodnie. A on jak gdyby nigdy nic założył sobie ręcznik na biodra i wyszedł z nonszalancką miną zaszczycając mnie tylko jednym przelotnym spojrzeniem.

- Ma lo sai che è un bidet, genio? - Ale wiesz, że to jest bidet geniuszu?* tłumaczenie dla was.

Usłyszałem jego głos kiedy odwrócił się zanim zniknął za drzwiami, uprzednio przekręcając zamek. 

Serce waliło mi jak szalone. Uniosłem dłonie do góry które dygotały, tak jak reszta mojego ciała. Chwyciłem w dłonie papier, czując falę wściekłości. Owe uczucie ciężko było określić, bo wynikało z wielu faktów. Dopiero teraz mogłem rzucić okiem po pomieszczeniu. 

Łazienka była jedynym małym pomieszczeniu w tym apartamencie. Wysokie okno wpuszczało jednak dużo światła. Była tu sporych rozmiarów wanna, oraz osobny prysznic. Pomieszczenie było tak ustawione, że wanna nie była widoczna na pierwszy rzut oka, bo przed nią była ścianka i prysznic. Nie wiedziałem jeszcze wtedy po co robić i wannę i prysznic skoro jednocześnie może myć się tylko jedna osoba. Po prostu zobaczyłem prysznic i nie spodziewałem się już wanny. Umywalki były dwie, jedna przy drugiej, w zasadzie wykute z jednego kawałka marmuru w kolorze piaskowym. Po drugiej stronie była szafka z ręcznikami.

Załatwiłem to co musiałem i wyszedłem, widząc w lustrze, że moja twarz nadal pokryta była czerwonym kolorem. To była najbardziej żenująca sytuacja w moim życiu, a raczej nie, ale dotychczas tak właśnie mi się wydawało. 

Schowałem się w pokoju, rzucając się na łóżko. Schowałem twarz w poduszki, nie mogąc uwierzyć w to co się stało. 

- To jego wina, mógł przecież zamknąć drzwi. A może specjalnie zostawił je otwarte, przecież włosi to zboczone zwyrole. Tylko czemu akurat ja..

Zawyłem z frustracji i przekręciłem się na plecy dysząc. 

- Jak ja mam teraz wyjść z pokoju i udawać, że wcale nie widziałem go nago. Pieprzyć to ten makaroniarz i tak zapewne gada tylko po włosku. Jeden chuj czy nagada na mnie swoim rodzicom i tak ich nie rozumiem. 

Moje rozmyślenia zostały przerwane przez pukanie do drzwi. Wstrzymałem oddech, bojąc się że za drzwiami stoi włoska krucjata w postaci tego dupka, albo co gorsza całej trójki. I przez chwilę na prawdę rozważałem ucieczkę, alko skok przez taras z piątego piętra. Zerwałem się z łóżka i w panice wyskoczyłem na taras. Jak w transie, rozpaczliwie szukałem jakiejś pomocy. Aż w końcu przylgnąłem do ściany tarasu i błagałem w myślach aby nie było mnie widać. 

Usłyszałem pukanie jeszcze kilka razy aż w końcu drzwi się otworzyły, a ja zacisnąłem powieki. 

- Tesoro, hai un po’ di fame? Ho fatto da mangiare. 

Po chwili jednak damski głos się zreflektował i powtórzyła już po angielsku z silnym włoskim akcentem:

- Skarbeńku, jesteś może trochę głodny? Zrobiłam coś do jedzenia. Zejdziesz do salonu?

Więc nie chodziło o przypał z łazienki. Odetchnąłem i dopiero teraz otworzyłem oczy. Wychyliłem się zza winkla i kiwnąłem twierdząco głową. Kobieta chyba była trochę zaskoczona, że jestem w pokoju, ale już za chwilę uśmiechnęła się do mnie bardzo promiennie i szeroko zapraszając mnie gestem ręki żebym za nią poszedł. Chwyciłem z łóżka jeszcze słuchawki i discmana. 

Blondynka prowadziła mnie trzymając na moich plecach swoją ciepłą dłoń. Czułem maksimum dyskomfortu, ale nie mogłem uciec skoro już pokiwałem głową że zjem. Ponadto mój brzuch grzmiał jak wyjątkowo głośna burza. 


_

Udało mi się wygenerować w midjourney pokój Joshuy, dokładnie tak jak sobie go wyobrażałam w głowie. 

Także bonusik dla Was drodzy czytelnicy 😏 Zapraszam również do zostawienia komentarza, swojego zdania na temat postaci, opowiadania, albo swoich życzeń co do następnego rozdziału na blogu.


Wasza D.




piątek, 7 listopada 2025

17. To oralna katastrofa

 

Warning: Ten rozdział zawiera wyraźne sceny z podtekstem seksualnym, pomiędzy dwoma mężczyznami. Zostaliście ostrzeżeni.

muzyczka do rozdziału

- Też jesteś niebrzydki. - Roześmiał się na moje słowa. 

Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń, którą po chwili chwyciłem wstając z dywanu. Nie wiedziałem co planuje ale już za chwilę miałem się przekonać. Jego dłoń była ciepła. Zdziwiło mnie, że przyciągnął do swoich ust moją i złożył na niej pocałunek, a po tym jakże intymnym geście, pociągnął mnie do sypialni by nasycić moje ciało swoim żarem. 

*

- Chcesz to ciało? - Zapytał wskazując na siebie, po czym dodał - To je rozpakuj. 

Siedziałem na nim okrakiem na łóżku, kiedy uniósł moją dłoń do guzików swojej koszuli. Poczułem jak przyśpiesza mi serce z ekscytacji. Zagryzłem wargi próbując być proaktywny z guzikami, ale Steven widząc moją opieszałość, pociągnął materiał wyrywając guziczki z materiału które niczym konfetti rozsypało się po podłodze sypialni. 

- Co ty robisz? - Oburzyłem się wiedząc ile teraz zajmie zbieranie ich.

- Przepraszam, poniosło mnie. - Ułagodził mnie nieco swoją skruchą.

Pozbyłem się jego koszuli i przylgnąłem niepewnie do jego torsu błądząc dłońmi po tych pięknie wyrzeźbionych mięśniach. Był seksowny tak jak zapamiętałem po pierwszej nocy w tym pokoju. Słuchałem jak oddycha, widziałem jak jego główna żyła na szyi napięła się, kiedy przejechałem w tym miejscu ustami składając delikatne pocałunki. Złapałem go za podbródek i złożyłem na jego ustach najbardziej namiętny pocałunek na jaki było mnie stać. Miałem wrażenie, że brunet się opiera, bo oddał się całowaniu z niezwykłą delikatnością. Zupełnie inaczej wyglądało to w klubie, kiedy czułem że cały płonę od samego kontaktu naszych warg. Czyżby mu się nie podobało? 

Mężczyzna odchylił się, pomagając mi rozpiąć pasek swoich spodni. Wyjąłem go ze szlufek i przejechałem skórzanym pasem z czarną metalową sprzączką od szyi po jego podbrzusze. Przyglądał mi się z niejednoznacznym uśmieszkiem. Czy to możliwe, że Steven lubi takie sprośne gierki? Szczerze, to zrobiłem to aby trochę urozmaicić nasze zbliżenie, po prostu nie jestem wcale doświadczony w porównaniu do niego, więc sięgnąłem myślami do najdalszych zakamarków pamięci, aby wyszperać coś pożytecznego. 

- Podnieca mnie to co robisz z tym paskiem. - Mruknął niczym zadowolony kot.

Jego odpowiedź upewniła mnie co do jego odczuć i wręcz zachęciła do dalszego eksplorowania tej drogi. Zatem chwyciłem koniec paska, ten bez klamry i uderzyłem go delikatnie w twarz. Jego uśmiech się pogłębił, a w nagrodę uniósł biodra i otarł się o mnie. Natychmiast po moim ciele przeszedł dreszcz. Któż by pomyślał, że ta niewinna myśl w mojej głowie otworzy drzwi do takich pieszczot. Jego oczy ściemniały wyrażając czyste pragnienie. Ciemna zieleń przywodziła na myśl szmaragdy, królewskie kamenie, które błyszczały pożądaniem.

Smagnąłem go, kolejny raz w drugi policzek, tym razem mocniej co poskutkowało lekkim czerwonym śladem pozostawionym na tej opalonej skórze. Kolejne smagnięcie pojawiło się na jego wyrzeźbionym brzuchu. Piękny sześciopak, napiął się i rozluźnił. Słyszałem jego oddech, który zmienił się w lekko chrapliwy. Odrzuciłem pasek na bok i rozpiąłem jego eleganckie spodnie. Zsunąłem się z jego ud.

- Połóż się na poduszkach. - Wykonał prośbę bez żadnego komentarza. 

Dobrałem się do jego spodni i pociągając za nogawki ściągnąłem je, zostawiając go tylko w białej bieliźnie na których widniało logo Gucci. Steven był doprawdy bardzo seksownym facetem. Podziwiałem przez chwilę jego ciało, odcień skóry, idealnie ogolone ciało. Ciekawiło mnie czy zostawił jakieś włoski pod bokserkami. 

Brunet uniósł się i zdjął białe skarpetki. Zrobiłem szybki skan jego stóp i z zadowoleniem zauważyłem, że ma króciutko obcięte paznokcie. To była jedna z rzeczy, która odpychała mnie od ludzi. Niezadbane paznokcie. Przez cieniutki materiał białej bawełny widziałem jego ogromne podekscytowanie. Przeszedł mnie dreszcz i poczułem jak moje serce zrywa się do biegu.

- Poczekaj na mnie. 

Wstałem i szybkim krokiem udałem się do salonu zgarniając ze stolika elegancką butelkę w której znajdowała się resztka alkoholu. Wychyliłem szkło do góry połykając cały płyn duszkiem, zachłannie jakby miał moc sprawczą żeby mnie uratować. Kłamałbym gdybym nie przyznał, że nie byłem pewny tego jak wypadnie moje pierwsze fellatio. Nigdy nie robiłem tego ustami dla żadnego faceta i sama myśl, że są kobiety które nazywane są oralną katastrofą nie dodawały mi otuchy. Co jeśli to będę ja? Moja pewność siebie umarłaby razem z jego bolesną miną, kiedy przerwałby odpychając mnie dłonią. 

Przed oczami stanęła mi twarz Do Yun'a z tamtej nocy. Wyrażała obrzydzenie pocałunkiem, który mu oddałem jako pierwszemu. Ścisnęło mnie w klatce piersiowej. Zacisnąłem dłoń na szyjce butelki, która nadal spoczywała w mojej chłodnej dłoni. Knykcie pobielały, tak jakby ten ucisk miał zelżeć temu w sercu.

To odrzucenie, przez członka zespołu. Przez mojego najlepszego przyjaciela, przez osobę którą tak bardzo podziwiałem i chciałem chronić przed złem tego świata. Straciłem go i tą część mnie, która kochała siebie. Ośmieszyłem go przed całym światem kpopu. Do Yun, nie zasłużył na to żeby ktoś próbował zniszczyć jego karierę, nie komuś kto nazywał się częścią jego zaufanego świata. 

- Jin, wszystko okej?


Usłyszałem jego seksowny głos i zastanawiałem się czy jego wzwód już zniknął. Potrzebowałem chwili, żeby zebrać uporczywe, chaotyczne myśli i ułożyć plan działania. W głowie skanowałem wspomnienia z wizyt w koreańskich saunach w stolicy. Żaden azjatycki penis bez wzwodu nie wygląda tak jak on. Żaden też mnie wcześniej nie interesował. Żadnego w wzwodzie nie widziałem prócz porannych sytuacji w naszym wspólnym apartamencie z chłopakami. Obleciał mnie strach. Interakcja z mężczyzną była stresująca, ale interakcja z takim rozmiarem zakrawa o zawał serca. W tym momencie nie byłem w stanie udawać pewnego siebie kochanka.  

Powinienem był jednak kupić alkohol. Alkohol był lekarstwem na moje aktualne bolączki. Serce galopowało mi w klatce piersiowej. Stres był nieodłączną częścią mojego życia jako idola, ale tym razem czułem, że nie mogę mu sprostać. Blokował moje ciało. 

Przypomniałem sobie emocje, które towarzyszyły mi podczas pierwszego występu. Miałem raptem dwadzieścia jeden lat i jako twarz zespołu stałem na przedzie. Dopiero co wypuściliśmy teledysk do singla na pierwszej płycie. Był skoczny, miły dla ucha ale i nostalgiczny. Opowiadał o pierwszej miłości z przeszłości która doprowadziła do załamania i późniejszego sukcesu. Słowa były tak szczere, prawie jakby mogły pogłaskać duszę i to ta piosenka stała się naszym biletem do sukcesu calej grupy. Feniks, bo tak wytwórnia postanowiła go nazwać, wyniósł nas na pierwsze listy przebojów MelOn* czy Gaon.* Łączyło się to oczywiście z częstszymi wywiadami, uwagą mediów, fanów i hejterów. 

Wracając do występu - był w południowo koreańskim programie muzycznym "Show Champion" emitowanym na żywo, co środa w stacji MBC M. Czułem się idiotycznie ubrany w skórzane spodnie, które uciskały moje narządy. Styliści wybrali bardzo wyzywające ubrania, jako jeden z naszych głównych konceptów. Od teraz cała stylistyka zespołu będzie tak wyglądać. Gdyby moi znajomi z polski zobaczyli mnie w tych spodniach w tamtych czasach, moja reputacja legła by w gruzach. 

MC programu wywołał nazwę mojego zespołu. Czułem jak serce dudni mi w piersi, wszystko we mnie szalało z ekscytacji. Światła fleszy oślepiały, gdy wybiegliśmy na scene. Wszystko zgasło kiedy zajęliśmy pozycje do pierwszego układu. Wstrzymałem oddech, a muzyka uderzyła razem z blaskiem świateł. Ciało samo wiło się dzięki pamięci mięśniowej. Wszystko szło jak z płatka. Tego dnia nikt się nie pomylił, a pot spływający po naszych ciałach był symbolem ciężkiej pracy jaką włożyliśmy w ostatnie lata. Ten występ, nie był jednak końcem a początkiem naszej przygody.

Wygraliśmy Champion i staliśmy się tematem na językach wielu stacji telewizyjnych i radiowych. Po tym wytwórnia przeniosła nas do lepszego domu i przycisnęli nas z zajęciami jeszcze bardziej. Presja była ogromna, ale widząc jak stajemy się coraz bardziej popularni, nie odpuszczaliśmy. Przez zaciśnięte zęby do celu. I to właśnie wtedy kiedy było najtrudniej, byłem upojony najbardziej - sukcesem i przysłowiową marchewką, która wisiała na sznurku. 

Schodząc ze sceny poczułem jak chwyta mnie lider - Park Shin Min. Brunet położył swoje ramie na moich plecach zagarniając resztę chłopaków. Zaraz obok w uścisku został uwięziony Do yun, M-ike, Kang Dae i Beom Seok. Czułem się jakbym znalazł się w Polsce z rodziną. Śmialiśmy się zmęczeni i mokrzy jak psy po deszczu. 

- Dobrze się spisaliście! A teraz zasługujemy na..? - zapytał budząc ekscytacje całej grupy.
Wszyscy jednym głosem krzyknęliśmy - Chadolbaegi!**


*
kolejna nuta do wczucia się

Odkręciłem kran drżącą dłonią. Widząc moje rozedrgane ciało czułem jak nadzieja opuszcza moje ciało, pozostawiając miejsce frustracji i beznadziejności. Nie mogłem się uspokoić, stres przejął nade mną kontrolę. Nie wiem ile czasu zajęła moja beznadziejna pielgrzymka, ale najwyraźniej zbyt długo. 

Usłyszałem pukanie do drzwi, po którym zapadła krępująca cisza pełna napięcia. Zagryzłem zęby na dolnej wardze i ruszyłem do drzwi. Zawahałem się, kiedy moja dłoń dotknęła klamki. Nacisnąłem i zobaczyłem go za drzwiami. 

Na jego twarzy odnalazłem jakiś zbitek emocji. Nie było tam jednak zirytowania, czy gniewu. Wpatrywał się w moją twarz, był całkiem nagi pomijając białe bokserki. Zupełnie tak jak go zostawiłem. Otoczył mnie jego zapach kiedy się do mnie zbliżył, biorąc moją twarz w swoje dłonie. Ciepło spojrzenia, tych zielonych oczu otulił mnie i sprawił że żołądek skoczył salto. Czy ja oszalałem? Czy to są motyle w brzuchu? Poczułem jego ciepły oddech na moich ustach, dzięki czemu przestałem je zagryzać.

- Nie musimy nic robić jeśli to zbyt stresujące dla ciebie w tej chwili. - Poczułem jak pogładził mój policzek swoim kciukiem. Po chwili do tej niezwykle hipnotyzującej czułości dołączyły jego usta. Cichutki cmok dotarł do moich uszu. 

- Jesteś taki uroczy, że mógłbym cię teraz schrupać. - Obdarzył mnie delikatnym uśmiechem. 

- W kawiarnii..

- W kawiarni za mocno na ciebie naciskałem. Musisz wiedzieć, że faceci to czasami fiuty i myślą złym narządem.  

Jego poczciwe podejście i cierpliwość jaką mi teraz okazał spowodowała, że moja dusza poczuła się bezpośrednio dotknięta. Nie mogłem mu tego pokazać. Łzy napłynęły mi do oczu i poczułem potrzebę odepchnięcia go. Ciepło które mi okazał, moja reakcja wymagała zbudowania wokół siebie muru i dystansu. W środku rozpadałem się z każdą sekundą i nie wiedziałem jak długo jeszcze dam radę wstrzymywać łzy. 

- Zadzwonię jutro. - Zagryzłem usta i opuściłem głowę w dół. 

Widziałem jak jego stopy stojące między moimi, drgnęły przez chwilę zmieniając środek ciężaru z jednej na drugą. Pocałował mnie w policzek

- Będę czekał.

*

Pierwszy raz ktoś okazał mi takie pobłażanie i zrozumienie. Dotknęło mnie to dogłębnie. Odczekałem aż się ubrał i ulotnił z mojego mieszkania i ułożyłem się w łóżku w którym jeszcze chwilę temu byliśmy razem. Czułem zapach jego perfum. Moje mieszkanie na każdym kroku przypominało mi o wizycie gościa. Na podłodze nadal nieznośnie porozrzucane, leżały guziki które odpadły kiedy Steven rozerwał koszulę próbując mi pomóc go rozebrać. Sprzątanie ich zajmie mi wieki. Uśmiechałem się do siebie, a po policzkach spływały mi łzy. Szloch wstrząsnął moim zmęczonym ciałem, na kolejne parę godzin. Jego piżmowy zapach trochę koił moją duszę, ale mój rozum już galopował w stronę nieprzyjemnych myśli. Prawie wszystkie noce ostatnich dwóch tygodni, kończyły się bardziej lub mniej świadomym płaczem. Nie panowałem nas swoim umysłem, nerwami i przyszłością. Zamknąłem laptop widząc te same, niegasnące wyniki wyszukiwania po wpisaniu mojego imienia i nazwiska. Objąłem się ramionami przekręcając się na bok. 

- Alexa włącz piosenkę Jackson Wang "Champagne cool"

*

Ze snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Był już następny dzień. Przespałem końcówkę wczorajszego dnia i jeszcze całą noc. Wstając z łóżka spojrzałem w stojące przed nim lustro. Miałem opuchnięte oczy jak królik na którym testuje się nowe kosmetyki. Miałam na sobie ubrania z wczoraj. Lniany, czarny set i bose stopy. Ubranie odsłaniało całkowicie moją klatkę piersiową przez guziki, które były rozpięte do samego dołu. Podszedłem do drzwi wejściowych i otworzyłem je, jeszcze na wpół zaspany i zniechęcony życiem. 

W najśmielszych koszmarach nie myślałem, że spotkam sąsiada z dołu. Czy bardziej powinienem nazwać go stalkerem. Musiałem wyglądać jak obraz rozpaczy, bo zrobił zdziwioną minę i cofnął się o krok. 

- Przestań mnie nachodzić! Cholerny stalker! Jeszcze raz i zadzwonię po policję.

Zatrzasnąłem drzwi zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Trząsłem się ze złości i po części również z niepokoju. Dlatego kupiłem mieszkanie w luksusowym budynku, żeby nie musieć martwić się takimi ludźmi. Ten budynek ma ponoć najlepszą ochronę w apartamentowcach warszawskich. Pierdolenie. Wiedziałem, że telefon do administracji/ochrony może postawić mnie w jeszcze większym świetle reflektorów, więc zaniechałem tej myśli. Zamiast tego zadzwoniłem do mojej siostry. Jeśli ktoś miałby mi pomóc, to ona.


*nazwy najpopularniejszych list przebojów w Korei Południowej.
** Chadolbaegi to niemarynowana wołowina przyrządzana na koreańskim grillu. Często o dużo wyższej jakości niż mięso serwowane w europie. 



 ___

Pisałam ten rozdział jak widzicie parę miesięcy. Wracałam do niego, pisałam go na nowo i.. i bez powodzenia. Żadna wersja nie trzymała mi się głównego aspektu. Bardzo nie chciałam aby Jin wyszedł na neurotyka i pizdeczkę, którą przecież nie jest. Jest utalentowanym, silnym psychicznie młodym mężczyzną któremu zawalił się na głowę świat. Jak wam się podoba daddy Steven? 

Drama z obecnym rozdziałem zażegnana. Idę od razu pisać następny. Może wrzucę wam kiedyś inne wersje tego rozdziału które sobie zapisałam. Bywajcie 

Wasza D.




piątek, 28 lutego 2025

16. Rozpuszczony umysł


Warning: Ten rozdział zawiera wyraźne sceny seksu, pomiędzy dwoma mężczyznami. Zostaliście ostrzeżeni.

- Przyszedłeś na wywiad, czy się pieprzyć? - Pytanie wybrzmiało. Chwyciłem go za kark i przeturlałem nas tak, że siedziałem na nim teraz okrakiem. Wcale nie było mi przykro, że jego białe spodnie i zapewne droga szara marynarka wycierają moją podłogę w salonie. Wyprasuje sobie. Ogromny szary dywan sprawiał, że nie było nam zimno od podłogi, ale nie był to dywan długowłosy więc czuć było twardość. (Poglądowe zdjęcia mieszkania Jin'a macie pod koniec posta) 

Steven chwycił mnie mocniej w pasie i z lekką trudnością, podniósł nas z dywanu kierując się w stronę białej kanapy. Zaplotłem nogi o jego biodra aby nie spaść. Nasze krocza były niebezpiecznie blisko siebie. Opuścił mnie na kontrastowo miękką powierzchnię. Delikatny materiał kanapy sprawił, że mruknąłem z radości. Czułem narastającą ekscytację w spodniach. Steven najpierw błądził nieco dłońmi po moim torsie rozchylając moją czarną koszulę mocniej, a później całował moją szyję i obojczyki. Pieszczota ta, doprowadzała mnie do szału. Moje sutki od wcześniejszej zabawy z lodem nadal sterczały gotowe na kolejny dotyk. Uniosłem głowę, obserwując jak zatrzymuje się nad nimi, zastyga by zaraz trącić prawego swoim gorącym, mokrym językiem. Drugą ręką ścisnął mnie boleśnie za lewego. Syknąłem, zaskoczony tą lekką brutalnością. Dostawałem od niego koktajl, którym mnie karmił i posuwał zmysły na skraj. Dmuchnął w ściśnięty sutek i poczułem jak dreszcze przebiegają od góry, kumulując się w kroczu. Poczułem tam niemałą sensację i już wiedziałem, że mam pełny wzwód. Jeszcze mnie tam nie dotknął, a ja już jestem twardy. Matko, jak to jest możliwe, że on tak na mnie działa. Zanim zsunął się niżej, przejechał językiem po moim uchu, mrucząc niczym dziki kot. 

- Wnioskuję, że ci się podoba.

Mówiąc to poczułem jego lekko chłodną dłoń, która nie wiem kiedy rozpięła mi rozporek i objęła mojego fiuta. Nie odpowiedziałem mu nic, serce waliło mi jak przy biegu. Moje wszystkie zmysły były skupione na jego dotyku. 

- Tak się śpieszyłeś biedactwo, że nie założyłeś bielizny?

- A komu potrzebna jest bielizna? - Odgryzłem się i od razu odrzuciłem głowę do tłu jęcząc, gdy jego palec sunął po moim wilgotnym już rowku na szczycie główki penisa. 

- Tak, tak masz jęczeć skarbie. Doprowadzę cię dzisiaj do utraty zmysłów i nie przestanę dopóki nie będziesz mnie błagał. Co mam zrobić z twoim gorącym, pulsującym fiutem? - Czułem powiew powietrza, kiedy mówił. Ścisnął trzon mocniej ponaglając swoje pytanie.

- Powiedz mi skarbie, mam go ssać czy obciągać? - Pauza wskazywała wyraźnie, że czeka aż mu odpowiem. Ale ja już byłem w rozsypce. Oblizałem tylko usta starając się ogarnąć myśli i sklecić zdanie. Krew szumiała mi w uszach.

- Both.. - wysapałem, zagryzając usta, które otworzyłem od razu kiedy poczułem jak jego gorące usta pochłaniają mojego członka. 

Lizał, ssał i pieścił mnie do utraty tchu. Dyszałem, nie mogąc nad sobą zapanować. A on pieścił mnie jakby nieśpiesznie. Drażnił się ze mną. Spojrzałem na niego i wypchnąłem biodra do przodu, kiedy moje ciało stało się niecierpliwe. Również na mnie spojrzał, mając mojego fiuta w swoich ustach wyglądał tak, że miałem ochotę spuścić mu się na twarz, zalać go moją przyjemnością i obserwować jak z niego spływa. I kiedy wyobrażałem sobie, tę sytuację poczułem jak do jego ust dołączyła dłoń pieszcząc moje jądra. Mój błyszczący fiut od jego śliny wyskoczył z jego ust. Pokrył go dłonią i energicznie zaczął obciągać, kiedy usta zajęły się jądrami. Jęczałem, nie mogąc się już opanować. Wypychałem biodra i nie kontrolowałem już kompletnie nic. Na powrót włożył mojego członka do ust i wepchnął go tak głęboko, że poczułem jak główka uderza o ściankę gardła. Usłyszałem jak go to poddusiło, ale o dziwo zamiast zwolnić poruszał głową w kosmicznym tempie. Wiedziałem, że jeśli nie przestanie zaraz dojdę. Nie chciałem aby tak się to skończyło, ale przed oczami widziałem już mroczki, a kiedy fala orgazmu zalała moje ciało, nie widziałem już kompletnie nic. Czułem jakby oczy miały wyskoczyć mi z oczodołów. Nikt nigdy nie zrobił mi takiego głębokiego gardła. Z czego ten typ ma przełyk? Ze stali? Słyszałem mlaskanie wydawane przez kombinację naszych ciał razem. Nakręcało mnie to niesamowicie. Dźwięki naszego obcowania, jego zapach, to jak lubieżnie bez zahamowania brał mnie w usta jakby zjadał jakiś słodycz. Ciągnąłem go za włosy, nie zważając na to czy robię to delikatnie czy nie. Pierwsza fala orgazmu wyrwała mi z gardła niski jęk, stęknięcie, które przerodziło się w cichy gardłowy krzyk. Brakował mi oddechu. Usta miałem szeroko otwarte i zacząłem w końcu widzieć co się dookoła mnie dzieje. Spojrzałem na niego, jak jeszcze paroma silnymi ruchami obciąga trzon i wtedy z główki wypłynęła kolejna porcja spermy. Wbiłem paznokcie w udo, wypychając przy tym biodra. Miałem mroczki przed oczami. Dyszałem niczym zadowolone zwierze.

- Kurwa..- Sapnąłem zagryzając usta. 

Oblizał palce z hipnotyzującym uśmieszkiem, przypomniał mi się spot reklamowy w którym kobieta lubieżnie i prowokacyjnie próbowała zjeść loda, który skapnął jej na palce. Steven zachowywał się w tej chwili jeszcze gorzej. Zjadł moje soki niczym koneser, a wyglądał przy tym tak seksownie, że aż byłem zawiedziony, kiedy zszedł z kanapy i usiadł po turecku na podłodze przy stoliku i zaprosił mnie abym dołączył ruchem ręki. Obserwowałem jeszcze przez chwilę jak z gracją wyciera o serwetkę swoje długie opalone palce. Wyglądał zupełnie jakby już całe przedstawienie się skończyło. Nie przeczę czułem się jakby moje dotychczasowe felatio było niczym zabawa nastolatków, w porównaniu do tego jak obciągnął mi Steven. Siły opuściły moje ciało zupełnie. Mężczyzna potrafił idealnie połączyć intensywność, ssania, lizania z pieszczotami oburącz. Czułem, że nikt nigdy tak nie bawił się moimi jądrami i samym trzonem, żeby wynieść mnie do tak intensywnego orgazmu. Dreszcze czułem do teraz. Leżałem na kanapie wsparty na łokciu, obserwując tego diabelnie seksownego mężczyznę. Urodę miał niczym model z wybiegów. Mocno zarysowana szczęka, prosty, niezbyt duży nos, długie, ciemne i gęste rzęsy i brwi. Do tego ten intensywny zielony odcień oczu, które najczęściej przyjmowały figlarny wyraz. Nie wspominając o jego ustach, które od pieszczot jakimi dopiero co mnie obdarzył, były bardziej czerwone niż zazwyczaj. 

Usiadłem na kanapie naciągając spodnie z powrotem na tyłek. Siedziałem, zastanawiając się czy nie powinienem się teraz odwdzięczyć. Co powinienem zrobić, żeby poczuć jeszcze trochę tej piekielnej przyjemności. Myślałem, że orgazm mnie zaspokoi, podczas gdy moje myśli powracały wciąż do obrazu jego usta na moim fiucie. 

Obserwowałem go jak spokojnie siedzi na moim dywanie i zjada kawałek homara. Widziałem po jego minie, że mu smakuje. Oblizał widelec wpatrując się we mnie lubieżnie. Poczułem gorąco w moim podbrzuszu. Ten mężczyzna jest niesamowity. Wyciąga ze mnie wszystko co chciałbym ukryć. Te piękne wargi powinny nieprzerwanie całować moje. Ścisnąłem przez swoje spodnie penisa, który zaczął twardnieć. Uśmiechnął się widząc ten gest. 

- Mój uroczy pet chciałby się bawić dalej? Mam cię wylizać jeszcze raz?

Nawet mnie nie dotknął. W zasadzie nie ruszył się nawet o cal z dywanu. Ale jego słowa mieszały mi w głowie. Zsunąłem się z kanapy i dołączyłem do jedzenia. Patrzył się na mnie zupełnie jak na deser, który zostawił sobie na później. 

- Zgłodniałem.

- Ja też, jestem bardzo głodny.

Utrzymywał kontakt wzrokowy mówiąc to i już wiedziałem, że wcale nie chodzi o homara. Uśmiechał się do mnie. Odwzajemniłem uśmiech i śmiać mi się zachciało od całej sytuacji. Ten orgazm wniósł szczęście do mojej duszy. Poczułem się wreszcie odprężony. Wiedziałem, że nie będzie to trwało długo, ale w tym momencie to wszystko co się dla mnie liczyło. Przysunął się bliżej siedząc naprzeciwko.

- Otwórz. - Podsunął mi do ust blin z kawiorem, więc posłusznie uchyliłem wargi.

Śmietana nieco ubrudziła kącik moich ust. Nie spodziewałem się, ale zlizał nabiał zanim zdążyłem zaprotestować przysuwając sobie moją twarz palcem, pociągając za choker który miałem na szyi. 

*

Poszedłem nieco odświeżyć się do łazienki kiedy Steven zebrał resztki jedzenia do worka na śmieci wraz z pudełkami. Na stoliku została jedynie butelka Kir royal i deser. Mało rozmawialiśmy w salonie, prawie nic. Cały czas tylko wpatrywał się we mnie jak jem. W tle towarzyszyła nam muzyka. 

Stojąc w łazience przed lustrem zastanawiałem się, jak mam pociągnąć sytuację dalej. Moje ciało nadal chciało więcej, ale Steven wydawał się niewzruszony? Ostatnim razem kiedy tu był nie mógł odkleić się od mojej szyi, a po jedzeniu wyglądał jakby się rozmyślił. 

Kiedy wyszedłem nadal był w kuchni i rozmawiał z kimś przez telefon. Udałem się zatem do salonu i stanąłem przy oknie rozpościerającym się przez całą stronę mieszkania. Słońce było już dużo niżej, a wręcz malowało na horyzoncie piękne brzoskwiniowe, różowe i fioletowe pasy. Otworzyłem taras i ustawiłem się na podłodze robiąc parę pompek. Zanim Pan Ryan mnie rozbierze, dobrze by było nieco napompować mięśnie, będą dzięki temu trochę okazalej wyglądać. Mój plan był dobry, ale timing już niestety nie bo kiedy usłyszałem kroki było już za późno i na pewno widział, że ćwiczyłem. Odwróciłem się do tyłu widząc jak stoi oparty o framugę, niczym model pozujący do magazynu. 

- Musisz coś ćwiczyć mając takie smakowite ciało skarbie. Jesteś sportowcem? Trafiłem? Może jakie sporty drużynowe, takich rzeczy nie oglądam więc mógłbym przeoczyć jeśli jesteś znany. 

Nie mogłem zostawić go bez odpowiedzi po tych wszystkich wymijających rozmowach. Ale uśmiech satysfakcji i dumy wykwitł na mojej twarzy. Lata treningów od szóstej rano na siłowni i późniejsze codzienne trzygodzinne sesje ćwiczenia układów tanecznych się opłaciły. 

- Wyglądam na sportowca? - Wstałem i usadowiłem się na kanapie. Nie musiałem długo czekać bo podszedł do mnie niczym polujący kot po tym jak zgarnął dwa kieliszki ze stolika. Podał mi jeden, a sam opróżnił swój. 

- Jak mam być szczery to wyglądasz jak luksusowa męska prostytutka. 

- Słucham? - Roześmiałem się słysząc tak kuriozalną odpowiedź. - Próbujesz mnie urazić? 

- Jeśli mój twardniejący fiut na twój widok cię obraża to powiedz, mogę od razu wyjść. Masz niesamowity profil twarzy. Jesteś męski i przystojny ale też piękny i słodki.

Oczywiście, że jestem boski w końcu jestem visual i twarzą mojej kpopowej grupy. Kiedy są wywiady to głównie ja z moim perfekcyjnym angielskim i polskim to ja ich udzielam, pokazuję się w telewizji i na social mediach. Jego wyjaśnienie wcale mnie nie rozczarowało. Jako Azjata wiem o jakim wrażeniu dokładnie mówi. To seksowny wygląd i przy tym młodzieńcze piękno, urocze twarze tak bardzo pożądane u koreańskich idoli. Mając dwadzieścia siedem lat nadal wyglądałem młodo. Niemniej jednak bardzo miło było usłyszeć taki komplement od mężczyzny, szczególnie po sytuacji z Do yun'em. Nie wątpiłem w siebie, ale nie wiedziałem już kim jestem. Przy Stevenie nie musiałem ukrywać, że mnie pociąga. 

- Też jesteś niebrzydki. - Roześmiał się na moje słowa. 

Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń, którą po chwili chwyciłem wstając z dywanu. Nie wiedziałem co planuje ale już za chwilę miałem się przekonać. Jego dłoń była ciepła. Zdziwiło mnie, że przyciągnął do swoich ust moją i złożył na niej pocałunek, a po tym jakże intymnym czynie pociągnął mnie do sypialni, by nasycić moje ciało swoim żarem. 




Parę zdjęć abyście mogli nacieszyć i oczy, nie tylko wyobraźnię jak poglądowo wygląda mieszkanie Jin hoon Hana i stylówka Stevena Ryana. 1. Stylówka, 2. Kuchnia, 3. Salon w którym jedzą późny lunch przy tym niskim stoliku, kanapa na której wydarzyła się magia.


piątek, 14 lutego 2025

15. Igrając z ogniem

Stałem napalony, zdenerwowany i podekscytowany w windzie jadącej do góry budynku w którym mieszkałem. Pan Ryan zapłacił za kawę i kazał mi wziąć prysznic, podczas gdy on udał się do apteki. Kiedy tylko zostałem sam chwyciłem telefon i zacząłem googlować jak przygotować się do swojego pierwszego razu z facetem. Dłonie mi się spociły z natłoku emocji, które teraz odczuwałem. Spałem wiele razy z kobietami i nigdy nawet nie drgnęła mi powieka, dlaczego odczuwam takie emocje na myśl o penetracji mojego tyłka? Wróciły mi przed oczami obrazy z naszej pierwszej nocy. Moje myśli zagłębiły się w tym kierunku, co pozwoliło mi się zrelaksować. Byłem zakochany w Do yun'ie przez większą część czasu bycia w boysbandzie. Mogłem czekać na jego jeden uśmiech i atencję w moim kierunku latami. Czemu nagle stałem się taki niecierpliwy. Co się ze mną dzieje? Oblałem się zimną wodą z prysznica, czując jak narastają we mnie wątpliwości. 

Nie chcę być taki jak dawniej, ale czy dawniej byłem zły? Czy to, że przyznałem czego chcę jest poprawne? Myśli zaczęły świdrować mój mózg, doprowadzając mnie do szaleństwa. Homo, biseksualista, czy może jednak heteryk? Czy to, że zakochałem się w Do yun'ie oznacza, że jestem biseksualny? A może dopiero Pan Ryan sprawi, że nim będę? Nigdy nie myślałem o Do yun'ie w kategoriach seksualnych. Za to Steven doprowadza mnie do szaleństwa w moich snach, gdzie jestem bezbronny, gdzie nie analizuję i poddaję się temu czego naprawdę chcę. A co jeśli prześpię się z nim naprawdę i on odkryje kim naprawdę jestem? Ale czy moja kariera właśnie nie rozbiła się w pył? Czy kiedykolwiek wrócę do domu? Czy Korea to nadal mój dom? A może tak naprawdę to tutaj jestem sobą jako nie Koreańczyk tylko Jin, Polak? Skup się na tym co jest tu i teraz, problemy egzystencjonalne później. Myśl o tych zielonych oczach, które patrzą na ciebie pożądliwie Jin..

- Steven - Smakowałem jego imię wypowiadane moim głosem. Tak długo nazywałem go Panem orgazmem i Ryanem, że Steven było miłym nowym doświadczeniem. Jeśli po prysznicu i przygotowaniach zostanie mi jeszcze trochę czasu obiecałem sobie, wygooglować go. Nie żeby to miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie, sam ukrywałem przed nim swoją tożsamość. Jest z zupełnie innego kontynentu niż ja, ale Australia jest dużo bliżej Korei, co sprawia że ryzykuję trochę więcej niż na początku zakładałem. Spłukałem odżywkę z włosów. Na otwartą dłoń wylałem sporą ilość płynu do higieny intymnej i zgodnie z instrukcją dobrych praktyk seksualnych z facetem, dokładnie umyłem swój odbyt. Dodatkowo jeszcze ogoliłem to miejsce z delikatnych włosków. Upewniając się, że jestem gładki i pachnący wyszedłem spod prysznica. 

Dzięki czarnej jak smoła kawie ze Starbucksa i dużej ilości wody jaką wypiłem wczoraj przed pójściem spać, prysznicowi nareszcie czułem że kac już prawie opuścił moje ciało. Usłyszałem wideofon, który któryś już raz dzisiaj wydał z siebie dźwięki oznaczające przybycie gościa.

Podszedłem otworzyć drzwi mając na sobie jedynie lniane czarne spodnie i rozpiętą czarną lejącą się koszulę z krótkim rękawem, a jego widok na nowo wywołał we mnie dreszcz. Poprawiłem założone liczne srebrne pierścionki na palcach. W uszach po obu stronach świeciły dwa czarne diamenciki. Kolczyki które kupiłem sobie w nagrodę za wydanie pierwszej płyty. Na szyi za to miałem choker z trzema rzędami białych drobnych diamentów, mój najnowszy nabytek. Kupiłem go raptem trzy dni przed skandalem. Wystrojony, czułem się znowu pewny siebie. Wyglądałem niczym żywcem wyjęty z okładki Vogue. 

- Miałem nadzieję, znów zobaczyć cię w szlafroku z rozczochranymi włosami. - Nawiązał do poranka, po jego pierwszej wizycie w moim apartamencie. 

Uśmiechnąłem się, urażony jego idiotyczną uwagą. Jeśli tak zamierzał rozluźnić atmosferę to mu się udało. 

- Nie podoba ci się mój styl? - Machnąłem połami mojej koszuli, wiedząc że wyglądam zabójczo. Poczułem jak perfumy które rozpyliłem na tors chwilę wcześniej rozniosły się wraz z powiewem powietrza. Zobaczyłem jak wdycha ten zapach intensywniej. Użyłem najpiękniejszych perfum, które kiedykolwiek stworzono - Bleu de Channel. Pachniały piżmem, jaśminem, bursztynem i cedrem. 

Odstawił reklamówkę do kuchni, ignorując mnie. Zbiło mnie to odrobinę z pantałyku. Może nie podoba mu się ten zapach, a może popsikałem za dużo i pachnę teraz jak oblany tanią wodą kolońską, starszy pan woźny w podstawówce w latach dziewięćdziesiątych. Przeszedłem w głąb mieszkania, biorąc głębszy oddech w salonie. Powoli ogarniał mnie stres, a on wcale nie pomagał swoim zachowaniem. Może po prostu powinienem kazać mu wyjść i zakończyć tą farsę. Wystroiłem się jak szczur na otwarcie kanału, a on mnie zignorował? 

- Pff.. - Wypuściłem z siebie prychnięcie. Otworzyłem przeszkloną ścianę za którą znajdował się balkon wpuszczając chłodne powietrze tego pochmurnego dnia. Srebrny, duży zegarek na bransolecie na moim nadgarstku wskazywał już szesnastą trzydzieści. Śledziłem wzrokiem chmury, które powoli odsłaniały błękit nieba. 

- Alexa, włącz na spotify Josef Salvat - Melt

Jak tylko usłyszałem pierwsze dźwięki, zacząłem ruszać się w rytm tej sensualnej muzyki. Śpiewałem razem z artystą, delektując się piosenką. 

- Masz piękny głos. - Jego głęboki, niski głos sprawił że przestałem śpiewać. Nie mogę się przecież zdradzić. 

- Tak, do piosenek pod prysznicem. 

Uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł nonszalancko od tyłu i położył dłonie na moich biodrach kołysząc nimi. Śledziłem biodrami kierunek jaki im wytyczał. Nasze ciała w końcu się spotkały, a ja poczułem przez cienki materiał koszuli na plecach jego twarde mięśnie klatki piersiowej. 

I'd like to know how you feel pain

I'd like to never miss a beat

I'd like our pleasure to be the same
Melt, melt me down and pour me into you

- Melt me down.. - zaśpiewał mrucząc mi do ucha. Wibracje jego głosu, od razu wywołały dreszcz który przebiegł od ucha po palce u stóp. 

- And pour me into you.. - Zawtórowałem mu odwracając się przodem. Nasze biodra przylgnęły do siebie ocierając się nieznacznie. Odsunął moje biodra od swoich stanowczym ruchem. Nie oderwał jednak ode mnie swoich dłoni. A kiedy to zrobił poczułem jak przejeżdża po moim pośladku. Głaszcze go subtelnie, żeby zaraz ścisnąć, a na końcu smagnąć. Uśmiechnął się diabelsko, uwodzicielsko i nie mogłem już oderwać od niego oczu. Nachylił się do mnie i ucałował mój podbródek. Trochę mnie to zmyliło, ale zaraz po tym jego usta cmoknęły mój policzek, drugi i czoło. Te gesty były prawie jak czułość do osoby, którą żywi się specjalnym uczuciem. Wiem dokładnie bo całowałem tak kiedyś dziewczyny, aby dobrać się im do majtek. Bycie szarmanckim działało, jakby to określić.. bardzo rozwierająco na.. nogi.  

Ruszaliśmy się tak jeszcze chwilę w rytm muzyki, kiedy w apartamencie rozniósł się dźwięk do drzwi. Pomyślałem, że to znowu ten wścibski sąsiad, ale zamiast tego Steven ruszył do drzwi. Czy on już do reszty zgłupiał? Już chciałem go zatrzymać, ale chwycił za klamkę rozwierając drzwi na pełną szerokość. Po drugiej stronie progu stał dostawca. Zrobiłem zdziwioną minę, odbierając zamówienie razem z brązowowłosym. 

- Wnioskuje, że jeszcze nie jadłeś lunchu, oprócz tej kawy? - Zamówił mi jedzenie? Uniosłem brwi zaskoczony.

- Oh nie bądź taki zszokowany, potrzebujemy dzisiaj dużo energii. - Puścił mi oczko i przejechał po moich plecach, popychając mnie do pudełek stojących na stole. 

Nie próżnował, zamówił sporo jedzenia. Dostaliśmy wielkie zamówienie, które Steven zaczął rozpakowywać. Ja zerknąłem do karty na której było napisane po angielsku co zielonooki zamówił. 

Aperitif
🍸 Francuski Kir Royal – Elegancki koktajl na bazie szampana z dodatkiem likieru z czarnej porzeczki crème de cassis. Doskonały wstęp do wyjątkowego wieczoru.
Przystawka I
🦪 Świeże ostrygi Fine de Claire z klasycznymi dodatkami – Najwyższej jakości ostrygi Fine de Claire, podane na lodzie z klasycznym zestawem dodatków: cytryną, octem szalotkowym i sosem mignonette. Możliwość wzbogacenia o kroplę szampana lub odrobinę kawioru dla jeszcze większej elegancji.
Przystawka II
🥂 Kawior Oscietra z blinami i kwaśną śmietaną – Delikatny, złocisty kawior Oscietra podany w klasyczny sposób: na puszystych blinach, z gęstą kwaśną śmietaną, drobno posiekaną szalotką i świeżym koperkiem. Całość uzupełniona subtelnym dodatkiem jajka przepiórczego i kroplą cytrynowego emulsji.
Zupa
🍵 Bisque z homara z nutą koniaku – Gęsta, aromatyczna zupa krem, przygotowywana na bazie świeżych pancerzy homara, gotowana z dodatkiem szalotek, białego wina, śmietanki oraz odrobiny koniaku. Podana z chrupiącą grzanką czosnkową i oliwą truflową.
Danie główne
🦞 Grillowany homar w maśle ziołowym z puree truflowym i grillowanymi szparagami – Soczysty, delikatnie grillowany homar podany z aromatycznym masłem ziołowym. Towarzyszy mu aksamitne puree ziemniaczane z dodatkiem trufli oraz chrupiące zielone szparagi. Danie udekorowane jadalnymi kwiatami i odrobiną kawioru dla jeszcze większej elegancji.
Deser
🍰 Mus z białej czekolady z owocami marakui i chrupiącą pralinką migdałową – Delikatny, puszysty mus z najwyższej jakości białej czekolady, przełamany nutą egzotycznej marakui. Podany z chrupiącą warstwą pralinki migdałowej i jadalnym złotem dla pełni luksusu.

Jadałem w drogich miejscach. Wiele razy, więc znałem takie dania, ale dawno nikt nie wysilił się tak dla mnie aby mnie nakarmić. Dostrzegał detale, które większość ludzi ignoruje. Ryan świetnie wiedział jak otwierać rozporki. Jego strategia działała. Czułem się jak rozpieszczana księżniczka. 

- Pozwól, że tą ucztę zjemy niczym Azjaci, siedząc w salonie na podłodze przy idealnym do tego stoliku. 

- Jak sobie życzysz. 

Muzyka nadal leciała, ale nastrój był zupełnie inny. Wznieśliśmy toast francuzkim Kir Royal. Cudowne delikatne ciepło i słodycz porzeczkowego koktajlu rozlała mi się w ustach, przełyku i po żołądku. Oblizałem usta ciesząc się jak dziecko. Czułem się jakbym był na randce.  

- Rozkwitasz po alkoholu, kto by pomyślał. 

- Tylko po tym darmowym. 

Patrzył na mnie w zupełnym skupieniu, po czym nachylił się nade mną i pocałował mnie. Gorąc rozlał się po moim ciele. Całował mnie żarliwie, ale powoli. Tak, że jęknąłem mu w usta, co mnie otrzeźwiło. 

- Najpierw jedzenie. - Odepchnąłem go chłodno, kładąc na jego torsie dłoń. 

- Skarbie, dzisiaj to ty jesteś daniem głównym. - Uśmiechnął się do mnie niczym zadowolony z siebie lis, że zapędził swoją ofiarę w kozi róg. Nakrył moją dłoń swoją i pogładził. Ten facet doprowadza mnie do szału. Odsunąłem się raptownie, czując jak moje policzki palą. Nikt nie wyprowadza mnie ze stanu zen, tak jak Steven. 

Zanim zabrał się sam za jedzenie, czułem jak jeszcze mnie obserwuje. Czułem, że nie może odpuścić bo po chwili usłyszałem jeszcze jego komplement. 

- Doprawdy jesteś przeuroczy. 

Zignorowałem go, przechylając do ust ostrygę. Osaczał mnie. Tym razem przysunął się tak, że stykaliśmy się ramionami. Poczułem jak zlizuje stróżkę sosu mignonette, który niezdarnie rozlałem po podbródku i szyi. Na tym ostatnim skupiły się usta Ryana. 

- Jeśli zamierzasz się tak brudzić, od razu możemy się zabawić w jedzenie z twojego ciała. Mogę od razu rozłożyć na tobie cały ten kawior i zlizać. 

- Odsuń się napaleńcu, próbuję tu tylko zapełnić swój żołądek. 

Ale zielonooki nie odsunął się ani o cal. Chwycił kolejną ostrygę i mnie nią nakarmił. Przełknąłem posłusznie, rozkoszując się pysznym morskim smakiem. Dolał mi kolejny kieliszek koktajlu. 

- Tak właśnie mnie rozpieszczaj. - Palnąłem zanim pomyślałem. Wychyliłem cały kieliszek tłumiąc zawstydzenie. 

Kiedy tylko odstawiłem kieliszek, Ryan popchnął mnie na podłogę, przytrzymując moje nadgarstki nad głową. Zawisł nade mną rozkoszując się widokiem mojej rozpiętej koszuli. Puścił, ale jego dłoń wodziła po moim ciele. Zatrzymała się na chokerze, badając go chwilę.

- Ta wyuzdana i jednocześnie elegancka biżuteria, nie widziałem jeszcze mężczyzny który by taką nosił. Aż ciężko mi trzymać dłonie przy sobie. 

Wciągnąłem głęboko powietrze kiedy na moich sutkach pojawiło się coś zimnego. Czy ten szaleniec użył na mnie właśnie lodu, na których leżały ostrygi?! 

- Sibal.. - Byłem w stanie z siebie wydać koreańskie przekleństwo, kiedy zimno zamieniło się w gorąco. Jego usta ssały wprawnie moje stwardniałe sutki. Wierzgnąłem biodrami. Ale po chwili już tego pożałowałem bo Steven chwycił mnie za uda i odsunął od niskiego stolika. Leżałem już w pełni pod nim. Wierzgnąłem się jeszcze raz, ale jak się spodziewałem mężczyzna nie przestał. Zjechał pocałunkami na mój brzuch, wyrywając z moich ust, nieregularne oddechy. Podniosłem się, unosząc na łokciach. Do pocałunków, dołączyły dłonie, które nieprzerwanie zaczęły pieścić moje sutki. Dreszcze były tak intensywne, jak pieszczoty którymi mnie obdarowywał. Czułem jak mój penis radośnie budzi się do życia. Nie uszło to uwadze Stevena, bo przejechał dłonią po wypukłości spodni. Spojrzał na mnie i zapytał poważnym głosem.

- Kiedy się ostatnio badałeś?

- Parę lat temu, ale.. - Zobaczyłem jego niezadowoloną minę i przez chwilę poczułem się zawstydzony, po chwili jednak zmył ją gniew. - Nie uprawiałem seksu przez ostatnie pięć lat okej?! - Nie uwzględniłem w moich obliczeniach wybryku z lekarką, ale zabezpieczaliśmy się i nie było szansy na to, żeby mnie czymś zaraziła.

Pan Ryan, uniósł się wyżej ujmując mój podbródek w swoje dłonie. Złożył na ustach delikatny pocałunek. Po nim kolejny i już się pogubiłem w liczeniu bo robił to wciąż. Przymknąłem oczy rozkoszując się miękkością jego warg. Rozchyliłem usta chcąc pogłębić pocałunek, ale wtedy się ode mnie odsunął. 

- To przez jakieś bolesne rozstanie? Szkoda, nie dotykać takiego ciała, przez tak długo.

- Co? Nie.. - W tej chwili moje oburzenie, zamieniło się w zagubienie. Co miałem mu w sumie powiedzieć, że jestem idolem i nie mogłem pozwolić na to aby wybuchł jakiś skandal? Wpatrywał się we mnie. Czułem to ciężkie, badające spojrzenie na swojej twarzy. 

- Nie miałem życia prywatnego, przez moją pracę. Nic wielkiego. - Dodałem jakby to miało pomóc. -Nie chcę o tym mówić okej?

- Teraz jestem ciebie ciekawy jeszcze bardziej niż wcześniej. Miałem wrażenie, że jesteś bogatym dzieciakiem, którego rodzice spuścili ze smyczy na wakacje w Europie. Ale jednocześnie mówisz w lokalnym języku, dzisiaj w Starbucksie.. Kim jesteś Panie Foster. Ta dzisiejsza stylówka z czapką z daszkiem. Mam nadzieję, że nie ukrywającym się przestępcą. - Zgromiłem go wzrokiem. Pomimo to próbował rozczytać mnie dalej.

- A może jesteś dzieciakiem, jakichś bogatych, wpływowych polityków? Tylko skąd ten język? Mała podpowiedź? Wynajmujesz to mieszkanie?

- Przyszedłeś na wywiad, czy się pieprzyć?

***

Rzadko zwracam się bezpośrednio do moich czytelników, ale zawsze musi być wyjątek od reguły:

Basiu, dziękuję za twoje regularne komentarze od 2021 roku! Są regularniejsze niż moje pojawiające się kolejne rozdziały. Nie ukrywam, że bardzo pomagają mi pisać. Za twoją ogromną lojalność pomyślałam, że jako autorka napiszę dla Ciebie specjalny rozdział. Daj znać czy chciałabyś jakiś kolejny rozdział któregoś z moich opowiadań, czy jakiś niezwiązany one shot fanfick ulubionej pary. Up to you. 


Rozdział walentynkowy! Mam nadzieję, że się podobał i ogrzał wasze zmarznięte czytelnicze serduszka. Dajcie znać czy chcielibyście aby Steven rozgrzał was w następnym rozdziale jeszcze bardziej! Bywajcie wszyscy i do następnego razu! 

Wasza D.


czwartek, 23 stycznia 2025

14. Owoc kwiatu wyjaśnień

Wbiegłem lekko zasapany do Starbucksa. W moje nozdrza od razu uderzył cudowny zapach palonej kawy. Przyjemnie orzeźwiający chłód zamienił się po wejściu do kawiarni w miło otulające ciepło. Przytulne wnętrze cieszyło oczy, które skanowały stoliki, próbując odnaleźć ten właściwy. Mój wzrok zatrzymał się w końcu, na najbardziej odosobnionym od innych. Najmniej na środku, a w dodatku nieco zasłoniętym przez masywną witrynę z torebkami kawy i kubkami. Mężczyzna właśnie wstał od stolika i nasze spojrzenia się spotkały. Stałem tak przez chwilę, oceniając jego wygląd i ubiór. On też nagle zastygł taksując spojrzeniem mnie. Nie mogłem się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Obserwowałem jak unosi nadgarstek i sprawdza godzinę na masywnym zegarku. Nie tracąc więcej czasu dołączyłem do stolika i ustanowiłem się na niskim, zielonym, wygodnym fotelu. Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy przez co poczułem się bardzo nieswojo. Ryan rozsiadł się nonszalancko, wyraźnie czekając aż zacznę rozmowę. 

- Hi - uniosłem dłoń wyglądając jeszcze bardziej jakby mówienie w tej chwili sprawiało mi trudności. Przypomniałem sobie mój najgorszy wywiad i od razu zrobiło się się jakoś tak lżej na sercu. 

- Pozwól, że ci to ułatwię. 

- Nie, poczekaj. - Zanurkowałem twarzą w swoich dłoniach. Po czym usiadłem już prosto i ciągiem na jednym oddechu wyznałem. 

- Jesteś pierwszym facetem z którym się przespałem. Do tej pory robiłem to tylko z kobietami. 

- Z którym się przespałeś? Skarbie czy Ty w ogóle pamiętasz co się stało dwa tygodnie temu? 

Popatrzył na mnie unosząc brew, a ja poczułem się zupełnie zbity z pantałyku. Skąd on wie, że nic nie pamiętam. Przecież nigdy mu nawet nie dałem powodu, aby tak pomyślał. 

- Nie. - Powiedziałem najciszej jak się dało, czując się skonfundowany najbardziej w całym moim krótkim życiu. Poczułem jak chwyta mnie za podbródek, tak że nasze spojrzenia się spotkały. W mojej głowie zaczęła grać piosenka Teddy Swims - Lose control 

- Nie zaznałeś jeszcze tej przyjemności skarbie. Aczkolwiek całowaliśmy się całą noc, nie tylko w usta. - Jego słowa sprawiły, że moje policzki lekko się zarumieniły, paląc przy tym, zupełnie jakby ktoś przyłożył do nich coś ciepłego. - Nie uprawiam seksu ze śpiącymi ludźmi. Po tym jak zaciągnąłeś mnie do swojego apartamentu i było miło zasnąłeś, nie zdradzając nawet swojego imienia. Myślałem, że to przygoda na jedną noc, ale ciągle na siebie wpadamy. - Uśmiechnął się, a w mojej głowie znalazły się przebłyski obrazów jego głowy między moimi udami. Zrobiło mi się nagle strasznie gorąco. Wolałbym nie przypominać sobie teraz niczego. W mojej głowie przelatywały niczym ruchome zdjęcia, ciemne mieszkanie z lekko tlącym się światłem listwy LED przyklejonej przy podłodze. Obraz dłoni zanurzonych w brązowych miękkich włosach. To ja potargałem mu włosy? Moje oczy rozszerzyły się. Zatkałem dłonią usta kiedy dotarło do mnie, że moja wyimaginowana fantazja z Ryanem robiącego mi dobrze ustami, nie było fantazją tylko tłumionym wspomnieniem. 

- Coś się jednak przypomniało? - Twarz pełną miał satysfakcji, biła od niego aura pewności, a mi serce łomotało jak zawstydzonej nastolatce, która właśnie się dowiedziała, że straci dziewictwo ze swoim crushem. 

Nie musiałem odpowiedzieć, bo jego słowa przerwała kelnerka, która podeszła do stolika. Zaczęła mówić po angielsku.

- Steven, kawa smakuje? Może chciałbyś coś jeszcze? 

Wyraźnie się do niego wdzięczyła, zupełnie mnie ignorując. I od kiedy to w Starbucksie jest obsługa podchodząca do stolików..

- Dziękuje, ale mój przyjaciel chętnie się czegoś napije, prawda? Chwycił mnie za leżącą na stoliku dłoń, a ja wystrzeliłem do góry jak zerwana struna. Fotel odjechał do tyłu z głośnym łoskotem o drewnianą podłogę. 

- Czarną, dużą, mocną kawę! - Wygłosiłem odrobinę za głośno. - Przepraszam na chwilę. - Zanim zdążył odpowiedzieć opuściłem stolik znikając za drzwiami łazienki, znajdującej się po przeciwnej stronie kawiarni. 

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Przewróciłem oczami patrząc na zaróżowione policzki. Zachowałem się żenująco. Ale jak mam reagować kiedy on zawsze mnie tak prowokuje. Gdyby ktoś zrobił mi zdjęcie w momencie kiedy trzymał mnie za rękę byłbym jeszcze bardziej skończony, niż jestem już teraz. Umyłem dłonie w chłodnej wodzie i nabierając nieco ogłady, obiecałem sobie zachować trochę bardziej powściągliwie. Muszę albo się z nim pożegnać, albo pójść z nim na całość bo ten trawiący mnie od środka ogień sprawi, że spłonę a nie mam już na to czasu. Jestem w Polsce już prawie dwanaście dni. Cudownie było na chwilę zapomnieć o bożym świecie i poczuć trochę życia. Bez codziennych treningów i śpiewania. Naciągnąłem czarną czapkę z daszkiem trochę mocniej na oczy i wyszedłem.

Usiadłem rozsiadając się, nieco rozluźniony rozmową sam ze sobą. Skoro już straciłem twarz to nie mam nic więcej. 

- A więc masz na imię Steven, czy podałeś fałszywe tej kelnerce która nawet stąd robi do ciebie maślane oczy?

Zerknął na mnie wyraźnie zainteresowany, kiedy po wspólnym spojrzeniu odwróciłem się w stronę okna przez chwilę obserwując przechodzących ludzi. Zaczął padać delikatny deszcz, który sprawił że ludzie w panice przyśpieszali kroku, albo zaczynali biec, unosząc nad sobą torby, gazety i co tylko mieli w dłoniach.

- Tak, to moje prawdziwe imię. Ja za to nie znam twojego. Panie Foster. - Ah no przecież, że na gali podałem fałszywe dane, żeby się tam dostać incognito. 

- Mam na imię Jin. 

- Krótkie, koreańskie imię. - Skwitował dobrze rozeznany, mrużąc delikatnie oczy. 

- A Ty? Skąd jesteś, po akcencie można sądzić, że z Australii. - Uśmiechnął się do mnie ukazując bielutkie zęby w odpowiedzi. Kiedy myślałem, że nie doczekam się odpowiedzi po tak długiej pauzie kiedy pił swoje cappuccino, nagle przemówił. 

-  Z Melbourne, ale pomieszkuje teraz częściej w Sydney. - Zieleń jego oczu okraszone gęstymi rzęsami wbiła się we mnie, oczekując jakiejś informacji w zamian. Zamiast tego zapytałem raz jeszcze.

- A w Polsce co robisz? - Widząc moją ciekawość odstawił swoją filiżankę. Jego twarz ukazywała rozbawienie. Śledziłem i spijałem jego każdą ekspresję. Był taki estetyczny. Byłem w stanie teraz bezkarnie mu się przyglądać, rozdzielając spojrzenia tylko gdy brałem łyk mojej przyjemnie gorzkiej kawy. Do tej pory nasze spotkania były nagłe, chaotyczne i nigdy nie zauważyłem, że ma uroczy pieprzyk pod lewym okiem. Wyglądał bardzo zadbanie i zdrowo. Opalony, z włosami w kolorze orzechowym ze złotym błyskiem, stylowo ubrany w drogie marki.

- Zaraz wyczerpie ci się pula pytań do faceta na jedną noc. - Nie zbył mnie tym, wręcz przeciwnie. 

- Założę się, że w interesach dla jakiegoś Nowojorskiego startupu z oddziałem w Australii.  

- Stawiam zatem, że jeszcze mnie nie wygooglowałeś i nie wiesz kim jestem. 

- Było by po co cię googlować Steven?

- Tak bardzo jesteś mną zainteresowany? - Odbił piłeczkę, przejeżdżając palcem po swoich ustach. Był opanowany, ale uwodził mnie całym swoim ciałem.

- Czyż nie mówiłeś, że jesteś facetem na tylko jedną noc? - Roześmiał się do mnie szczerze rozbawiony naszą dysputą.

- Tak, masz racje ciągle nim jestem, jeszcze ze sobą nie spaliśmy. - Tym razem to ja się roześmiałem. 

- Jeszcze?

- Gdyby miało być inaczej biegłbyś do Starbucksa? A ja czekał o dziesięć minut dłużej? - Jego odpowiedź nieco zaskoczyła mnie tą całą logiką i bezpośredniością. 

- Chciałem się jedynie wytłumaczyć.

- A ja chciałem jedynie, obejrzeć jeszcze raz twoje urocze mieszkanie na ostatnim piętrze. - Upił kolejny łyk cappuccino kończąc swoją kawę. - I chyba skończył nam się czas tej słodkiej rozmowy. - Zerknąłem na niego nie rozumiejąc co chce przez to powiedzieć. 

- Oh, nie patrz na mnie takim zawiedzionym wzrokiem. Czyżbyś jednak liczył na to, że zabiorę cię do twojego mieszkania i dokończymy nasze zabawy w łóżku? 

- Na to wygląda. - Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. 

- Jin - tutaj zrobił krótką przerwę jakby badając na języku brzmienie mojego języka. - Popatrzmy prawdzie w oczy, ty nie sypiasz z facetami, a ja już nie rozprawiczam takich uroczych stworzeń jak ty. - Zaskoczyły mnie jego słowa. Zupełnie jakby jego zainteresowanie gdzieś zupełnie czmychnęło w jedną chwilę kiedy dowiedział się, że nie jestem wstydliwą dziwką.

- Jesteś zły bo wystawiłem cię wczoraj w klubie, ale jeśli..- Nie zdążyłem wyjaśnić bo przerwał mi kładąc palec na moich ustach. 

- Mamy super chemię między nami, nie zaprzeczam, ale popatrz na to logicznie. Nagrzany od mojego dotyku do czerwoności pobiegłeś wczoraj, żeby obudzić się dzisiaj z dwoma kobietami w łóżku, i to jest zupełnie zrozumiałe, że nie jesteś pewny czego chcesz. Ja sypiam ze wszystkim co ma dwie nogi. Wcale nie wykluczam prawiczków, ale skarbie w twoich oczach szczeniaka jest tyle głodu. Widzę, że jesteś zagubiony. Nie mam serca sprowadzać cię na złą drogę. 

- Jestem dorosłym facetem, tak jak i ty. I wiem czego chcę, więc przestań wciskać mi tutaj tę ściemę. Moja młodsza siostra potrzebowała wczoraj pomocy przez zazdrosnego idiotę, przed którym mnie wczoraj uratowałeś. A rano dojechała jeszcze moja matka. Więc nadal jestem na ciebie napalony! - Poprawiłem sobie czapkę patrząc zdeterminowany i urażony jego postawą. 

Wstał od stolika, zgarniając z niego swoją marynarkę. Podszedł do mnie i chwytając mnie za pośladek wyszeptał mi do ucha zbliżając nasze ciała tak, że się stykały.

- Obyś wiedział co mówisz, bo zamierzam się dzisiaj w ciebie zanurzyć po sam koniec mojego fiuta skarbie.

Po tych słowach, zostawił mnie przy stoliku. Poszedł zapłacić za naszą kawę. A ja zbierałem moje wnętrzności do kupy. Już miałem delikatny wzwód, po jego jednym zdaniu. Ekscytacja ulatniała się całą powierzchnią mojego ciała. To czyste szaleństwo co zamierzam zrobić.


- - - - - - - - - - 

Steven Ryan, nie jest byle jakim podrywaczem. Mam nadzieję, że docenicie jego bezpośredni kunszt uwodzenia. Zbieram się, za napisanie kontynuacji drarry, aczkolwiek przed tym na pewno dodam jeszcze jeden rozdział Iskry Seulu. Enjoy!

Wasza D.



sobota, 11 stycznia 2025

13. Nalot na prywatność

- Napijesz się? - Zaproponował swoim głębokim głosem uwodząc moje uszy. Dotknął kolczyka który znajdował się w mojej prawej małżowinie, złożył tam małego całusa, po czym dotknął uprzęży którą miałem założoną na klatkę piersiową na koszulkę. Zabrzęczała cichutko, jednocząc się z dudnieniem mojego serca. Zanim odpowiedziałem wziąłem dwa głębsze oddechy i odepchnąłem moje ciało do tej pory oparte o stolik. 

- Ktoś do nas dołączy? - Zmierzyłem go, ciekaw jego najmniejszej reakcji. Jego brew powędrowała do góry kiedy rzucił mi niebezpieczne spojrzenie spod pół przymkniętych powiek. Przełknął łyk bursztynowego płynu i rozsiadł się wygodniej na czarnej kanapie. 

- A chciałbyś? - Oblizał usta obserwując mój najmniejszy ruch. Znieruchomiałem, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Czułem jak moje policzki robią się ciepłe. Odwróciłem wzrok.

- Podejdź bliżej skarbie. - Moje nogi same poprowadziły bliżej, ale zamiast tego usiadłem na stoliku, stawiając stopy na kanapie. Górowałem nad nim. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na butelce. 

- Jesteś typem zazdrośnika? - Wbił we mnie spojrzenie, a zanim się obejrzałem siedział na kanapie przede mną z mocno rozwartymi udami, pomiędzy którymi umieścił moje stopy. 

- A mam o co być zazdrosny? - Nie mogłem ukryć rozbawienia. Roześmiałem się jak wariat. - Nalej mi. - Wskazałem na butelkę. A on powolnie jak dziki kot chwycił mnie pociągając na swoje uda. Siedziałem na nim okrakiem, kiedy wziął łyk whisky i zanim zaprotestowałem złączył nasze wargi, wlewając alkohol w moje usta podczas pocałunku. Ciecz rozlała się po języku i całej jamie ustnej paląc wysokimi procentami. Nie podobało mi się to, ale jego pocałunki osłodziły tego "szota". Całował mnie tym razem nieśpiesznie, rozgrzewał niczym masło na patelni. Jego dłonie spoczęły na moich plecach gładząc je przyjemnie. Doprowadzał moje ciało do wibracji. Serce łomotało mi jak przy szaleńczym biegu. Wyczuł to chyba bo rozłączył nasze usta pozwalając mi dyszeć z szeroko rozwartymi ustami. Kiedy to zajął się całowaniem mojej szyi. Ten facet doprowadza mnie do szaleństwa. Jęknąłem kiedy zahaczył zębami o moje ucho. Silny dreszcz przetoczył się przez moje całe ciało pustosząc moją twarz, krwiście czerwonym wykwitem. Było to dla mnie okrutnie żenujące, a stało się jeszcze bardziej, kiedy usłyszałem niski szept muskający moje ucho. 

- Mógłbyś tak jęczeć w moich ramionach całą noc jeśli byś chciał. 

- Zamknij się. - Odgryzłem się, umierając z zawstydzenia. Czułem się jak dziewczyna otrzymując takie komplementy. Wijąc się na jego udach niczym tania dziwka. Ale doprowadzał moje ciało do takiej euforii, że od samego całowania mój fiut był ściśnięty w tych opinających spodniach, dodatkowo ocierając się o materiał bokserek przy każdym ruchu bioder. 

- Słyszałeś kiedyś o body shot'ach? - Zapytał i czułem jak podwija mi koszulkę do góry starając się ją wyplątać z założonej na ubranie uprzęży, dzwoniącej kiedy metalowe części zderzały się o siebie.

Byłem tak rozpalony, że chętnie pozbył bym się górnej garderoby. Ale..

- Jesteśmy w miejscu publicznym - skwitowałem ciągnąc moją białą koszulkę Balenciagi w dół. Nie mogłem sobie wyobrazić, żebym miał się rozebrać w klubie. 

- Jesteśmy w ciemnej loży. - Podkreślił ostatnie słowo zanurzając swój nos w zagłębieniu mojej szyi. Słyszałem świst powietrza kiedy zaciągnął się moim zapachem. Wypuszczając powietrze mruczał niczym dziki kot.

- Potrzebuję drinka. - Myślałem, że go tym zbyłem, ale wyciągnął przyczepiony do stolika jakiś tablet i wcisnął mi go w dłoń. 

- Podoba mi się taka obsługa. - Ucieszyłem się jak dziecko i już nawet nie przeszkadzały mi jego dłonie błądzące pod koszulką na moim brzuchu. Do czasu kiedy poczułem jak odchyla mnie do tyłu by pocałować mój brzuch. Przejechał dłonią po moim nabrzmiałym kroczu. Jęknąłem potężnie i tablet wypuściłem z ręki na kanapę. Zatkałem usta dłonią przerażony głośnością dźwięku. Policzki piekły żywym ogniem. Wykorzystał moją chwilę nieuwagi, żeby posadzić mój tyłek na stoliku i stanąć przede mną i rozpiąć mi rozporek szybkim, płynnym ruchem.

- Ciasne te spodnie. - Moja dłoń zasłaniająca usta opadła w dół łapiąc go za nadgarstek dłoni, która próbowała zsunąć ze mnie dolne odzienie. 

Na szczęście w tym samym momencie zaczął wibrować mi telefon. Odepchnąłem go, starając się oczyścić umysł aby być w stanie logicznie myśleć. Zeskoczyłem ze stolika i zapiąłem spodnie. Dzwoniła oczywiście moja siostra. 

- Ji seo, co się dzieje?  

- Jin gdzie jesteś, ten idiota urządził scenę zazdrości i wyrzucili nas z klubu.

- Gdzie jesteś?

- No przed klubem, Jin nie mogę wejść do środka, wyjdź do mnie.

- Masz moją marynarkę?

- Tak, ale jest chłodno. Pośpiesz się. Zamawiam już ubera.

- Już idę, poczekaj tam. bip

Rozłączyłem się i spojrzałem na Ryana.  

- Przepraszam muszę iść. - Odwróciłem się i już chciałem wyjść, ale dopadł do mnie w drzwiach loży i złożył mi na ustach słodki pocałunek, po którym prawie zmieniłem zdanie żeby z nim zostać.

- Ta dziewczyna nie obciągnie ci tak dobrze jak ja. 

- Zaufaj mi skarbie. - Mówiąc to miał łagodny głos nasączony jakimś pieprzonym zaklęciem magicznym, przy tym tak seksowną twarz, że mój uścisk zelżał a ja biłem się w myślach, że przecież widział mnie całego pierwszej nocy jaką ze mną spędził, a której ja totalnie nie pamiętam. 

- Trzeba było działać na gali. - Zagryzłem usta i z tęsknym spojrzeniem posłałem mu całusa w powietrzu tuż przy jego pięknych wargach, kiedy moja dłoń spłynęła zmysłowo z jego karku, poprzez klatkę piersiową i krocze, które z ekscytacją ścisnąłem notując, że i on był mną podekscytowany. Warknął gardłowo, niskim tonem przymykając powieki. 

Oszalałem. Przy tym mężczyźnie totalnie się zatracałem. Śniłem o nim. A każde senne marzenie, kończyło się albo wytryskiem albo masturbacją pod prysznicem. Sprawiał, że zapominałem o mojej pierwszej miłości. Sprawiał, że przy nim przyśpieszało mi serce a krew krążyła jak opętana w tej erotycznej gonitwie. Ograbił mnie z mojego męskiego dziewictwa, a ja kompletnie nic nie pamiętałem. Oprócz ekscytacji, czułem przy nim też okrutną presję mojego braku doświadczenia. O uprawianiu miłości z mężczyzną wiedziałem niewiele. O Do yunie nie myślałem w tych kategoriach. On był dla mnie jak kwiat, którego nie można splugawić nawet nieprzyzwoitymi myślami. Chciałem go jedynie mieć obok i bronić przed całym światem. Chciałem jego uczuć tak bardzo, że tkwiłem w tym zakochanym stanie przez lata, łudząc się że jego przyjaźń wystarczy. A kiedy przytulał się i łkał w moich ramionach po okrutnym traktowaniu przez managera i wytwórnię, nie mogłem unieść dłoni aby go dotknąć po plecach, jak gdyby mógł się od tego rozpaść. Za to ja rozpadłem się zupełnie kiedy w końcu pocałowałem go pod wpływem alkoholu. Pękło mi serce patrząc w te piękne, obrzydzone mną oczy. W sekundę zrozumiałem co zrobiłem w chwili zapomnienia. Łzy napłynęły mi do oczu i od tamtego czasu jakby miały nigdy nie wyschnąć. 

Próbowałem przedostać się do wyjścia klubu, gdzie miała czekać na mnie moja siostra. Chłodny podmuch rozwiał moje włosy. 

- Jin! 

Siostra stała ubrana w moją marynarkę, a zaraz obok niej mój oprawca. Aż poczułem ból w lędźwiach. 

- Widzisz to mój brat więc możesz już jechać do domu. To on mnie odwiezie, a ty zastanów się nad sobą.

- Ji seo, przysięgam że gdyby nie twoje gierki..

Dziewczyna podeszła, spoliczkowała go, po czym namiętnie pocałowała. Stałem sparaliżowany. 

- A teraz zejdź mi z oczu póki jeszcze mam zamiar ci wybaczyć. 

- Kochanie ale zadzwoń, wariuje przez ciebie.  

- Twój uber, jaskiniowcu. 

- Kocham cię 

Ale z niej była oschła manipulatorka. Czy my aby na pewno jesteśmy spokrewnieni?

- Czy on wie, że sypiasz też z jego bratem?

- Han Jin hoon nie drąż tematu, bo sam też nie jesteś chodzącym Buddą. - Przewróciła oczami. 

- Tatuś pękłby z dumy widząc jak rozstawiasz facetów po kątach. Wdałaś się w..

- Też chcesz dostać? Nawet mi nie ubliżaj od matki. 

Zaśmiałem się na tą reakcję z jej strony i zmiąłem w ustach przekleństwo na jej brak szacunku do starszego brata.

- Jesteś bezczelna, zupełnie jak ona. Tak mówisz do starszego brata gówniaro? Oddawaj marynarkę

- Oppaaa.. - przeciągnęła ostatnią literę łagodniejąc. 

Objąłem się ramionami czują kolejny podmuch wiatru. 

- Gdzie ten..- zanim zdążyłem dokończyć zobaczyłem nadjeżdżające po nas auto. 

*

Siedząc w środku wpatrywałem się w niebo na tyle na ile było to możliwe przez okno. Było pięknie rozgwieżdżone. Zanieczyszczenie światłem musiało być dzisiaj wyjątkowo słabe. 

*

Kiedy drzwi windy zamykały się zobaczyłem sąsiada z 9 piętra, którego podejrzewałem o stalking. Zawołał ale nie zamierzałem zatrzymywać windy. Uśmiechnąłem się tylko triumfalnie, że tym razem udało mi się go uniknąć. Podtrzymywałem ciało Ji seo. Była wykończona chodzeniem na tak wysokich szpilkach. Dziwiło mnie jak kobiety mogą zakładać takie buty na picie alkoholu. Pijani ludzie ledwo chodzą prosto, a jeszcze na takich szczudłach. Zachodziłem w głowę jak to w ogóle jest możliwe. 

*

Wychodząc spod prysznica, zerknąłem na trupa w moim łóżku. Uśmiechnąłem się, kiedy otworzyła oczy bez makijażu w śmiesznie zebranych do góry włosach.

- A mogłam dzisiaj skończyć w łóżku z facetem! - przeciągnęła się, a ja kopnąłem ją w bok.

- Gdyby nie twój telefon to ja też! - Zerwała się z łóżka do siadu na moje słowa.

- Oppa a z kim? 

Powinienem ugryźć się w język. Po alkoholu zdecydowanie mam problem z paplaniem. 

- Nie twój interes! - wystawiłem jej język i kładąc się nakryłem się kołdrą, pozwalając żeby rzuciła się do moich pleców, potrząsając mną za ramię.

- Jak nie przestaniesz mną tak miotać smarkulo to na ciebie zwymiotuję. 

- Oppa, miałeś udany wieczór? - Nadal łudziła się że coś ode mnie wyciągnie. Słyszałem po jej głosie, jak ją ta informacja podekscytowała. 

- Idź spać. - Uciąłem udając dźwięk chrapania, ale uderzenie w ramię wyrwało mi z ust jęk bólu. 

- Precz demonie!

- To była kobieta czy mężczyzna? 

- Precz..

- No tylko to mi powiedz.. - Zaczęła udawać szczeniaczka.

- Spiritus sancti, padre Christus

- Nie działa. Gadaj jak na spowiedzi!

*

Spaliśmy do dwunastej, a świadomość powitał od razu przeklęty kac. Wyrwany ze snu dzwonkiem domofonu, przeklinałem azjatyckie geny. Doczłapując się do korytarza, zaklinałem pod nosem koreańskie mityczne bożki. Wyprostowałem się jak struna widząc w wideofonie twarz matki. Panika mną ogarnęła niczym za czasów liceum.

- Ji seo, wstawaj matka tu jest!

W odpowiedzi z pokoju usłyszałem jedynie senne pomruki. Pobiegłem sprintem przez korytarz lądując na łóżku, prawie od tego wymiotując. Zdarłem z siostry kołdrę i wyciągnąłem, szarpiąc jej ciałem aż do samej łazienki. Kiedy upewniłem się, że uniknąłem rodzinnej dramy, skierowałem się aby otworzyć domofon rodzicielce. 

- Jin, stoję tu od 5 minut! - słyszałem w jej tonie zirytowanie.  

- Mianche omma. 

Nastawiłem wodę w dzbanku nie myśląc o niczym innym jak tylko o kawie i proszkach na kaca. Co ta kobieta tu robi tak wcześnie..

Zalałem kawę kiedy usłyszałem jak na korytarzu otwiera się winda. Podszedłem otwierając drzwi z szerokim uśmiechem na ustach.

- Synu nie tak traktuje się matkę.

- Byłem na balkonie jak dzwoniłaś, wiesz że stamtąd nie słychać dzwonka. Mogłaś zadzwonić, że przyjeżdżasz Omma. 

- Synu przyleciałeś do Polski nic mi nie mówiąc że przylatujesz, a mi każesz się meldować? 

- No tu mnie masz. - posłałem jej uśmiech, pocierając ją po ramionach. Wyjąłem z jej rąk torbę domyślając się co przywiozła.

- Schowaj do lodówki od razu, żeby nie skwaśniało.

- Omma, przywiozłaś mi kimchi? 

- Nie mogłam przemyśleć co Ty tu jesz jak siedzisz w mieszkaniu sam. 

- Codziennie ramen z paczki. - Zaśmiałem się, na co dostałem kuksańca w ramię. 

- Zaparz mi zielonej herbatki. 

- Omma, mam tylko kawę i pepsi. 

- No, to jeszcze herbatę powinnam przywieźć. - Skrzyżowała ramiona a ja zlustrowałem jej strój który dopiero wpadł mi w oczy. Jak zawsze miała perły na szyi i elegancką beżową sukienkę. Ta kobieta to chodząca wizytówka Channel. 

- Co tak patrzysz? Przyjechałam po wizycie u fryzjera w centrum, nie na przeszpiegi. Gdzie jest twoja siostra? Pojedzie ze mną do domu. Nie chce mi się już prowadzić samochodu w drogę powrotną. 

Wepchnąłem parę pudełek do praktycznie pustej lodówki. I zamarłem na jej słowa. Przecież nie ma szans, żeby Ji seo nie miała już żadnego alkoholu we krwi. Zacząłem się zastanawiać jak wybrnąć z tej sytuacji, kiedy przyczyną problemu sama ukazała się w kuchni, wychodząc z łazienki. 

- Nadal boli Cię brzuch po tym sushi na śniadanie? 

Siostra popatrzyła się na mnie jak na kosmitę, ale widząc moją minę, zerknęła to na mnie to na matkę i zrozumiała moją strategię. 

- Tak, nadal mam skurcze. - Aby uwiarygodnić historię, pogładziła się po brzuchu i stęknęła.  

- Gdzie to sushi, może dali wam nieświeżą rybę. Dajcie mi, powącham. 

- Całe zjedliśmy! Więc jak widzisz chyba i tak będziesz musiała prowadzić omma, Ji seo ledwo się po jedzeniu prostowała. Siedziała w łazience trzy godziny. 

- Tyle czasu temu wstaliście i nadal chodzicie tacy nieogarnięci? - Kobieta wskazała na nasze ubrania. 

- No wiesz w domu jesteśmy. Przecież nikt mnie tu nie sfotografuje. - Uśmiechnąłem się niewinnie.

- Jin hoon, synu powiesz mi w końcu na ile przyjechałeś? Tak moglibyśmy zorganizować jakiś wyjazd rodzinny razem, a tak nic nie wiemy z ojcem. - Tym razem do duskusji wtrąciła się moja siostra. 

- Mamo, oppa jest artystą, nie wiesz że oni są haotyczni, nigdy nie wiesz kiedy stracą wenę. Daj mu oddychać. Jak będzie chciał gdzieś z nami pojechać to przecież nam powie. 

- A mogłeś zostać doradcą podatkowym, zamiast miotać się jako idol. Przez co dowiaduję się o własnym synu z gazet. Jesteś jeszcze młody, rzuć to śpiewanie i wróć do domu. Możemy z ojcem umówić cię na randkę w ciemno. 

- Mamo, takie rzeczy robi się tylko w Koreii. 

- Synu, jesteś synem ambasadora Koreii, wystarczy że pozwolisz, a zorganizuję Ci dwadzieścia randek w ciemno. 

Uwielbiałem jej przechwałki. Moja matka była niesamowicie charyzmatyczną kobietą. Potrafiła załatwić wszystko. Pod tym względem moja siostra bardzo ją przypominała. 

Nasza rozmowa została przerwana przez pukanie do drzwi. Wyszedłem zamaszystym krokiem, gotowy zaatakować każdego kto przerywał mi spokój. Bylem prawie pewny, że po drugiej stronie jest nie kto inny jak sąsiad z 9 piętra. Po otwarciu drzwi przed moimi oczami pojawiła się mała torebeczka zasłaniająca mi widok na twarz intruza. Odsunąłem ją dłonią, która została złapana i pociagnieta w głąb korytarza. Spotkałem się twarzą w twarz z Ryanem i jego intensywnie zielonymi tęczówkami. Strach ścisnął mnie za żoladek. Na panikę było za późno, gdyż już przyciskał mnie do siebie, składając na mych ustach śmiały pocałunek. 

- Czy ta prostacka kobieta już sobie poszła? A może wystawiłeś ją za drzwi zaraz po spędzonej razem nocy? 

Kiedy nie odpowiedzialem pomachał mi białą, papierową torebką przed oczami. 

- Pomyślałem, że przyniosę leki na kaca i porozmawiamy. 

- Jin? - Z głebi mieszkania dobiegł mnie dźwięk głosu matki, a zaraz po tym mojej siostry. 

Brunet wyszczerzył się w szyderczym uśmiechu i przetarł włosy dłonią.

- Zostawiłeś mnie wczoraj dla dwóch kobiet? Ty świntuchu. 

- To nie tak jak myslisz. - Przez chwilę poczułem się jakbyśmy byli w zwiazku i musiał się wytłumaczyć złapany na zdradzie. 

- Może poznamy sie wszyscy... i razem zabawimy. - Zacisnął zęby dwuznacznie unosząc górną wargę.

Zaproponował, a ja rzuciłem się żeby zatkac mu usta dłonią. Pociągnąłem go za sobą wpychajac do windy. Kiedy nasze klatki piersiowe się ze sobą zetkneły, poczułem przyjemne dreszcze. Instynktownie pocałowałem go, a serce łomotalo z ekscytacji i nerwow. Byłbym ugotowany gdyby zobaczyła mnie z nim matka. Nie wyłgałbym sie z tego. Kiedy się od niego oderwałem wcisnąłem guzik parteru i wychodząc przytrzymałem drzwi windy zostawiając mojego niedoszłego gościa w środku. 

- Na dole jest Starbucks. Poczekaj tam na mnie godzinę. Przyjdę i porozmawiamy. - Rzuciłem do niego

- Masz trzydzieści minut. - mruknął do mnie władczo, a ja westchnąłem czując rosnącą erekcję w spodniach. Napięcie, jakie we mnie wzbudza jest chore. Nikt nigdy tak intensywnie na mnie nie wpływał. 

Wróciłem do mieszkania zastajac zainteresowane spojrzenia w moim kierunku. 

- Kurier pomylił mieszkania, pomogłem mu znależć odpowiednie piętro. 

- Seksowny był? - zakpiła moja siostra co nie uszło uwadze matki. 

- Ji seo, zachowuj sie dziewczyno. Tylko jedno ci w głowie. Zbieraj sie, wracasz ze mna do domu. Ja poprowadze skoro moje dzieci to takie delikatne, nieprzydatne istoty. 

Oczy mojej siostry prześwietlały mnie intensywnue z niecnym uśmiechem. Wysoce prawdopodobne że nasza wczorajsza, wymuszona rozmowa dała jej pare wskazówek co do tego, kto mógłby mnie dzisiaj odwiedzić. 

- Synu zjedz kimchi, dowiozę ci jeszcze inne przystawki tylko powiedz ile jeszcze zostaniesz w Warszawie. 

- Omma nie trzeba, przyjade do domu jak bede miał chwilę. 

- Ji seo, ubieraj sie wychodzimy. 

*

Kiedy obie kobiety wyszły z mieszkania, minęło już jakieś dziesięć minut, byłem już przebrany i gotowy do wyjścia. Miałem na sobie czarne muślinowe spodnie w beżowym odcieniu, a na górę zarzuciłem cienki czarny golfik. Na szyję założyłem naszyjnik na dlugim lancuszku. Zlustrowalem swoj outfit w ogromnym lustrze i poprawiajac nieco jeszcze wlosy, wyszedlem zamykajac mieszkanie w pośpiechu. Zerknąłem jeszcze na zegarek w telefonie jadac winda. Minęło trzydzieści pięć minut i miałem nadzieję, że on nadal na mnie czeka. Nie wiedziałem czy cieszę się na sam jego widok, czy z faktu, że pomimo, że wczoraj go zostawiłem to on pierwszy wyszedł z inicjatywą spotkania, czy może jednak ze względu na to że oczekiwałem z jego strony czegoś w stylu kontynuacji wczorajszego wieczoru. Nie, nie na pewno nie to ostatnie! Wchodzac do kawiarni uderzyl mnie przyjemny zapach parzonej kawy. 

*

Rozdział trochę dłuższy ze względu na przerwę świąteczną. Jak wam minął Nowy Rok? Czuję, że 2025 przyniesie dużo weny i chęci na pisanie, a także wiele wiele zmian w moim życiu osobistym. A Wam życzę wszystkiego najlepszego!  

Wasza D.


Popularne rozdziały